Przejdź do głównej zawartości

Krew nie woda* 2





       Kampania wyborcza biegła swoim rytmem, już jutro głosowanie, a potem zliczanie wyników. Premier był pewny swego-rozwiązanie jakie mu zaproponowano, cieszyło go niezmiernie. Wychodził przed wyborcami na postępowego, rozsądnego polityka, takiemu, któremu watro zaufać, a tym samym - zagłosować! Sondaże były bardzo obiecujące, nawet te, które zlecili jego przeciwnicy! Owczarek z radością popijał w samotności whiskey. Naprawdę, uwielbiał ten trunek! Choć polską, przaśną wódką nie pogardzi!
         No i Mira wyjechała! To był jego największy powód do radości. Pozbył się tego problemu w szpilkach, utemperował tego durnia, Radziwiłła, który prawie narobił w gacie ze strachu na widok białowłosej wiedźmy. Owczarek zaśmiał się złośliwie. Mina hrabiego, gdy Mira wywlokła go z twierdzy nie do zdobycia-bezcenna! Co prawda, zrobiła z tego przedstawienie dla wszystkich nieludzi w okolicy, ale co tam! Owczarek dopiął swego, nie musiał nikomu się rewanżować, gdyż Strażniczka rozwiązała problem; ani nie musiał wypełniać przyrzeczeń i obietnic, danych  za złapanie Radziwiłła. Życie było piękne!
          Co prawda tryumf nie trwał długo - Owczarek musiał w końcu zrobić coś spektakularnego, by wygrać kampanię... Na przykład pogodzić zwaśnione frakcje! Ale nie był oto trudne, przed kamerami każdy zgrywa kogoś kim nie jest. Uśmiechy, uściski, przytulasy... O tak, politycy byli największymi hipokrytami jakich spotkał w swoim nieludzkim życiu.
         Jedno nie dawało mu spokoju i kładło się cieniem na sukcesie - skąd wziął się w Polsce wilkołak? Mały, brudny i do tego zagłodzony? Wilkołaki polowały jak szalone, gdy nie miały co jeść. A to dziecko wyglądało... cóż, jak kupka nieszczęścia. Mira wsadziła smarkacza do swojego Maserati i odjechała. Wpierw jednak nakarmiła go i wykąpała. Dziecko się nie odzywało. Nie dawała żadnego znaku, ze rozumie co się wokół dzieje. Ot, gapiło się w przestrzeń oczami martwymi jak lalka. Owczarek wzdrygnął się. Nawet teraz myśl o wilkołaku sprawiała, że drżał.A może myśl, że ktoś działa bez jego wiedzy na jego terenie? Bo jeśli tak...
        Rozmyślania przerwał mu dźwięk telefonu. Zerknął na aparat, który uparcie dzwonił dalej. W końcu z westchnieniem odebrał.
         -Owczarek - rzucił zimno. Nikt nie dzwoniłby do niego na TEN numer. Chyba, że był jednym z podziemnych.
         -Witam, premierze! - usłyszał głos Radziwiłła. Zmełł w ustach przekleństwo. Owszem, Mira przesłuchała hrabiego, ale potem go wypuściła i jednocześnie załatwiła stołek w ministerstwie, oznajmiając, że Owczarek ma mieć oko na Radziwiłła. Rzecz jasna, premier RP bardzo żałował, że Mścicielka nie pozbyła się tego arystokratycznego problemu. Ale co poradzić? Hrabia przynajmniej spokorniał!
         -Czego?- zapytał nieprzyjemnym tonem.
         -Mira wyjechała, prawda? - zapytał radośnie.
         -Tak, ale o tym chyba wszyscy wiedzą? - Po cholerę ten dureń dzwoni?
         -Tak, tak! Ale ja w innej sprawie! Co do tego miejsca w twoim sztabie.., - Owczarek chciał czymś rzucić. Ale nie mógł sobie na to pozwolić. Po prostu to by zrujnowało jego image. - To czy moglibyśmy porozmawiać...
         -Nie. - uciął ostro premier. - Mira wymogła na mnie obietnicę. Ale nie licz, że dorwiesz się do jakiegoś dobrego stanowiska! Ciesz się, że Mścicielka nie zabiła cię, zamiast mi tu dupę zawracać! - warknął z furią.
         -Oj przestań się złościć! Było minęło! - Radziwiłł nie przejął się  wybuchem szefa. Owczarek zamknął oczy i policzył do dziesięciu. Wolno. A potem jeszcze raz. Znowu nie pomogło.
         -Na stołek w ministerstwie trzeba sobie zasłużyć - syknął Owczarek. - A ty dostaniesz go za nic. Zrobiłeś burdę i nagrodzono się za to. Ale uważaj. Mira nie pojawi się dłuższy czas w Warszawie. I nie będzie miał ci kto dupy uratować, gdy coś spieprzysz - warknął do słuchawki, a potem trzasnął nią. Odchylił się na oparcie fotela. Pierdolony Radziwiłł! Pierdolona kampania! Pierdolona Polska!
***
         Maserati zajechało na jedną z najbiedniejszych dzielnic Paryża. Menele aż rozdziawili usta ze zdumienia na widok takiej bryki. Do ich skacowanych umysłów powoli docierało, że właściciel tego cuda musi być bardzo bogaty. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły i z gracją wysiadła kobieta ubrana w czarne spodnie w kant, szpilki i białą koszulę z żabotem. Koszulę pod szyją miała spiętą kameą. Srebrne włosy opadały swobodnie na ramiona. Na twarzy miała wielkie, przeciwsłoneczne okulary, choć słońca nie było widać. Przeszła na drugą stronę samochodu i otworzyła drzwi od strony pasażera. Pochyliła się i wyjęła z środka dziecko. Umyte i ubrane w równie drogie rzeczy, jakie ona sama miała na sobie. Z dzieckiem na ręku, podeszła do trzech meneli.
          -Popilnujcie mi auta - rzuciła i prośbę swą poparła banknotem stu eurowym. Mężczyźni zagapili się na nią jak na jakieś bóstwo. - Tylko jak stąd znikniecie, znajdę was - dodała z upiornym uśmiechem na pełnych ustach w kolorze ciemnego burgunda. Cała trójka zgodnie pokiwała zapitymi łbami. Nie zamierzali się sprzeciwiać i tak donikąd się nie wybierali. A ta laska wyglądała na groźną, mimo ładnego ubioru. 
          Mira oddaliła się niespiesznym krokiem w kierunku walącej się kamienicy. Nie zapukała. Mijało się to z celem. Poza tym, drzwi ledwo trzymały się na zawiasach. Skądś dobiegł ją płacz dziecka i wrzaski rodziców. Smród alkoholu, ścieków i śmieci przytłaczał jej wrażliwe zmysły. Dzięki Bogu, umiała to ignorować. Co nie zmniejszało dyskomfortu, jaki odczuwała. Weszła do środka, a potem schodami na górę. Kierowała się intuicją, jak zwykle. Stanęła przed obdrapanymi drzwiami na ostatni, czwartym piętrze. Zza drzwi dobiegała przytłumiona muzyka, rytmiczne walenie w bębny. Mira czuła też trawkę i tytoń. I to nie byle jaki! Tylko ten z najwyższej półki! Dziecko apatycznie wpatrywało się w drzwi. Mścicielka nie chciała wiedzieć dlaczego. Odstawi go do watahy, niech się zajmą smarkaczem. umyła go, ubrała i nakarmiła. To dość, nawet jak na nią. Zacisnęła dłoń w pięść. Już miała zapukać, ale rozmyśliła się, słysząc piski z pokoju. Cofnęła się o krok, przybrała odpowiednią postawę i z buta otwarła drzwi, które, a to pech!, wyleciały z zawiasów w chmurze kurzu. Wilkołaki zerwały się na równe nogi. A przynajmniej próbowały. Ich mózgi przeżarte narkotykami nie bardzo kontaktowały i chyba nie rozpoznały Mścicielki, gdyż jakiś kretyn się na nią rzucił. Mira wykonała śliczne kopnięcie, zwalając delikwenta z nóg. 
          -Kim ty kurwa jesteś?! -wrzasnął jakiś pokurcz. Mira nie raczyła odpowiedzieć.
          -Ja do alfy-oznajmiła płynnym francuskim. 
          -A co mnie to obchodzi, dziwko!? Rozjebałaś mi drzwi! -awanturował się dalej. Mira prychnęła. Dureń siedział na podłodze i wygrażał jej pięścią. Mścicielka zlustrowała go spojrzeniem i kopnęła w szczękę. Szczurowaty wilkołak, w ogóle nie przypominający dryblasa, z jakimi Mira miewała najczęściej do czynienia, zwinął się w kłębek, trzymając za twarz. Wył, tamując krwawienie z rozwalonego nosa. 
          -Alfa. Gdzie znajdę alfę?-ponowiła pytanie, rozglądając się dookoła. 
          -Nie ma go! -wrzasnęła kobieta, kuląca się w kącie. Mira oceniła jej wiek i aż uniosła brwi. Dziewczynka. Ile mogła mieć lat? Szesnaście? 
          -To wiem -prychnęła. -Gdzie jest alfa?
          -Wyjechał z miasta-dziewczątko najwyraźniej jako jedyne zachowało zdrowy rozsądek w oparach haszyszu. -Nie wiemy gdzie. On... jego nie ma-szepnęła, z rozpaczą patrząc na Mirę. Mścicielka straciła smarkulą zainteresowanie. Skoro nic nie wiedziała... Cóż, straciła tylko czas. Wyszła z mieszkanka. Szybko zeszła na dół. Opuściła zatęchłą kamienicę. Jej auto wciąż stało na kostce, a wokół niego tłumek gapiów. Ludzi przypominających strachy na wróble. Wychudzeni, zabiedzenie, aż czuć było od nich rozpacz. Skrzywiła się, gdy podeszła do samochodu.
          -Zjeżdżać!-warknęła. Jej trzej pomocnicy od razy zaczęli rozpędzać tłumek. Mira posadziła dziecko do auta. Zatrzasnęła drzwi i odwróciła się do zadowolonych z siebie meneli. Wręczyła im drugi banknot. Trójka zapiała ze szczęścia, choć Mira nie wątpiła, że jak tylko odjedzie rozpocznie się walka o pieniądze. Wsiadła do samochodu i ruszyła z piskiem opon. Musiała odnaleźć Theo. I to jak najszybciej. Zerknęła niespokojnie na dziecko. To milczenie jej się nie podobało. A Theo mógł znać odpowiedzi. Gdzie jesteś, Theo?
***
             W Polsce niewiele się zmieniło. Wygrali faworyci, czyli koalicja Owczarka. Ludzie radośnie poklepywali się po plecach, licząc, że tym razem partia rządząca dotrzyma słowa i danych obietnic. Że Polska będzie krajem miodem i mlekiem płynącym.
            Cóż, naiwność ludzka nie znała granic.
***
            -Jak to? - Mira przechadzała się po wielkim mieszkaniu, tupiąc wściekle obcasami. Zerknęła na blondyna z irytacją w jasnych oczach. 
            -Normalnie! Skąd mam wiedzieć, kto w Polsce robi to zamieszanie? - rzucił, rozwalony, półnagi mężczyzna na kanapie. To było jego mieszkanie. Mira wprosiła się, jak zwykle nie podając powodu. Rozmawiali po francusku, a dziecko gapiło się na nic. Bez słowa, bez mrugnięcia. 
            -Jesteś królem! - warknęła Mira. - Kto ma wiedzieć, jak nie ty?
            -O ile dobrze pamiętam, to z Polski wygnaliście wszystkie wilkołaki. Ja się nie babram w tym szambie, które nazywasz swoim, rodzinnym krajem - parsknął. Theo był królem od czasów zabicia jego poprzednika, jakieś dwie dekady temu. Mira wolała tamtego wilkołaka, który robił w gacie na jej widok, od smarkatego Theo, wiecznie podrywającego Mścicielkę i wiecznie bezczelnego.
            -Bo to mój rodzinny kraj-parsknęła.-A to, że obecnie zrobiono z niego arenę rozgrywek politycznych całego świata, to już nie mój problem. Globalizacja i te sprawy-westchnęła. 
            -Dobra, zostaw mi smarkacza. Coś się wymyśli. Mam kilka samic, które chętnie przygarną takie zabiedzone szczenie-dodał. Nawet nie raczył wstać. 
            -Będę go odwiedzać-zaznaczyła Mira.-To moja zdobycz. I chcę wiedzieć co mu zrobiono. Nie miał żadnych ran zewnętrznych, po prostu... milczy. 
            -Wyluzuj, Mścicielko. My się tym zajmiemy. Możliwe, że był człowiekiem, a przemiana w tak młodym wieku odbija się na psychice... W każdym właściwie. Ciężko przyjąć do wiadomości ilość bodźców z zewnątrz, zwłaszcza w takiej ilości - Theo w końcu podniósł zgrabny tyłek. Spodnie wisiały mu nisko na biodrach. Napiął mięśnie, a Mira wywróciła oczami. Popisywał się. Jak zawsze. Podszedł do dziecka, które nie okazało żadnych uczuć. -Sara!-ryknął, a od tego głosu zatrzęsły  się ściany. Dziecko zakryło uczy dłońmi. Mira uniosła brew. W końcu jakaś reakcja. -Sprowadź mi tu Kath. Weźmie to dziecko pod opiekę.
            -Na rozkaz, Alfo-Sara ukłoniła się i wyszła, popatrując czujnie na Mścicielkę. Mira uśmiechnęła się upiornie.  Więc jej urok wciąż działał! Była zadowlona z przerażenia, jakie wzbudza. 
            -Ten uśmiech jest paskudny-rzucił Theo, wpatrując się w Mirę. Mścicielka wiedziała, że będzie chciał ją zaciągnąć do łóżka.  A ona tradycyjnie odrzuci go. I tak od dwóch dekad. 
             -Daruj sobie-sprowadziła go na ziemię.-Jesteś królem wilkołaków. Alfą. Przecież nie będziesz sypiać z wrogiem-dodała. 
             -A czemu nie?-zbliżył się do niej ruchem drapieżnika osaczającego ofiarę. -Uważam, że to będzie niezapomniane doświadczenie. Dla nas obojga. -nachylił się a Mira wyciągnęła rękę i odepchnęła go.
             -Dość-rzuciła ostrzegawczo.
             -Jak możesz mi się oprzeć? W końcu jestem... taki boski!-dramatycznym gestem odrzucił włosy do tyłu. Mira uniosła brew. -No dobrze! Wiem, że jestem nieco młodszy, ale chyba wolisz młodszych, bo ci w twoim wieku to już stare pryki, a ty wciąż jesteś młoda.
             -Masz talent, Theo-mruknęła Mira.-Schlebić i obrazić jednym komplementem.
             -Eh... Poddaję się! -wyrzucił ręce do góry i opadł na fotel. W tym samym momencie do pokoju weszła niziutka, pulchna kobieta. -Kath! Wchodź, wchodź!-Theo ucieszył się na widok wilkołaczycy. -To jest nasz mały problem-wskazał na dziecko. Kath od razu wzięła się do pracy, zaczęła mówić do brzdąca, ale nie okazywała przy tym zdziwienia. Była oazą matczynej miłości. Mira nie potrafiła się nadziwić jakim cudem ta krwiożercza bestia, która biega w skórze wilka przy każdej pełni, teraz grucha jak zawołana mamuśka. Zabrała dzieciaka, który popatrzył po raz pierwszy na Mirę. Coś w jego oczach błysnęło, a Mścicielka się wzdrygnęła. Nagle zaczęła się zastanawiać, czy zostawienie smarkacza wśród wilków to dobry pomysł. 
            -Wracam do Polski. Chcę wytropić wichrzyciela. I proszę o pozwolenie na zabicie go.
            -Nie potrzebujesz mojego pozwolenia-odparł Theo. 
            -Oczywiście, że nie-prychnęła.-Ale mam jakieś resztki przyzwoitości.
            -Jadę z tobą-oświadczył Theo. Mira pobladła. 
            -Coś ty powiedział?
            -Skoro tak bardzo chcesz się bawić w formalności, to jadę z tobą. Skoro to robota wilkołaka, moim obowiązkiem jest wspomóc Mścicielkę w jej szlachetnej misji pozbycia się problemu.
            -Nie.
            -Ależ ja cię nie pytam o zdanie. Ja cię informuję, że jadę. Do Polski.  
            Mira wyszła. Czy wszyscy ostatnio poszaleli? Najwyraźniej tak. Nie mogła zabronić królowi wilkołaków poszukiwań zdrajcy. Nie mogła zabrać go ze sobą, bo w Polsce wciąż byli nieludzie pamiętający pogrom wilkołaków sprzed tych kilkudziesięciu lat. Potrzebowała wódki. Natychmiast.
***
              Polowanie się rozpoczęło. Ruszyła Mścicielka i król wilkołaków, Theo Francuski. Polska, po niedawnych wyborach, była spokojna i uśpiona. Ludzie i nieludzie nie spodziewali się burzy. Nikt nigdy nie spodziewa się burzy, aż ta go zastanie w najmniej oczekiwanym momencie. Wszystko co najgorsze dopiero miało nadejść. 
~*~
            Ukończona część druga Krew nie wody, choć prawdę mówiąc nie bardzo wiedziałam jak to ugryźć. W końcu książka kończy się tu, gdzie ja rozpoczynam całą opowieść... Pisać kontynuację? Nie pisać?
            Sesja się zbliża wielkimi krokami. Jak już wdepnę w ten okres nauki, to się szybko stamtąd nie wyrwę. Obecnie dobrze mi się pisze i tworzę opowiadania, rozdziały, etc. A powinnam pisać magisterkę! Eh... Może Wy wiecie, czy ktoś napisał książkę o tym, jak się pisze scenariusze sztuki teatralnej? Albo filmowej? Albo adaptacje? Byłabym wdzięczna za pomoc!
            Oki, dość biadolenia! Dzięki za komentarze!
            Pozdro!
            K.L. 
             

Komentarze

  1. No niestety nie jestem w stanie Ci pomóc. ^^' A po co Ci to? xD
    Ja już mam sesję, jeden egzamin za mną, kolejne w poniedziałek i środę. Dziś cały dzień ślęczę nad literaturą japońską. Bardzo mnie to ciekawi, jeśli tylko o tym czytam, ale jak mam się czegoś uczyć, wiedząc, że powinnam coś wiedzieć na egzamin, to oczywiście jak na złość nic mi do głowy nie wchodzi. :(
    Co do opowiadania, ciekawa jestem przede wszystkim tego, jak potoczy się dalszy los tego małego wilkołaka. Biedaczek. ;_;
    Buziaki i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak! O matko, jak ja czekałam na kontynuację! Na wstępie już mówię, że czekam na ciąg dalszy! Nie możesz zostawić nas w takiej niepewności, miej sumienie!
    Mira to mistrzostwo świata, a nie postać. Prawdziwa profesjonalistka w swoim fachu, chłodna i skuteczna. Poza tym, ma w sobie coś, co każe ją szanować. Nawet jeśli to szacunek ze strachu.
    Och, ten Radziwiłł to ma tupet! Nie dość, że dostał stołek w ministerstwie, podczas kiedy powinna zostać z niego mokra plama, to jeszcze ma jakieś "ale".
    Theo. Tak, tego typa bym nie zniosła. Chociaż ma w sobie jakiś sympatyczny urok. I ma w sobie coś z takiego rozwydrzonego dziecka, które nie przywykło do odmowy.
    Ogólnie ciekawa jestem, kto sieje to zamieszanie. I o co chodzi z tym dzieckiem? Czemu jego spojrzenie tak niepokoiło Miarę? Coś jest na rzeczy. I ja chcę wiedzieć co.

    O rety, nie nam pojęcia czy ktoś coś takiego napisał. Ale mogę zapytać u nas w bibliotece. Jeśli tam nie wiedzą, to nigdzie nie będą wiedzieli. XD

    Pozdrawiam - Andzik

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak, ale napisałam rozdział! Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

10 dram, które mnie urzekły...

        ... i które obejrzałam w tym roku xD         Nigdy wczesniej nie brałam się za dramy. Tak jakoś...uznałam, że mangi są najlepsze i nie ma sensu zawracać sobie du*y najpewniej beznadziejnymi próbami ekranizacji... Myślałam: "To będzie tak jak z książkami! Ekranizacje są beznadziejne!" (przynajmniej w większości). No i powód numer dwa: dostęp do neta. Z tym to bywało ciężko... Jak się ma młodszych braci i jeden komp na 3 osoby...          Ale co tam! Dorobiłam się własnego lapka, podłączyłam do sieci... I odkryłam, że dramy nie są jednak aż takie złe! Nauczyłam się nie patrzeć na mangi, które czytałam, a które trafiły na ekran. Poza tym- zainteresowały mnie też dramy nie kręcone na podstawie mang... No i coś co mnie bawi do teraz- Koreańczycy i Japończycy robiący te same dramy, z tą samą lub zbliżoną fabułą... Przykład?  You're Beautiful. Znane też (w Korei) jako Minamysinyeoeo lub (w Japonii) jako Ikemen desu ne.  Tajwańska wersja też powstała =) Czy tylko mnie t

Pamiętniki Wampirów, a Pamiętniki Wampirów...

            ... czyli między książką a serialem.                       Z nudów zaczęłam czytać Pamiętniki  Wampirów.  I byłam zszokowana tym jak bardzo książka różni się od filmu! Lecz zanim przejdę do tematu moich dzisiejszych rozważań, uprzedzę, że cały wpis może zawierać spojler dotyczący zarówno Pamiętników... ,  jak i innych przykładowych filmów/ serialów i książek.            Tak więc czytacie na własną odpowiedzialność!            Może nie jestem na czasie- w końcu słynna era wampirów  przeminęła i teraz mamy zupełnie inne czasy, zupełnie inne prądy w popkulturze i... ogólnie, jest zupełnie inaczej, niż wtedy gdy to ja byłam nastolatką! Wiem, brzmi to nieco chaotycznie, ale! W końcu dotrę do sedna sprawy.            Więc zaczynajmy!            Różnice:            -Elena w książce jest blondynką, nie brunetką jak w serialu            -Elena ma czteroletnią siostrę, nie brata            -Bonnie jest ruda            -Elena ma dwie przyjaciółki: Meredith i Bonnie.

Wycieczka na Śląsk... Czyli Dzierżysław 2013!

         Witam, witam!           W związku z tym, że nie mam w ogóle weny na pisanie, zamieszczam mały wycinek mojego życia... Tzn. praktyk studenckich. Archeologicznych praktyk studenckich. A jeszcze ściślej: praktyk powierzchniowych, zwanych potocznie "powierzchniówkami".          Jak podaje pewna bardzo mądra książka pani Doroty Ławeckiej pt. "Wstęp do archeologii" (którą na pierwszym roku wryłam na pamięć do egzaminu xd) Badania powierzchniowe  są obecnie najczęściej stosowaną metodą prospekcji archeologicznej. Polegają one na dokładnej penetracji wyznaczonego terenu w poszukiwaniu śladów działalności człowieka w przeszłości. (Rozdział 2.1, str. 42, Warszawa 2011, z zbioru własnego) No, to tyle teorii! Wiem z doświadczenia, że to nic nikomu nie mówi!      W jednym rzędzie, tyralierą ustawiają się archeolodzy (tudzież- studenci) i idą przed siebie, aż do końca pola (który to koniec może być i za 5 kilometrów). Co robią w międzyczasie? Aaa... gapią się pod