Przejdź do głównej zawartości

Po wakacjach...

                   Miałam 2 tygodnie urlopu. Dwa tygodnie podczas których mogłam leżeć do góry du**, obijać się i naprawdę nic nie robić. I tak też było. Leżałam, jadłam niezdrowe jedzenie, okazjonalnie gdzieś wyszłam.
                   A jaki był plan na te dwa tygodnie?? Otóż pisać, kończyć bloga, zacząć rozglądać za własnym mieszkaniem, odświeżyć znajomości, pouczyć się, poczytać... A co ja robiłam? Nic. Mam sporo materiału na notki, pisałam skrypty do rozdziałów, a jednak nic nie zrobiłam. To jakiś dramat ;/ Jestem leniem (Evanie, ukłony w Twoją stronę! Zaraz i tak nazwiesz mnie leniwcem!xP). Nie potrafię nic z tym zrobić, zmobilizować się...
                    A chciałam napisać o czymś innym. O moim koledze, którego znam od liceum (czyli jakieś 7 lat!). To chłopak mojej najlepszej przyjaciółki. Ten, który rozumie mnie doskonale, choć jak sam mawia: "J. to jest jak kumpel. Nigdy nie widziałem w niej kobiety!". Czy to mnie obraża? Absolutnie! Z jakiegoś powodu takie podejście jest spoko. Bo ilu znacie facetów, dla których jesteście kumplami od kieliszka, do pogadania i którzy by wam się zwierzali? Mogę policzyć ich na palcach jednej ręki.



                          Oto ja: siedzę sobie przed laptopem (w zasadzie notebookiem, ale kto by się wdawał w szczegóły?), popijam Cydr (przez te upały!) i skrobię notkę sama nie wiem o czym! Ah! A już pamiętam! Miało być o przyjaźni, o wyborach życiowych i o...wszystkim innym.
                           Złożyłam podanie na UMCSa. Czekam na wyniki (przedłużona rekrutacja=więcej stresu!). Urlop = wakacje = nic nierobienie. Spotkanie z kolegą, który jak nikt inny cię zna = trauma. Na pytanie "I co zamierzasz dalej robić? Po tych studiach? Jak widzisz swoją przyszłość?" zacięłam się. Bo prawdę mówiąc nie mam planów wybiegających aż tak daleko! Chcę zdobyć mgr przed nazwiskiem. Ale co potem? Nie wiem. W sumie myślałam o kolejnych studiach, o doszkalaniu... A co na to R.? "Czy ty zamierzasz być wieczną studentką? Odbiło ci?!" i jawne oburzenie. Hm... Jak tak to przedstawia, to faktycznie wygląda kiepsko... Jakbym znowu była gimnazjalistką niezdolną podjąć jakąkolwiek decyzję... A mam już 23 (o zgrozo!) lata. Cóż, zbyłam R. W pięknym stylu zmieniłam temat. Na naszą obecnie ulubioną książkę. Mamy podobny gust... Nie! Po prostu lubię to samo co on. Ale on by się nie wziął za to co ja lubię xD
                           No ale wracając do tematu: Taki dzieciak ze mnie co nie wie co chce w życiu  robić. I trudno było mi to powiedzieć R. Bardzo trudno. W zasadzie nadal trudno mi się do tego przyznać. Nawet tu. Nie wiem co chcę w życiu robić, co osiągnąć. No nie mam pojęcia! Jest tyle możliwości... Kiedyś ich nie było, kiedyś wybory były prostsze. A teraz? Jechać za granicę? Czy zostać w Polsce? Studia dzienne, czy zaoczne? W "swoim" mieście, czy przeprowadzka? Pracować w czasie studiów, czy nie? A jak studia to jaki kierunek? Co będzie najbardziej przyszłościowe? No i czy wytrwam w tym co chcę robić? Czy mi się nie znudzi? Czy po roku nie rzucę tego w cholerę? A jak tak zrobię, to co wtedy? Wyjazd, czy powrót do domu z podkulonym ogonem? Jak już podejmie się tych kilka "prostych" decyzji, wytrwa się i dobrnie do końca, to zaczyna się kolejna górka. Bo po studiach też trzeba decydować. Wyjechać do innego miasta, czy szukać tutaj? Ryzykować wyjazd za granicę, czy nie? Staż, czy stała praca za marne grosze? Praca w zawodzie, czy dać se siana?
                            Prawdę mówiąc spędza mi to sen z powiek. I to dosłownie! Bywają takie dni, że nie śpię, martwiąc się o przyszłość. Widzę tyle dróg, którymi mogę podążyć, ale nie umiem się zdecydować. Bo między Bogiem a prawdą: studia to moja ucieczka. Ucieczka przed tymi decyzjami. Jeszcze przez chwilę nie musieć się o nic martwić... O pracę, kredyty, mieszkanie... To możliwość życia bez zahamowań w stylu mąż, dzieci, praca (nie mam żadnego z tych). Dziewczyna R., moja najlepsza przyjaciółka, uważa, że jestem szczęściarą. Nic mnie w Polsce nie trzyma. W dowolnym momencie mogę się spakować i wyjechać. Dokądkolwiek. Nawet i do Japonii, jeśli tak mi się zamarzy. Nie mam nic-prawie dosłownie. Nie mam chłopaka, który trzymałby mnie w miejscu. Rodzina? Brat mieszka w Anglii i nie chce wracać-za dobrze mu się tam żyje. Ja też mogę wyjechać - nie będą za mną płakać. Przecież w święta będę wpadać! Praca? Mogę rzucić w każdej chwili. Nie jest to coś co chcę robić do końca świata! Ot, na chwilę się nadaje, by mieć na swoje przyjemności, na jakieś życie. A przyjaciele? Oni zrozumieją. Oni wiedzą, że szukam... czegoś. Jakiegoś bliżej nieokreślonego celu. Własnej drogi. Własnego szczęścia.
                           I co na to wszystko dziewczyna R., M.? "Daj jej spokój. Ma czas. Niech na razie postudiuje. W końcu nikt jej (ani nam!) nie gwarantuje, że po "wziętym" kierunku znajdziemy pracę!". I to zamknęło dyskusję w kwestii przyszłości.

                           Cóż, wyżaliłam się, wyrzuciłam to z siebie, ale tak się zastanawiam... Czy Wy też to odczuwacie? Czy macie podobnie? Czy tylko ja jestem taka niezdecydowana?

                           Pozdro wszystkim, którzy wracają do szkół (a studenci wciąż mają wole;)),
                           K.L.


                          PS.
                          Karo-wcale Ci nie zazdroszczę brata ciotecznego- tacy ludzie są spoko, pod warunkiem, że nie zadzierają nosa... Mogą "poszerzać horyzonty". Dzięki ;) Dopadła mnie melancholia w pracy i coś w zeszycie skrobnęłam :D
                          Aya-a może to nieśmiałość? Przecież Ty szalenie inteligentna jesteś :P

Komentarze

  1. Brat jest spoko, on się nie wywyższa i zawsze służy pomocą. Cóż... właściwie to wszyscy w rodzinie go wykorzystują bo prawnik. Biedny xD :D
    Powiem ci, że mam takiego jednego kolegę! Jest genialny, mogę z nim rozmawiać o wszystkim i jest dla mnie taką "koleżanką" :) W sumie innych kolegów nie mam xD
    Tak czytam sobie i czytam ciesząc się jeszcze wolnym miesiącem wakacji (warto dodać, że je zmarnowalam xDDD) i tak ci przyznam, że dorosłość śsie. XD Ile bym dała, aby cofnąć się w czasie i być takim małym brzdącem c:
    Pozdrawiam i życzę dostania się na UMCS :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, ja się powinnam uczyć na całego, ale nie potrafię się zmusić do tego, by uczyć się całymi dniami. Mam tego dość. :/
    Och, więc idziesz na magisterkę? To super, powodzenia! Ja już o tym marzę. Ale jak nie przejdę na III rok, nie wiem, czy nie rzucę tych studiów, by pójść na inne, normalne. Tyle że będę miała stracone trzy lata. Nie, w sumie cztery, bo teraz to już pewnie nie ma rekrutacji na kierunki, które mogłyby mnie w razie czego zainteresować. Ech, i nie zdziwię się, jeśli sama będę wieczną studentką (a mam 22 lata.. i pół... więc niedaleko mi do Ciebie).
    Ech, jak czytałam tę notkę, to trochę tak, jakbym czytała o sobie. Doskonale Cię rozumiem, bo czuję się bardzo podobnie. Jako dzieciak miałam jasno wytyczony cel: najpierw polonistyka, zaraz po studiach mąż + posada nauczycielki polskiego w podstawówce, zaraz potem dzieci. Taak... Nie wyszło z tego nic a nic. I już zapewne nie wyjdzie. Zachciało mi się japonistyki... Idiotka ze mnie. Nie żeby po polonistyce była praca. Ale z drugiej strony - po japonistyce też może nie być. A nawet nie wiem, czy na niej wytrwam. Nie wiem, czy po studiach dalej mieszkać z rodzicami, skoro nikogo nie mam i mieć raczej nie będę (a któreś z dzieci musi z nimi zostać - i raczej nie będzie to Kao). Nie wiem, kim chciałabym tak naprawdę być z zawodu. Nie wiem nic o życiu pod tytułem „rachunki, kredyty, papirologia”. Nic nie wiem. :/ Naprawdę mnie to męczy i choć nie spędza mi to snu z powiek, bardzo się tym wszystkim martwię. :(

    Nieśmiałość swoją drogą, ale jak nie mam z daną osobą wspólnych zainteresowań, to trudno mi z tym kimś rozmawiać. O polityce czy sporcie, dość uniwersalnych sprawach, ze mną nie pogadasz. ^^’’
    A taka inteligentna to nie jestem! Niestety. Na moich studiach marzy mi się bycie geniuszem, ale cóż, nie było mi dane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej hej tu Suzu!!!

    Matko kochana sorki że w ogóle się nie odzywałam przez kilka miesięcy ale miałam ogromny problem z kompem... Najpierw na laptopie nie mogłam używać neta (teraz właściwie mój komputerej wyzionął swego ducha Q.Q), później rozbiłam monitor mojego brata, później wyjechałam... Tak że jak sama widzisz masakra ^ ^" Co do notki... Szczerze...? Doskonale cię rozumiem... W tym roku obroniłam pracę i mam tytuł licencjata położnictwa ale sama myśl o pracy i w ogóle dorosłym życiu mnie przeraża... Serio jestem załamana przyszłością i też mam prawie że identyczne dylematy jak ty. No może po za wyjazdem za grancie. Ja nie mam zamiaru wyprzedzać :p Jest kilka powodów czemu mam taki stosunek i mam nadzieje że będzie mi dane faktycznie zostać w Polsce. Ech jak to czytałam to trochę tak jakbym czytała o sobie... Nie mam chłopaka, nie mam pracy (nawet nie wiem do jakiej bym chciała iść) w sumie perspektyw na to też nie mam... I w sumie może dla tego tak jak ty zdecydowałam się na magisterkę... By przedłużyć sobie "młodość"... Czas gdzie nie muszę się o tyle rzeczy martwić. Jednak ilekroć myślę że jakieś sto lat temu w moim wieku (22 lata) już zapewne od dawna byłabym żoną, matką i nie wiadomo kim jeszcze ciarki mnie przechodzą. Matko kochana toż to dla mnie obłęd! Ech nooo...

    Tak że jak widzisz nie tylko ty masz takie problemy i zmartwienia ^ ^" Mam jednak nadzieje że jakość to wszystko się poukłada. Zresztą na imieniny dostałam genialną książkę! Serdecznie polecam! "Bóg zawsze znajdzie ci pracę". Znalazłam w niej wiele fajnych historii i wiele motywacji. Np że każdy błąd nasz czegoś uczy, że porażka czasami jest tylko drogą do sukcesu... Możesz ją poczytać jeżeli możesz polecam ;) Naprawdę bardzo podniosła mnie na duchu ^ ^

    Buziaki i trzymaj się!

    Suzu

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nie nie opuściłam nic z tych rzeczy xD Nie wiem co by się musiało stać bym to zrobiła xP Jak mam być szczera też nie bardzo sobie to wyobrażam ^ ^" No ale cóż zrobić czasami człek idzie na przymusowy odwyk ^ ^"
    Rozumiem rozumie ja właśnie dla tego nie mam zamiaru wyjeżdżać... Tu się urodziłam, tu się wychowałam...

    Nooo tak one nie za bardzo miały wybór :/ któregoś pięknego razu po prostu tatuś oświadczył im że wychodzą za mąż... Masakra... A już jakieś szlachetnie urodzone kobiety czy te z najniższych warstw miała nieraz okropnie smutne życie... Proszę cie... Lubie czytać książki historyczne i nieraz ciary mnie przechodzą jak czytam jak dawniej było... W ogóle mój gościu od filozofii raz rzucił propo jakiegoś tam tematu że powinnyśmy się cieszyć bo jakieś 100 lat temu gdybyśmy przekroczyły próg uniwersytetu pomyślano by że jesteśmy nienormalne D:
    I ma świętą rację! Jak ja to mówię spotyka cię to co może udźwignąć. Zawsze trzeba mieć nadzieje.
    Tak tak to jest taka seria :) Jest tam też książka "Jesteś cudem" i "Bóg nigdy nie mruga " :p Kup kup polecam ;)

    Dzięki :*

    Suzu

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech rozumiem o co ci chodzi bo nieraz też mnie cały ten dzisiejszy świat przeraża :/ Jednak gdyby każdy wyjechał to co by się stało z Polską i Europą...? Ta myśl trzyma mnie w moim kraju ;) No i nadzieja że mimo wszystko jakoś to się ułoży... Czasami życie nieźle nas zaskakuję! Choć nie zawszę jestem optymistką (właściwie to częściej jestem pesymistką zwłaszcza jeżeli chodzi o mnie) staram się jakoś nie tracić wiary.
    Noooo dokładnie aż mnie ciarki przechodzą :/ Masakra fajnie jest sobie poczytać właśnie taką "Dumę i uprzedzenie" czy inne książki w takim temacie lecz to wyglądało zupełnie inaczej. Doskonale pokazuję to chociażby film "Księżna". Jeżeli nie oglądałaś gorącą polecam ;)
    Tiiia niestety...
    Oooo nieźle xD To miłej lektury i czekam na recenzje ;P A którą kupiłaś?

    Pozdro!

    Suzu

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwariowałam i oto wynik: http://hon-no-mushi-da.blogspot.com/
    Zapraszam. :D
    A tak swoją drogą - zadałam!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co może można choć trochę połączyć to wszystko ^ ^" Przynajmniej trzeba próbować bo jeżeli wszyscy odpuszczą to co w tedy? :) Ja chce pracować w moim kraju i może dzięki temu choć trochę go zmienić na lepsze :)
    Nooo dokładnie pokazuję tragedie tamtych kobiet :/ Noooo tak te z najniższych sfer miały dramatyczne losy :/ Aczkolwiek myślę sobie że dramat kobiet z salonów i tych z najbrudniejszych ulic miał zupełnie inny aspekt... Ech...
    Jej cieszę się że książka ci się podoba ^ ^ Nie noo naprawdę daję dużo motywacji :) Ja w kilku momentach się popłakałam ^ ^" Ale trochę podniosła Cię na duchu?

    Buziaki
    Suzu

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, u mnie na harborn nowy rozdział. Zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzeba się postarać to może się uda ^ ^
    Noo właśnie dokładnie. Jedne nie miały za co żyć, drugie nie mały tyle "wolności". Dodatkowa okropne jest to że to wszystko było najzupełniej normalne więc kobiety nawet nie myślały a sprzeciwie.
    Mi też z tego powodu nie jest głupio xP To ogromnie się cieszę ^ ^ Poczytaj jeszcze inne ;)

    Pozdro

    Suzu

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamiętniki Wampirów, a Pamiętniki Wampirów...

            ... czyli między książką a serialem.                       Z nudów zaczęłam czytać Pamiętniki  Wampirów.  I byłam zszokowana tym jak bardzo książka różni się od filmu! Lecz zanim przejdę do tematu moich dzisiejszych rozważań, uprzedzę, że cały wpis może zawierać spojler dotyczący zarówno Pamiętników... ,  jak i innych przykładowych filmów/ serialów i książek.            Tak więc czytacie na własną odpowiedzialność!            Może nie jestem na czasie- w końcu słynna era wampirów  przeminęła i teraz mamy zupełnie inne czasy, zupełnie inne prądy w popkulturze i... ogólnie, jest zupełnie inaczej, niż wtedy gdy to ja byłam nastolatką! Wiem, brzmi to nieco chaotycznie, ale! W końcu dotrę do sedna sprawy.            Więc zaczynajmy!            Różnice:            -Elena w książce jest blondynką, nie brunetką jak w serialu            -Elena ma czteroletnią siostrę, nie brata            -Bonnie jest ruda            -Elena ma dwie przyjaciółki: Meredith i Bonnie.

10 dram, które mnie urzekły...

        ... i które obejrzałam w tym roku xD         Nigdy wczesniej nie brałam się za dramy. Tak jakoś...uznałam, że mangi są najlepsze i nie ma sensu zawracać sobie du*y najpewniej beznadziejnymi próbami ekranizacji... Myślałam: "To będzie tak jak z książkami! Ekranizacje są beznadziejne!" (przynajmniej w większości). No i powód numer dwa: dostęp do neta. Z tym to bywało ciężko... Jak się ma młodszych braci i jeden komp na 3 osoby...          Ale co tam! Dorobiłam się własnego lapka, podłączyłam do sieci... I odkryłam, że dramy nie są jednak aż takie złe! Nauczyłam się nie patrzeć na mangi, które czytałam, a które trafiły na ekran. Poza tym- zainteresowały mnie też dramy nie kręcone na podstawie mang... No i coś co mnie bawi do teraz- Koreańczycy i Japończycy robiący te same dramy, z tą samą lub zbliżoną fabułą... Przykład?  You're Beautiful. Znane też (w Korei) jako Minamysinyeoeo lub (w Japonii) jako Ikemen desu ne.  Tajwańska wersja też powstała =) Czy tylko mnie t

Helena

                      Parys był przystojnym młodzieńcem, któremu zawsze sprzyjali bogowie. Widziała go na tym przyjęciu, widziała uśmiechniętego, ciemnowłosego mężczyznę. I tak bardzo go pragnęła! Ale niestety, jej mąż siedział obok, pilnując jej niczym jastrząb. A przynajmniej tak jej się wydawało. Mogła sypiać z kim chciała, pod warunkiem, że zachowała dyskrecję. I nikt niczego nie mógł zauważyć. Zwłaszcza jej mąż! Życie było takie... nudne. A jej pan... Menelaos! Ten stary dureń! Jakże go nie znosiła! A jego brata? Agamemnon był mściwym, żądnym władzy sukinsynem!            Jak mogła się uwolnić od tego durnia? I jego strasznego brata? Parys, książę trojański, był idealnym kandydatem do tej misji! Znany ze swych podbojów miłosnych, zwodził kobiety z równą łatwością, z jaką syreny ściągały rybaków na skały! Helena nie miała złudzeń-lepszy byłby jego brat, Waleczny i dzielny Hektor o wiele lepiej pasował by do jej wyobrażeń... Ale Hektory był wierny żonie. Helena nie umiała