Witam!
Jak część zapewne zauważyła, mam całkiem płodny okres jeśli idzie opisanie. I ani sekundy czasu wolnego! Ale od początku.
Tak więc - egzamin z Historii Regionu Lubelskiego zdałam. Na 4 o.O Co jest naprawdę szokujące, ale widać tę grubą, mającą ponad tysiąc stron książkę, opłacało się przez bite dwa tygodnie wałkować! I oficjalnie sesja zakończona!
Od 11 lipca do 5 sierpnia miałam swoje pierwsze praktyki na UMCSie! Praktyki trzeba załatwić sobie samemu (no wtf?? wcześniej po prostu dostawałeś przydział... wait! to było na archeologii... ;/) . Jako iż jestem na specjalności/specjalizacji/kij wie jak to nazwać dziedzictwo historyczne regionu (w skrócie regionalistyka), pytanie brzmiało: gdzie takie praktyki odbyć? Przyszłość rysowała się nie najgorzej w maju: biblioteki, muzea regionalne, muzea w ogóle, skanseny i tym podobne miejsca. W moim przypadku padło ostatecznie na Skansen w Lublinie, czyli Muzeum Wsi Lubelskiej.
Taki oto miałam widoczek z okna biblioteki (ok, z schodów przed dworem!). Dwór mieści się w samym centrum skansenu i nie sposób go przeoczyć! Wygląda jak miejsce, no, z innego świata. Jednym z pytań, które się przewijały, było "jak się Pani pracuje w takim bajkowym miejscu?". Pracuje się dobrze. Osobiście nie odczuwałam jakoś wielkiej dwoistości, o której mówili inni pracownicy, o cofnięciu się w czasie, o przestawieniu się z trybu praca, w tryb dom. Nie wiem czemu, ale jestem jak kameleon - umiem się dostosować do miejsca i czasu już po dwóch, trzech dniach.
Tak więc zakres moich obowiązków różnił się drastycznie do tego, co robili moi koledzy w innych sektorach. Ja miałam sprzątać, pilnować i oprowadzać (co za tym idzie - musiałam poznać historię dworu i całego sektora dworskiego). Mogłabym Wam tu całą historię dworu przytoczyć, ale nie sądzę by to kogoś ciekawiło, a jak ciekawi - zapraszam do Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie i na zwiedzanie! Jako iż mi się praktyki skończyły, mnie we Dworze nie zastaniecie.
Jakie są plusy takiej pracy? Mogłam bezkarnie sobie po dotykać wszystkie zabytki, jakie tylko zobaczyłam! Serio! Oczywiście, jak nikt nie patrzył xD No i zobaczyć, jak wygląda praca różnych działów w muzeum, na przykład Etnografii (mój dział to Edukacja). I powiem Wam, że Edukacja ma najfajniej. Owszem, użerasz się z turystami, którzy z jakiegoś powodu nie ogarniają, że Skansen to MUZEUM, a w muzeum NICZEGO SIĘ NIE DOTYKA. Ale szczerze? Są ludzie, którym za cholerę nie da się tego przetłumaczyć! To już dzieci są rozumniejsze! Wiecie, dzieci zerkały na mnie i patrzyły czy akurat nie kontroluję kogoś innego, a potem zbliżały się do jakiegoś zabytku (na przykład dubeltówki) i dotykały. Palcem. Cóż, a ja im wywijałam numer i głośno chrząkałam, przyłapany dzieciak czerwienił się i odskakiwał. Jestem wredna xD
Z historii, które bawią mnie do teraz: w salonie jest patefon (gramofon no) i jak oprowadzałam grupkę z dzieciakami, taki chłopczyk, w wieku na oko 8 lat, podszedł do tego patefonu, jak o nim mówiłam (a patefon działa!), zaczął wyciągać rączki, a ja na to "Ale nie wolno go dotykać". Zatrzymał się, zgarbił i rzucił mi obrażone spojrzenie. Rodzice śmiali się dobre pięć minut z jego miny :D A ja śmieję się nawet teraz.
Kolejna historia: do Dworku przychodzi taka starsza pani, no, taka babcia! Ogląda sobie wszystko i mówi do mnie "To wygląda jakby ta rodzina miała zaraz tu wrócić! Jakby tu nadal ktoś mieszkał! Wie Pani, to mnie wzrusza!". Opowiadał jeszcze chwilę i miała łzy w oczach. Rozumiem jej uczucia, scenariusz (owszem, do każdego obiektu jest scenariusz) zakłada, że we Dworze z Żyrzyna mieszkała rodzina trzyosobowa i ewentualni goście. Całość jest tak wystylizowana, jakby naprawdę ktoś tam mieszkał. Gdyby nie czujnik ruchu, można by pomyśleć, że zaraz wróci dziedzic z polowania z nowym trofeum! A dziedziczka jest w ogrodzie i siedzi na tych eleganckich, wiklinowych meblach i popija herbatę (albo kawę).
Najlepsze momenty to te, w których oprowadzałam turystów i oni byli naprawdę zainteresowani tym co im mówiłam! Dzięki temu jakoś tak płynnie przechodziliśmy do każdego pomieszczenia, bez niezręcznej ciszy, było dużo żartów i śmiechu. Tak, podobała mi się ta praca. Choć, co prawda, fajnie nie zawsze było. Zdarzyła mi się grupka obcokrajowców, którym za cholerę nie mogłam przetłumaczyć, że to muzeum! A mieli tłumacza, żeby nie było. I co? Wpakowali mnie w kłopoty, gdyż opiekun Dworu zmył mi głowę za "niepanowanie nad grupą". Eh... Miałam minę zbitego psiaka. A potem się wkurzyłam! Bo kurde, ja się tu produkuję, opowiadam, dokształcam, by żadnym pytaniem nikt mnie nie zagiął, a tu ci się takie mendy trafiają, co nic ich nie interesuje, przelecą całość, nawet nie obejrzą i rozchrzaniają zwiedzanie innym osobom! Zwłaszcza to ostatnie! Byłam tak zła, że musiałam czekoladę zjeść. Ludzie, jak idziecie do muzeum, to się zastanówcie po co idziecie. Mój osobisty apel.
Jak część zapewne zauważyła, mam całkiem płodny okres jeśli idzie opisanie. I ani sekundy czasu wolnego! Ale od początku.
Tak więc - egzamin z Historii Regionu Lubelskiego zdałam. Na 4 o.O Co jest naprawdę szokujące, ale widać tę grubą, mającą ponad tysiąc stron książkę, opłacało się przez bite dwa tygodnie wałkować! I oficjalnie sesja zakończona!
Od 11 lipca do 5 sierpnia miałam swoje pierwsze praktyki na UMCSie! Praktyki trzeba załatwić sobie samemu (no wtf?? wcześniej po prostu dostawałeś przydział... wait! to było na archeologii... ;/) . Jako iż jestem na specjalności/specjalizacji/kij wie jak to nazwać dziedzictwo historyczne regionu (w skrócie regionalistyka), pytanie brzmiało: gdzie takie praktyki odbyć? Przyszłość rysowała się nie najgorzej w maju: biblioteki, muzea regionalne, muzea w ogóle, skanseny i tym podobne miejsca. W moim przypadku padło ostatecznie na Skansen w Lublinie, czyli Muzeum Wsi Lubelskiej.
Tak oto wygląda główne wejście do Skansenu, z którego nie korzystałam prawie w ogóle. Początek praktyk wyglądał... nieciekawie. Miałam wrażenie, że nikt nie wie co z nami zrobić! Ot, wpada grupa osób na praktyki, nie mająca zielonego pojęcia o działaniu muzeum i co z tym fantem teraz zrobić? Plącze się toto pod nogami, kawy parzyć się im nie każe, gdyż mimo wszystko wypadałoby by czegoś się nauczyli... Ok! Więc do grabienia liści! Albo do noszenia zabytków i dekorowania chat! Hm... Na szczęście (albo i nie, zależy jak na to patrzeć) jestem kobietą. Więc pracy fizycznej nikt mi nie zlecił. A swoje tony ziemi już przerzuciłam, na archeologii. Może pamiętacie jeden taki wpisy? Dzierżysław. Komediowy opis tego jak pracuje archeolog. Cóż, tu komedii nie będzie.
Mój przydział to Dwór z Żyrzyna. Pierwsza myśl? Gdzie jest ten cholerny Żyrzyn??? Cóż, jeśli kogoś to ciekawi, Żyrzyn jest koło Puław. Trasa Warszawa-Lublin.
Tak więc zakres moich obowiązków różnił się drastycznie do tego, co robili moi koledzy w innych sektorach. Ja miałam sprzątać, pilnować i oprowadzać (co za tym idzie - musiałam poznać historię dworu i całego sektora dworskiego). Mogłabym Wam tu całą historię dworu przytoczyć, ale nie sądzę by to kogoś ciekawiło, a jak ciekawi - zapraszam do Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie i na zwiedzanie! Jako iż mi się praktyki skończyły, mnie we Dworze nie zastaniecie.
Jakie są plusy takiej pracy? Mogłam bezkarnie sobie po dotykać wszystkie zabytki, jakie tylko zobaczyłam! Serio! Oczywiście, jak nikt nie patrzył xD No i zobaczyć, jak wygląda praca różnych działów w muzeum, na przykład Etnografii (mój dział to Edukacja). I powiem Wam, że Edukacja ma najfajniej. Owszem, użerasz się z turystami, którzy z jakiegoś powodu nie ogarniają, że Skansen to MUZEUM, a w muzeum NICZEGO SIĘ NIE DOTYKA. Ale szczerze? Są ludzie, którym za cholerę nie da się tego przetłumaczyć! To już dzieci są rozumniejsze! Wiecie, dzieci zerkały na mnie i patrzyły czy akurat nie kontroluję kogoś innego, a potem zbliżały się do jakiegoś zabytku (na przykład dubeltówki) i dotykały. Palcem. Cóż, a ja im wywijałam numer i głośno chrząkałam, przyłapany dzieciak czerwienił się i odskakiwał. Jestem wredna xD
Z historii, które bawią mnie do teraz: w salonie jest patefon (gramofon no) i jak oprowadzałam grupkę z dzieciakami, taki chłopczyk, w wieku na oko 8 lat, podszedł do tego patefonu, jak o nim mówiłam (a patefon działa!), zaczął wyciągać rączki, a ja na to "Ale nie wolno go dotykać". Zatrzymał się, zgarbił i rzucił mi obrażone spojrzenie. Rodzice śmiali się dobre pięć minut z jego miny :D A ja śmieję się nawet teraz.
Najlepsze momenty to te, w których oprowadzałam turystów i oni byli naprawdę zainteresowani tym co im mówiłam! Dzięki temu jakoś tak płynnie przechodziliśmy do każdego pomieszczenia, bez niezręcznej ciszy, było dużo żartów i śmiechu. Tak, podobała mi się ta praca. Choć, co prawda, fajnie nie zawsze było. Zdarzyła mi się grupka obcokrajowców, którym za cholerę nie mogłam przetłumaczyć, że to muzeum! A mieli tłumacza, żeby nie było. I co? Wpakowali mnie w kłopoty, gdyż opiekun Dworu zmył mi głowę za "niepanowanie nad grupą". Eh... Miałam minę zbitego psiaka. A potem się wkurzyłam! Bo kurde, ja się tu produkuję, opowiadam, dokształcam, by żadnym pytaniem nikt mnie nie zagiął, a tu ci się takie mendy trafiają, co nic ich nie interesuje, przelecą całość, nawet nie obejrzą i rozchrzaniają zwiedzanie innym osobom! Zwłaszcza to ostatnie! Byłam tak zła, że musiałam czekoladę zjeść. Ludzie, jak idziecie do muzeum, to się zastanówcie po co idziecie. Mój osobisty apel.
W obręb sektora dworskiego wchodzi wiele miejsc - na przykład ta oto brama, albo ogród francuski przy Dworze z Żyrzyna. Ogród polecam, jest piękny!
W ogóle, Skansen zajmuje powierzchnię około 30 ha. Dużo? No, dużo :D Zwiedzania na cały dzień. Mamy tam wyróżnione poszczególne regiony jak Powiśle, czy Roztocze oraz sektor dworski, czy Miasteczko z Plebanią! Link do strony Skansenu Poczytać, zobaczyć. A może wybrać się na wycieczkę?? ;)
Ratusz
Fragment zabudowy Miasteczka
Najstarsza chata obok której rezydują w zagrodzie kucyki. Uwaga! Nie lubią podchodzi do ludzi!
Młyn
Skansen to nie tylko chałupy i zabudowa, ale pola, kawałek nieużytków, ścieżki, laski.
Więc w dużym skrócie, tak to wygląda. Przez pierwsze dwa tygodnie praktyk, miałam urlop w pracy, więc jakoś to szło, ale potem? Ileż to musiałam się nakombinować, by pogodzić jedno z drugim! Kawa i Red Bull prawie codziennie, aż pierwszy dzień wolny przespałam! Dlatego mało co pisałam, mało co dodawałam... Ale! Napisałam kolejne opowiadanie, które już oficjalnie zostało blogiem Czar-Łowczyni. Udało mi się nawet naskrobać 20 rozdziałów, a to nawet nie połowa historii! Zakończyłam Czarownicę i Bestię. A w weekend planuję wypad do domu. Źle? Eeee... Wcale! Owszem, jestem zmęczona, ledwo się wyrabiam z bieżącymi sprawami, ale... Ale lubię mieć coś do roboty.
Z mojej strony to tyle. Mogę tylko zaprosić na Prolog Czar-Łowczyni. Czcionka została skopiowana z Worda ^^" Ale w następnych rozdziałach będzie już normalna i łatwo będzie czytać. Specyfika Prologu tknęła mnie, by trochę... urozmaicić :D
Pozdro!
K.L.
OOO. A nie chciałaś praktyk w skansenie sanockim? Tam jest dopiero fajny dwór! :D I tyle budynków.. :D
OdpowiedzUsuńNo proszę, Kiran z ludźmi się dogadywała, nie wstydziła się prelekcji.. Świat się zmienia... :D
O rany aż ci zazdroszczę takich praktyk Q.Q Ech czasami zastanawiam się czy aby na pewno wybrałam dobry kierunek studiów ^ ^" No ale kiedy przypominam sobie moje praktyki z czerwca muszę przyznać że kocham to co najprawdopodobniej będę robić w przyszłość Q.Q Nooo cóż może kiedyś zapiszę się na kolejne studia xD Znaczy po mgr zamierzam iść na psychologię ale cóż... kolejny kierunek studiów nie zawadzi xD
OdpowiedzUsuńKurczę aż mam ochotę pojechać do takiego skansenu *.* I ta atmosfera że ktoś naprawdę mieszka w tym dworku o której mówiła ta starsza Pani Q.Q Jeeeeejku kocham! Hahaha historia z dzieciakiem naprawdę zabawna xD Dzieci są nieziemskie i potrafią człowiek rozbroić wiem z własnego doświadczenia zawodowego i nie tylko xD
Naprawdę fajnie że opisałaś nam swoje praktyki naprawdę z ciekawościom to przeczytałam ;) Ach i te piękne zdjęcia *.*
O tak połączenie pracy i praktyk jest ciężkie :/ Wiem coś o tym z własnej autopsji :/ Nooo a ja jeszcze miałam do tego sesję xD
Widzę że praca wre więc powodzenie :*
Buziaki
Suzu
P.S
Przepraszam że nie komentował tyle czasu ale naprawdę jakoś nie miałam kiedy a później komp mi nawalił :/ No i jeszcze w ŚDM byłam więc pełne ręce roboty miałam ^ ^" Teraz zabieram się za nadrabianie ;)
Przeczytałam tak dawno i byłam pewna też że nawet skomentowałam! A tu co!
OdpowiedzUsuńNieładnie! :<
Chciałam ci powiedzieć że chyba tam kiedyś byłam na wycieczce w pierwszej klasie podstawówki. xD zdjęcia znajome i coś mi się tak kojarzy bo w te okolice jeździłam właśnie:D
Witam! Ruszyłam z nowym opowiadaniem! W wolnej chwili zapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://the--moon-princess.blogspot.com/
Zapraszam na rozdział!
OdpowiedzUsuńJej, świetny ten skansen! Jeśli kiedyś będę w tamtych okolicach (pewnie nieprędko, ale może się uda), chętnie go odwiedzę. ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział NK. :)
Nie ma za co. :)
OdpowiedzUsuńEhm, czułam się tak samo, gdy to pisałam. ;_; Ogółem tworzenie tego opowiadania wywołuje we mnie tyle skrajnych emocji, że czasem mam ochotę to rzucić, a innym razem nie wyobrażam sobie życia bez NK. ^^'
Tak, hołduję. :D U mnie nikt nie jest bezpieczny. Radzę do nikogo się za bardzo nie przywiązywać. :3
O to własnie chodzi, żeby było realistycznie, choć to zmyślony świat. Pragnę pokazać tu różnego rodzaju problemy, które mają miejsce i w naszym świecie...
Pewnie, Yuki ma dobre intencje. Żal mi go, serio. Ale Iri też. I całej reszty. ;_;
Dziękuję za odwiedziny i komentarz!