Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2015

I znowu...

             Jakiś czas temu informowałam Was, że wracam na studia...              Więc tak:              -dostałam się na UMCS,              -będę teraz na historii,              -wybiorę jako specjalizację archiwistykę. ~*~ Źródło              Więc to tyle jeśli chodzi o plany z początku października! Bo pisałam to już prawie miesiąc temu! Ale! Po kolei!              Punkt 1: studiuję.              Punkt 2: pracuję.              Punkt 3: jako specjalizację mam regionalistykę o.O Do teraz nie wiem jakim cudem. A nie! Wróć! Wiem. Ale aż żal pisać ;/             Wszystko byłoby pięknie, ładnie, gdybym tylko wyskrobała jakiś czas wolny! Na przykład, żebym mogła przygotowywać się do zajęć. Wcześniej nie było mi to potrzebne. Na archeo mieliśmy wykłady i nikt nie oczekiwał, że się słowem odezwiemy (może na magisterce się to zmieniło??? Zapytam Evana! Może on coś wie!). A tu na każde zajęcia referaty, obowiązkowa lektura, dyskusja... Wtf ja się pytam?! I pewnie by  mi

Po wakacjach...

                   Miałam 2 tygodnie urlopu. Dwa tygodnie podczas których mogłam leżeć do góry du**, obijać się i naprawdę nic nie robić. I tak też było. Leżałam, jadłam niezdrowe jedzenie, okazjonalnie gdzieś wyszłam.                    A jaki był plan na te dwa tygodnie?? Otóż pisać, kończyć bloga, zacząć rozglądać za własnym mieszkaniem, odświeżyć znajomości, pouczyć się, poczytać... A co ja robiłam? Nic. Mam sporo materiału na notki, pisałam skrypty do rozdziałów, a jednak nic nie zrobiłam. To jakiś dramat ;/ Jestem leniem (Evanie, ukłony w Twoją stronę! Zaraz i tak nazwiesz mnie leniwcem!xP). Nie potrafię nic z tym zrobić, zmobilizować się...                     A chciałam napisać o czymś innym. O moim koledze, którego znam od liceum (czyli jakieś 7 lat!). To chłopak mojej najlepszej przyjaciółki. Ten, który rozumie mnie doskonale, choć jak sam mawia: "J. to jest jak kumpel. Nigdy nie widziałem w niej kobiety!". Czy to mnie obraża? Absolutnie! Z jakiegoś powodu takie

Specjaliści od wszystkiego i od niczego

                 Znacie takich ludzi. Umieją wszystko zrobić, nauczyć się wszystkiego, wszystko przychodzi im od tak, o! *pstryka palcami*. Takie osoby wydają się...wszechwiedzące. Na żaden temat ich nie zagniesz. Polityka? No problem! Zaraz wyskoczy z jakąś ciekawostką. Filmy? Książki? Oczywiście, że się orientuje! Metafizyka? Astrologia? Astronomia? I chu* wie co jeszcze! No po prostu chodzące omnibusy!                  Tyle, że to mit. Nie można wiedzieć wszystkiego. Kiedy wdają się w poważną dyskusję, nagle okazuje się, że ich wiedza jest bardzo powierzchowna. Owszem, mają coś do powiedzenia na każdy temat, ale... po głębszej analizie okazuje się, że... w sumie to miło się rozmawia, ale... No właśnie: "ale!". Zawsze gdzieś się musi pojawić. Źródło:  Boo -FB                  Cóż, ja się też zaliczam do tych "wszystkowiedzących/niewiedzących". Chyba. Ostatecznie nie ma dla mnie tematów, na które nie mogłabym CZEGOŚ powiedzieć. A że lubię dowiadywać się now

Red Bull doda Ci skrzydeł??

                Ja, zagorzała przeciwniczka napoi energetycznych i kawy ostatnio skusiłam się na Red Bull'a! A odbyło się to z jednego prostego i istotnego powodu: zmęczenia w pracy! Na stojąco zasypiałam, głowa mnie bolała, no i ziewałam! I koleżanka wpadła n pomysł by skoczyć po Red Bull'a. No i otwieram tę puszkę, która wydaje się być bardzo mała, piję i... No ADHD! Od razu energia i zapał do pracy wracają! Oraz chęć do pisania! Szkoda, że to niemożliwe... W pracy się nie da.                 Padło parę haseł, które bawią do łez, gdy się już je zrozumie, jak choćby "Red Bull przyspiesza czas" (gdy niepostrzeżenie z 15 robi się 17!), albo "Red Bull wyrównuje wagę!" (gdy idealnie odmierzysz kilo pierogów xD), szkoda, że nie pospisywałam wszystkich...  Ale niestety, Red Bull nie dodaje skrzydeł! Żadna z nas nie zaczęła latać, ani nie zwiała z pracy. O skrzydłach dalej mogę pomarzyć, ale co to za marzenie! Eh... Może my to ptaki-nieloty jesteśmy?? Może mamy g

Mały zastój...

           Tak, jak tytuł posta wskazuje, mam 'mały zastój'. W zasadzie to brak pomysłów, weny, sama nie wiem, cokolwiek, co przeszkadza mi pisać.                                         Oczywiście, jestem też zupełnie wyczerpana pracą, choć chyba bardziej psychicznie niż fizycznie... No i jeżdżenie do domu, tam i z powrotem co tydzień też męczy... Oraz sprawa wyboru studiów (dla niewtajemniczonych, bo chyba nie pisałam o tym: mam roczną przerwę w archeo, z wielu różnych powodów, szkoda czasu wymieniać czemu, nawet nie wiem czy umiałabym to  logicznie wyjaśnić...) tak więc od październik chcę wrócić na studia, a muszę wybrać uczelnię i kierunek (kto powiedział, że muszę koniecznie mieć magistra z archeologii???). Dlatego stoję przed dość trudnym wyborem kierunku humanistycznego i oczywiście towarzyszą mi obawy w stylu "czy się dostanę?", "czy to dobry wybór?", "na pewno to chcę robić w przyszłości??" i bardzo prozaiczne: "czy po tym będę

Pamiętniki Wampirów, a Pamiętniki Wampirów...

            ... czyli między książką a serialem.                       Z nudów zaczęłam czytać Pamiętniki  Wampirów.  I byłam zszokowana tym jak bardzo książka różni się od filmu! Lecz zanim przejdę do tematu moich dzisiejszych rozważań, uprzedzę, że cały wpis może zawierać spojler dotyczący zarówno Pamiętników... ,  jak i innych przykładowych filmów/ serialów i książek.            Tak więc czytacie na własną odpowiedzialność!            Może nie jestem na czasie- w końcu słynna era wampirów  przeminęła i teraz mamy zupełnie inne czasy, zupełnie inne prądy w popkulturze i... ogólnie, jest zupełnie inaczej, niż wtedy gdy to ja byłam nastolatką! Wiem, brzmi to nieco chaotycznie, ale! W końcu dotrę do sedna sprawy.            Więc zaczynajmy!            Różnice:            -Elena w książce jest blondynką, nie brunetką jak w serialu            -Elena ma czteroletnią siostrę, nie brata            -Bonnie jest ruda            -Elena ma dwie przyjaciółki: Meredith i Bonnie.

Kraina Wschodu cz.3

                        Eunika zbudziła się dokładnie w tym momencie, w którym ktoś wyważył drzwi. Skoczyła na równe nogi, szukając wokół siebie broni, ale jedyne co znalazła to drewniany kij. Złapała go oburącz, przygotowana na atak. Kątem oka dostrzegła zamieszanie na łóżku, które zajmował jej pacjent, a także szybki refleks Herona, mimo iż wyglądał na starego dziadka. Heron uzbroił się w krótki miecz, a Leander złapał sztylet leżący obok niego. Obaj rzucili się na swoich przeciwników. Eunika poszła w ich ślady, choć kij nie nadawał się do walki w pomieszczeniach. Dlatego wyskoczyła przez drzwi, dając nura pod ramieniem swojego przeciwnika. Było zbyt ciemno, by coś dostrzec, dlatego waliła na oślep, nawet nie celując i nie zwracając uwagi, na to kto obrywał. Nie mogła oczywiście nikogo zabić, chyba, że przypadkiem... A nawet jeśli, co z tego? Teraz nadarzyła się idealna okazja do ucieczki. W tym harmidrze nikt nie zwróci na nią uwagi.                 Jak pomyślała, tak też z

Kraina Wschodu cz.2

                          Płynęli w dół rzeki. Nie ścigano ich, przynajmniej taką miała nadzieję. Avarowie nie słynęli z ustępliwości, wprost przeciwnie! Potrafili podążać za swoim celem nawet na kraniec świata! Cóż, i właśnie to robili, parsknęła w myślach Eunika. Ścigali Ilirów. Ciekawe dlaczego.              Ostatecznie powód nie był ważny. Liczył się sam fakt. I to, że ona była teraz z nimi. Oraz, że stanęła po ich stronie. Avarowie nie puszczą tego płazem. Zapewne królowa może spodziewać się audiencji w najbliższym czasie... Eunika uśmiechnęła się. Znała dobrze Makarię i jej córkę, następczynię tronu, księżniczkę Filipę. Jeśli Avarowie zażądają zadośćuczynienia, to może spotkać ich spore rozczarowanie. Walkirie tylko czasem negocjowały, ale kiedy ktoś je obraził lub napadł, odpowiadały gniewem dorównującym Amazonkom. Uśmiechnęła się pod nosem. Jako jedna z Walkirii, czuła podniecenie na myśl o walce. Ale niestety, na razie musiała jakimś cudem udać się na brzeg. A potem wró

Kraina Wschodu cz.1

              Eunika nigdy nie pragnęła zostać świątynną kapłanką. Chciała, wzorem starszej siostry i matki, zostać wojowniczką. Od najmłodszych lat szkolono ją w jeździe konnej, strzelaniu z łuku, władaniu mieczem i rzucaniu włócznią. Ale pewnego lata, gdy ukończyła dwunasty rok, do jej domu przyszła Olimpia- najwyższa kapłanka. Oznajmiła, że zabierze jedną z córek Eleonory. Do wyboru miała trzy. Wydawało się, że weźmie ze sobą najmłodszą Egidię. Ale Olimpia wybrała Eunikę, choć na kształcenie świątynne z reguły brano młodsze dziewczynki. Eleonora nie protestowała. To był zaszczyt dla domu i rodziny mieć kapłankę walkiryjską. Eunika długo płakała, marząc o powrocie do domu. Jednak mijały dni, miesiące i lata, a ona tkwiła w świątyni poświęconej Walkiriom, od których nazwę wziął lud kobiet-mędrców i czarownic-uzdrowicielek, a do którego należała Eunika i wszyscy w jej rodzinie. Minęło dziesięć długich lat. Eunika w tajemnicy przed Olimpią i innymi kapłankami nadal ćwiczyła się

Styczniowa piosenka i Bitwa Pięciu Armii

            Witam!                       Jako iż nic konstruktywnego nie piszę, a planowałam napisać recenzję trylogii Hobbita...  Cóż, zamieszczam piosenkę, która ciągnie się za mną od Bitwy Pięciu Armii ;)               Tak to się jakoś złożyło, że wena odeszła, gdy zaczęłam pisać... Hm... znacie ten stan? Nagle macie doskonały pomysł, a potem... od ucieka! To potwornie irytujące! Dlatego na Czarownicę... nie ukończyłam wciąż rozdziału.                 To tyle tłumaczeń mojego zaniedbania blogowego.                Co do Hobbita...  Jackson pojechał po bandzie. I to dosłownie! Cóż, w konfrontacji z LOtR, Hobbit wypada... kiepsko. Film(y) mi się podobały! Bo nie mogę powiedzieć, że nie. Obsada ciesząca oko, muzyka pieszcząca ucho i całkiem nie najgorsze efekty specjalne...  Ale! Można sobie było niektóre wątki darować, a dodać kilka innych, których mi brakowało (chociażby pogrzeb Thorina!). Nie brakowało zabawnych momentów, gdzie parskałam śmiechem na sali w kinie,