Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Kultura świąteczna

                   By nie zakłócać Świąt,  publikuję ten post później, choć miała ochotę zrobić to już dawno temu... No ale! Zacznijmy od początku.                     Pamiętacie Chytrą Babę z Radomia? I wszystkie demoty, które powstały z jej udziałem? A  w ogóle, ktoś z Was przeglądał demoty w Święta, albo przed? No, jak nikt, to trudno. Nie jest to jakoś bardzo istotne, gdyż mi zależało na opisaniu pewnych zachowań, jaki udało mi się zaobserwować wśród ludzi przed Świętami.                       Przykład 1. Mamy piątek, dzień przed Wigilią. U nas w pracy tłumy ludzi. Kolejki, jak za komuny. Dosłownie! My (z koleżanką) czekamy na dostawę towaru, a ludzie się niecierpliwią. No wiecie, jeszcze się spóźnią do pracy/na zakupy/ gdzieś tam. Oki, przeskakujemy w czasie i co się dzieje? Babka z facetem się o miejsce w kolejce kłócą! Serio, myślałam,  że zaraz sobie do gardeł skoczą! Wiecie, ona była bardziej zajadła od gościa. Niemalże czekałam aż podwinie rękawy kurtki i rzuci się na facet

Magiczna borówka

                  Znacie je. Takie małe, granatowe owoce, słodkie w smaku. Rosną na krzakach. Krzaki te mają zielone liście i, dzięki Bogu, nie mają kolców! Łatwo się je zbiera. Szybko. Stajesz przed krzakiem i obrywasz. Każda, która nie jest granatowa, powinna zostać. Dojrzeć. W późniejszym, bliżej nieokreślonym terminie. Inaczej będzie kwaśna. A to chyba się mija z celem? Owoce z założenia powinny być słodkie. No, są wyjątki, ale kto dla przyjemności je cytrynę?           To jeden z powodów, dla których ktoś codziennie kupuje borówki. Źródło witamin i przyjemności. Małe, twarde. Ale nie za twarde! Takie w sam raz. Jako przekąska. Więc tak: ktoś codziennie borówki kupuje. Ale żeby robić reklamę "magicznej borówki"? Sprzedawcy mają wyobraźnie!  W każdym bądź razie: Jules jak zawsze szła do pracy. Której, a to ci niespodzianka!, nie znosiła. Bycie sprzedawcę w Macku? Nie był to szczyt jej marzeń. Zwłaszcza, że ukończyła już studia i wypadałoby może zacząć robić coś

Styl sprzed wieku

                    Czytam Nowaczyńskiego "Tylko dla kobiet". W pracy, oczywiście. Jestem padnięta po całym tygodniu i nie do końca wiem czemu Nowaczyńskiego przytargałam ze sobą, zamiast wziąć coś lżejszego, mniej filozoficznego. Refleksyjnego. Liczyłam chyba na lekki pamflet. I to jest całkiem udana satyra. Ale mam wrażenie, że spod tej satyry wyziera morze goryczy. I niezwykła przenikliwość autora. A tak poza tym Nowaczyński żył w latach 1876 - 1944. Czyli w arcyciekawych czasach. Czytałam prace XX-wiecznych  dziennikarzy, historyków,  felietonistów. Musiałam. Zbierałam materiały do pracy magisterskiej. I tak jak pisano w tamtym czasie, tak teraz trudno uraczyć coś równie dobrego, przenikliwego, zabawnego. Wszystko jest szalenie uproszczone, bez polotu. A może zwyczajnie nie czytam tych gazet " z polotem"? To całkiem możliwe. To co dobre, kosztuje. A inteligentne artykuły  nie są dla maluczkich, dla biedaków.  To elyta (zamierzona pisownia) ma się pławić w

Ogłoszenia parafialne

              Witam, moi mili!                Jak widać, nic tu się nie dzieje.                A nie dzieje się, gdyż nie mam za wiele czasu. No i skupiam się na pisaniu Czar-Łowczyni . No, dorzućmy do tego moją pracę i studia, i robi się... Sajgon. A jak już wezmę się za pisanie mojej magisterki, o chyba nie wyściubię nosa poza laptopa... No ale! Sama chciałam, czyż nie? ;)                Ponadto z weną u mnie krucho, chyba się na razie... wypaliłam. Chwilowo odpoczywam w domu (przynajmniej w ten weekend). A i z promotorem się nie widziałam (nieobecny chwilowo). Więc na razie nie tykam mgr, gdyż chcę skonsultować z nim kilka pomysłów. No i muszę na nowo wgryźć się w temat. Co nie jest proste.                Dlatego na razie zapewne tutaj nie ukaże się żadne opowiadanie. Przynajmniej w najbliższej przyszłości. Wciąż pracuję nad Czar-Łowczynią. Podoba mi się sam pomysł, a że wymaga solidnego dopracowania... Kto wie, co z tego powstanie ;)                 Dziękuję za uwagę.      

Krew nie woda* 3

               Mira zgasiła papierosa obcasem drogich szpilek. Theo właśnie flirtował z kelnerką. Dziewczyna chichotała jak szalona, trzepocząc rzęsami. Mścicielka mimowolnie prychnęła. Król wilkołaków rzadko chodził sam spać. A jeszcze rzadziej zachowywał się przyzwoicie. Dla Miry było to nie do pomyślenia. Ona przestrzegała zasad, które ustanowiono tysiące lat temu. Musiała. Jako Mścicielka i Strażniczka Praw. Nie mogła pozwolić sobie na samowolkę...               O mało się nie roześmiała. Była potężna, niebezpieczna i w zasadzie nikt nie mógł jej zaszkodzić. Wszyscy tak bali się jej zdolności, że robili w gacie na sam dźwięk jej imienia. Nie żeby jej to przeszkadzało. Była dobra w rozsiewaniu strachu i paniki. Pomagało jej to, gdy ścigała kolejne cele. Nagle Theo stracił zainteresowanie kelnerką. Wyprostował się gwałtownie i zaczął węszyć. Mira uniosła brew i uśmiechnęła się upiornie.                 -To twoja sprawka?-zapytał z wyrzutem, po francusku. Jej uśmiech s

Fantastyka moimi oczami

             Inspiracje Kiran. Gdyż Kiran jeszcze nigdy nie robiła tego, co powinna. A powinna pisać magisterę. Dokształcać się.Robić coś... no bo ja wiem? Twórczego? A jak to ze mną bywa, czytam. Czytam fantasy. To jest chyba mój ulubiony gatunek literacki. Oczywiście, plus wszystkie jego pochodne... Czasu nie mam wiele, wiecie, praca! Jak chodziłam do szkoły, to jakoś tego czasu duużo się znajdowało, a teraz? Doba okazała się być za krótka, a moje własne ciało mnie zdradza, gdy dopada mnie ni z tego ni z  owego migrena ;/              Ah! Ale to na kiedy indziej! Praca nie jest najlepszym tematem do rozmów, gdyż chyba jeszcze nikt w całym wszechświecie na nią nie narzekał! Nie jestem wyjątkiem pod tym względem.              Jak mówiłam: czytam fantasy. A wszystko zaczęło się, gdy miałam jakieś 13 lat. I moja Mama przyniosła mi Harrego Pottera. Do tego momentu książki mogłyby nie istnieć... pomijając epizody z Kubusiem Puchatkiem, Pinokiem, czy jakimiś nieprawdopodobnymi bajkami, ta

Praktyki 2016, czyli Skansen!

               Witam!                Jak część zapewne zauważyła, mam całkiem płodny okres jeśli idzie opisanie. I ani sekundy czasu wolnego! Ale od początku.                Tak więc - egzamin z Historii Regionu Lubelskiego zdałam. Na 4 o.O Co jest naprawdę szokujące, ale widać tę grubą, mającą ponad tysiąc stron książkę, opłacało się przez bite dwa tygodnie wałkować! I oficjalnie sesja zakończona!                Od 11 lipca do 5 sierpnia miałam swoje pierwsze praktyki na UMCSie! Praktyki trzeba załatwić sobie samemu (no wtf?? wcześniej po prostu dostawałeś przydział... wait! to było na archeologii... ;/) . Jako iż jestem na specjalności/specjalizacji/kij wie jak to nazwać dziedzictwo historyczne regionu (w skrócie regionalistyka), pytanie brzmiało: gdzie takie praktyki odbyć? Przyszłość rysowała się nie najgorzej w maju: biblioteki, muzea regionalne, muzea w ogóle, skanseny i tym podobne miejsca. W moim przypadku padło ostatecznie na Skansen w Lublinie, czyli Muzeum Wsi Lubelskiej.

Była sobie dziewczyna...

                 Była sobie dziewczyna. Powiedzmy, że na imię miała Wiktoria. Wiktoria, bogini zwycięstwa. Zawsze dostawała to czego chciała. Była ładna, a przynajmniej na tyle, by się nią zachwycać, ale nie na tyle by powodowała wypadki na przejściach dla pieszych.         Wiki miała talent. Dobrze pisała. Właściwie dobrze wychodziło jej wszystko. Ale w niczym nie była najlepsza. To jednak Wiki wystarczało. Jako nastolatka pisała dużo. Całe stosy opowiadań walały się po jej pokoju. Niedokończonych, zakończonych, świstków papierów, chusteczek z zapisanymi pomysłami... Nawet na paragonach potrafiła w kilku słowach ująć rodzący się pomysł.          Tak więc Wiki pisała. Dużo pisała. Co prawda, była introwertyczką. Nie miała wielu przyjaciół, ale nigdy jej to nie przeszkadzało. Miała swojego psa. A pies, jak wiadomo, jest najlepszym przyjacielem człowieka. Więc jej pies, powiedzmy Reksio, chadzali sobie na spacerki razem, rozmawiali i bawili się.           I tak toczyło się sie

Krew nie woda* 2

       Kampania wyborcza biegła swoim rytmem, już jutro głosowanie, a potem zliczanie wyników. Premier był pewny swego-rozwiązanie jakie mu zaproponowano, cieszyło go niezmiernie. Wychodził przed wyborcami na postępowego, rozsądnego polityka, takiemu, któremu watro zaufać, a tym samym - zagłosować! Sondaże były bardzo obiecujące, nawet te, które zlecili jego przeciwnicy! Owczarek z radością popijał w samotności whiskey. Naprawdę, uwielbiał ten trunek! Choć polską, przaśną wódką nie pogardzi!          No i Mira wyjechała! To był jego największy powód do radości. Pozbył się tego problemu w szpilkach, utemperował tego durnia, Radziwiłła, który prawie narobił w gacie ze strachu na widok białowłosej wiedźmy. Owczarek zaśmiał się złośliwie. Mina hrabiego, gdy Mira wywlokła go z twierdzy nie do zdobycia-bezcenna! Co prawda, zrobiła z tego przedstawienie dla wszystkich nieludzi w okolicy, ale co tam! Owczarek dopiął swego, nie musiał nikomu się rewanżować, gdyż Strażniczka rozwiązała pr