Przejdź do głównej zawartości

Krew nie woda* 4

               Zanim przejdziemy do ostatniej części opowiadania... Wiem, że była długa przerwa, toteż wrzucam linki do pozostałych części. Jako przypomnienie ;) Może się przydać:
Krew nie woda 
Krew nie woda 2
Krew nie woda 3
               Miłego czytania!







                  Polska budziła się do życia. Mścicielka o białych włosach przemierzała ulice Warszawy skąpanej w blasku poranka. Czasem zdarzało jej się wspominać to miejsce, zanim powstało tu miasto. Wtedy było tu tak pięknie... Puszcza, Wisła, dzika przyroda... A teraz? Teraz czuła smród spalin, zamiast zapachu ziemi, słyszała ryk silników, zamiast śpiewu ptaków, a jej czułe zmysły atakował ze wszystkich stron wszechobecny huk i harmider. Gdzie podział się ten spokój?   
                   Zniknął wraz z przybyciem ludzi i ich techniki, zmieniającej się niezwykle szybko na przestrzeni lat. Choć dla takich jak ona było to ledwie mgnienie. Żyła od tak dawna, że czasem zapominała jak to było, zanim została nieśmiertelna. Jaki wtedy był świat? Z pewnością mniej głośny! 
                   -O czym tak myślisz? - Theo oderwał spojrzenie od ekranu komórki i zerknął na Mirę. Mścicielka nie odpowiedziała. - Czyżbyś zastanawiała się nad naszym małym... - zaczął z kpiną, ale Mira zatrzymała się gwałtownie. 
                  -Jesteś zbyt młody by pojąć pewne rzeczy - powiedziała Mira znienacka. 
                  -Nie przesadzasz czasem? - Theo naprężył muskuły, uśmiechając się zawadiacko. Mira patrzyła na niego z całkowicie kamiennym wyrazem twarzy. Alfa westchnął ciężko. - Starość ci nie służy. Choć ciało masz zabójcze! - przesunął wzrokiem po jej eleganckim stroju, podkreślającym ponętną figurę, z wyraźnym uznaniem w oczach. 
                   -Jesteś dziecinny - skwitowała Mira i poszła dalej. Wyjęła z eleganckiej, czarnej torebki okulary i ukryła za nimi połowę twarzy. Wielkie, przyciemniane okulary, a la gwiazda filmowa sprawiły, że wiele osób się za nią oglądało. Nie żeby nie robili tego wcześniej! Białe włosy Miry zwracały uwagę. Oraz jej strój sugerujący olbrzymi majątek. Jednak nikt się do niej nie zbliżył. Żaden złodziejaszek nie spróbował wyrwać jej torebki. Żaden nie próbował zwędzić portfela, ani telefonu. Choć wszystko to musiało kosztować majątek. A jednak! Mira wydawała się istotą z innego świata. Fascynowała i odpychała od siebie ludzi i nieludzi jednocześnie. To było jej błogosławieństwo i przekleństwo. Jednak nie zamierzała się skarżyć. Już dawno temu pogodziła się z tym kim jest. Nie było sensu tego roztrząsać. Nawet gdy chodziła ulicami miasta, które w jej czasach miastem nie było. 
                   Nagle zaczęła węszyć w powietrzu. Theo zatrzymał się i rozejrzał. Też coś wyczuł, nie był jednak pewien co. Oboje ruszyli dalej niczym czające się drapieżniki. Pozornie nie skradali się, ani nie ukrywali, ale coś w sposobie ich poruszania się sprawiało, że ludzie schodzili im z drogi. A każdy, kto człowiekiem nie był, zawracał na pięcie i czym prędzej umykał przez Mścicielką i wilkołakiem. 
                   -Pięknie - warknęła Mira. Theo poczuł, że włoski jeżą mu się na karku. Nigdy nie słyszał u Miry takiego tonu. Mścicielka przyspieszyła. Mijała ludzi, nie zwracając na nikogo zbytniej uwagi. Theo był zaintrygowany. Mira rzadko pokazywała to co naprawdę czuje, ale teraz...? Była zła. I nie udawała, by kogoś wkurzyć lub nastraszyć. Tym razem była szczera. I to ciekawiło Theo najbardziej. Mira Mścicielka czegoś się bała? Nie! To nie było możliwe! Nagle białowłosa zatrzymała się. Theo prawie na nią wpadł. Uratował go świetny refleks. Zatrzymał się obok Mścicielki. 
                   I aż otworzył usta ze zdumienia.
                   Przed nimi stał mężczyzna w przyciemnionych okularach, ale Theo mógł się założyć, że ma niebieskie oczy, choć nie widział ich zza szkieł. Miał na sobie nietypowy strój, marynarkę o wojskowym kroju w kolorze głębokiego granatu ze złotymi guzikami, ciemne dżinsy i czarną koszulkę. Oraz nietypowe jak na ulice Warszawy, skórzane buty do jazdy konnej. Jednakże tym co szokowało najbardziej, były białe jak śnieg, długi włosy nieznajomego. 
                   -Awija - warknęła przez zęby Mira.
                   -Mirosława - skinął jej głową białowłosy. Dwoje Mścicieli, Strażników Praw spotkało się na ulicach Warszawy. Nieludzie czmychnęli czym prędzej powiadomić o nowym zagrożeniu ze strony kolejnego Mściciela. Nikt nie był na tyle głupi, by wejść w drogę takim istotom jak Mira i Awija. 
                   -Co cię sprowadza do Polski? - zapytała mało przyjaźnie.
                   -To samo co ciebie, jak mniemam - Mściciel rzucił spojrzenie Theo. - Witaj, Theo Francuski - skinął wilkołakowi głową. 
                   -Nie przypominam sobie, byśmy zostali sobie przedstawieni - Mira uniosła brwi, słysząc w głosie Theo ledwo tłumioną furię. I wrogość. Alfa zmierzył Awiję nieprzyjaznym spojrzeniem. 
                   -W istocie-Awija pokiwał głową i ściągnął okulary. -Jestem Awija. Mściciel i Strażnik Praw, ale to chyba wiesz-zakpił z tak lodowatym wyrazem twarzy, że kogoś innego przeszedł by dreszcz. Ale nie Theo. I nie Mirę. 
                   -Kogo ścigasz?-zapytała Mira, ignorując chłód Mściciela. 
                   -Ukraińca-Awija niemalże splunął na chodnik.-Rosjanom nie podoba się, że ukraiński Czarownik sieje zamęt.
                   -W Warszawie?-głęboki sceptycyzm, pobrzmiewający w głosie Miry sprawił, że Theo na nią zerknął. Zmarszczył brwi.
                   -No i? Miejsce dobre jak każde inne-burknął niezadowolony, gdyż Mściciele całkowicie go zignorowali. 
                   -Nie-odpowiedziała Mira.-Niewiele wiesz o polityce wschodniej Europy, co? - zapytała Mira. Awija pokiwał głową, jakby się z nią całkowicie zgadzał. Mira nie spuszczała z niego czujnego spojrzenia. Była spięta i gotowa do ataku. Kolejna rzecz, która nie całkiem do niej pasowała. Mira najczęściej była zrelaksowana. To inni byli niespokojni w jej towarzystwie.  
                   -Jeśli już skończyliście, chciałbym ruszyć-mruknął Awija.
                   -Czy Premier RP wie o twoich działaniach?-zatrzymała go Mira.
                   -W przeciwieństwie do ciebie, ja nie lubię rozgłosu-Awija wyminął ją, a Mira parsknęła.
                   -To może ukryj włosy-zakpiła. Theo popatrzył na nią. Mira umiała kpić? To była nowość! 
                   -Dziękuję za radę- sarkazm minął go z głośnym świstem. Awija odszedł, nie oglądając się za siebie. Gdy zniknął w tłumie, Mira wypuściła powietrze z płuc. Odetchnęła głęboko kilka razy. 
                   -Pierwszy raz go spotykam - Theo zmarszczył brwi. 
                   -Awija rzadko wyściubia nos ze swojego przytulnego apartamentu w Sant Petersburgu - prychnęła Mira. Zaczęła iść śladem Mściciela. Theo zupełnie skonsternowany ruszył za nią.
                   -Świetnie. Czemu za nim idziemy? - zapytał.
                   -Gdyż to Rosjanin -warknęła Mira z irytacją. -Czy wy tam na zachodzie niczego nie wiecie?-mruknęła.
                   -To wciąż niczego nie tłumaczy-Theo wzruszył ramionami, a jego spojrzenie przykuła kuso ubrana kobieta. Westchnął z rozczarowaniem, gdyż nie mógł teraz się zabawić. Były ważniejsze rzeczy do zrobienia.
                   -A historii nie znasz? Przez tysiąc lat mojego życia nie pamiętam by Polacy i Rosjanie kiedykolwiek żyli w przyjaźni -wyjaśniła. -Więc Mściciel z Rosji z pewnością nie jest tu przypadkiem-oznajmiła. Theo uniósł tylko brwi. Nigdy nie obchodziły go takie pierdoły. Granice krajów się zmieniały, ale nie jego władzy. On rządził niepodzielnie wilkołakami i nie miał zamiaru oddawać władzy. Poza tym nie rozumiał przywiązania do ziemi wampirów, czy ghuli. Albo zombie. Po co im to było? Albo Mira! Wciąż czuła jakąś słabość do tego kraju? Cóż, co prawda to był jej kraj rodzinny...
                   -Twoje pełne imię to Mirosława?-zapytał znienacka Theo. We dwoje śledzili Awiję. Jak na razie Mściciel się nie zorientował. Theo podejrzewał, że to zasługa Miry i jej "magicznych sztuczek".W końcu nie bez powodu jej imię było niemalże legendarne!
                   -Tak-potaknęła z roztargnieniem Mira. Zatrzymała się nagle i przecięła ulicę, nie zwracając na Theo najmniejszej uwagi. Wilkołak podążył za nią z niezadowoloną miną.
                   -A nie pomyślałaś, że Awija naprawdę ściga Czarownika? - zapytał Theo ponownie. 
                   -Nie - ucięła Mira. Nagle zatrzymała się. - Zgubiliśmy go - warknęła ze złością. Theo rozejrzał się. Faktycznie nie widział białych włosów Mściciela. Jakim cudem? Zmarszczył brwi. Mira tupnęła obcasem w chodnik, niezadowolona. 
                  -Cóż, nie jest naszym celem-Theo wzruszył ramionami z nonszalancją. Wolał nie przebywać w towarzystwie kolejnego Mściciela. O ile Mira stanowiła cudowny obiekt do obserwacji, o tyle Theo nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany Awiją.  
                   -Niestety - alfa zerknął na białowłosą. Uniósł brew.
                   -Coś was łączyło? - zapytał obojętnie. Przynajmniej bardzo się postarał, by to tak zabrzmiało.
                   -Nie - padła szybka odpowiedź. Za szybka, zdaniem wilkołaka. Theo uśmiechnął się. Mira i Awija? A to ci dopiero niespodzianka! Alfa zamyślił się. Dwoje Mścicieli w tym samym czasie w jednym kraju... 
                   -Może Czarownik, którego ściga Awija to ten sam, którego my musimy znaleźć? - zapytał Theo. Mira zamyśliła się na moment. Patrzyła w przestrzeń, a ludzie omijali ich, gapiąc się na zbyt dobrze ubraną Mirę i barczystego mężczyznę obok, jak na eksponaty muzealne. Nikt jednak nie śmiał podejść.
                   -Ścigamy wilkołaka-powiedziała Mira.
                   -Teoretycznie-Theo wzruszył ramionami. Oboje ruszyli przed siebie. Mira planowała pokazać mu tą część miasta, w której znalazła małego wilczka. -Czarownicy potrafią wykorzystać wszystko co im wpadnie w ręce, włącznie z jadem wilkołaka, albo dzieckiem wilkołaków-mruknął Theo. Mira analizowała to przez chwilę. 
                   -To całkiem niezły trop-zastanowiła się.-Tylko pytanie, czy mamy ścigać Awiję, czy jego Czarownika...? 
                   -Nie wiemy kim jest ten Czarownik - zauważył Theo. 
                   -Wiemy, że to Ukrainiec - odparowała. - To tutaj - zatrzymała się przed uliczką, w której znalazła małego wilczka. Alfa rozejrzał się, pokręcił chwilę, węszył. Mira cierpliwie czekała. Sama sondowała otoczenie. A może uda jej się trafić na trop Awijii? Czy mogli ścigać tą samą osobę? Czy takie przypadki się zdarzały?
                   Tyle, że był jeden problem. Mira Mścicielka nie wierzyła w przypadek. Przypadkiem to można się potknąć o pękniętą płytę w chodniku, ale nie spotkać innego Mściciela, w dodatku z wrogiego kraju i dowiedzieć się, że jakiś Czarownik bawi się w Boga w nieswoim kraju, chcąc... Właściwie czego mógł chcieć? Niesnaski między Polakami, a Ukraińcami sięgają ledwie kilkuset lat. To za mało... A może nie za mało. Możliwe, że Mira była jednak za stara, by to zrozumieć. Dla niej Ukraina była częścią Polski.  W końcu przez kilkaset lat Rzeczypospolita sięgała od morza do morza! A ona podróżowała w jej granicach wiele razy, będąc dumną, że pochodzi z tego wspaniałego kraju zdobywców i wojowników! Szkoda, że jak to bywa, wszystko kiedyś musi się skończyć. W końcu Imperium Rzymskie również upadło... Potęgi były niszczone, powstawały i upadały na jej oczach. O tak, Mira była bardzo stara! 
                 -Nic tu nie ma - Theo podszedł do niej, przerywając wspomnienia. Białowłosa otrząsnęła się. Historia lubiła zataczać koło...
                 -Koło... - mruknęła Mira pod nosem. Theo popatrzył na nią jak na wariatkę. 
                 -Czarownik z Ukrainy sprowadza do stolicy Polski, kraju, którego najpewniej nienawidzi całym swym czarnym sercem, małego wilkołaka. Kraju, który wytępił wilkołaki. Wie, że zapewne Mściciel będzie go ścigał. Wie, że pojawię się ja, gdyż jestem związana z tym krajem. I wie, że skorzystam z pomocy Alfy... 
                -Do czego zmierzasz? - zapytał Theo.
                -I wszyscy skupią swoją uwagę na nas i na Warszawie - Mira nie zwróciła na niego uwagi. Analizowała w myślach wszystko, co wiedziała. Wyjęła nowiutkiego iPhona z torebki i zaczęła przeglądać wiadomości w internecie. Theo się niecierpliwił. Ale nie miał zamiaru jej poganiać. To nie skończyłoby się dobrze. Dla nikogo. 
                -Ukraina chce przyłączenia Przemyśla... - mruknęła Mira.  
                -Możesz mówić jaśniej? - Theo nie wytrzymał. Popatrzył na Mirę z irytacją. 
                -Ukraińcy uważają, że Przemyśl powinien być w granicach ich kraju, gdyż kiedyś to oni go zamieszkiwali. A nasz Czarownik pochodzi z Ukrainy...
                -Czeka nas kolejna wycieczka? - Theo od razu załapał w czym rzecz. Może i granice krajów go nie interesowały, ale wytropienie Czarownika już tak. 
                -Tak. Jedziemy do Przemyśla - Mira skinęła głową. 
***
                 Przemyśl był miastem kościołów. Było ich dziesięć, choć Przemyśl nie był dużym miastem. Mira wiedziała, że jeśli wejdzie na wieżę zamku, w którą stronę nie spojrzy, zobaczy jakiś kościół lub miejsce kultu. Pięć synagog, pięć cerkwi i to wszystko w malutkim Przemyślu, który po wojnie stracił na wartość. Ostatecznie była to wina Rzeszowa, który po siedemdziesiątym piątym został stolicą województwa. A takie miasta rozwijały się najprężniej... 
                Mira szła na górę zamkową. Nie miała trudności z manewrowaniem w szpilkach na kocich łbach, gdy wspinała się niezmordowanie do góry. Lubiła to miasto. Miało długą historię, sięgającą średniowiecza. No i Zamek Kazimierzowski! Perełka architektoniczna! Poza tym, po prostu lubiła ogród zamkowy i samą drogę, prowadzącą przez starówkę. Poza tym miała okazję przyjrzeć się ludziom, mieszkającym w mieście i turystom, których nie brakowało. 
               Bliskość przejścia granicznego w Medyce sprawiała, że kręciło się tu mnóstwo Ukraińców. A właśnie ich Mira szukała. Theo sprawiał wrażenie znudzonego, lecz Mścicielka nie miała zamiaru odpuszczać. Szukali Czarownika. Możliwe, że to z jego przyczyny mieli futerkowy problem. Możliwe, że Mira miała rację i to było odwrócenie uwagi od spraw ważniejszych. 
               A możliwe, że zwyczajnie się myliła. Czasem jej się to zdarzało. Co prawda rzadziej niż innym, ale jednak... 
              -Masz może jakiś pomysł, czy będziemy dalej wałęsać się bez celu po Rynku? - mruknął Theo. Mira nawet się nie obejrzała. Weszła przez bramę na dziedziniec zamkowy. A potem szybko skierowała się do wnętrza. Minęła recepcję, jakby nikogo tam nie było. Theo szedł za nią. Gdyby Mira mu uciekła, musiałby się gęsto tłumaczyć, co robi w zamku bez biletu, czy bez swojej grupy, a on nie miał na to najmniejszej ochoty. Bliskość Mścicielki zapewniała mu spokój. Mira po prostu ignorowała przeszkody, albo je niszczyła. 
               -Nie wałęsamy się. Właśnie tropimy Czarownika - rzuciła Mira. Zatrzymała się w pół kroku. A potem skierowała w drugą stronę. Theo zaklął po francusku. I poszedł za nią. Mira z pewnością nie potrzebowała jego pomocy. Od kiedy Mściciele potrzebowali czyjejkolwiek pomocy? Mira otworzyła drzwi z napisem nieupoważnionym wstęp wzbroniony. Oczywiście, ona żadnego upoważnienia nie potrzebowała. Była Mścicielką. To wystarczyło. Zeszła po schodach do piwnicy. Pchnęła kolejne drzwi. I, oczywiście, znalazła to czego szukała. 
                Czarownik siedział na podłodze w wybrudzonych ciuchach. Kiwał się w przód i w tył, jakby cierpiał na chorobę sierocą. Szklistymi oczami gapił się na ścianę. Na podłodze wokół niego był pentagram narysowany krwią. Mira nie wiedziała, czyją. Ale byłą to zdecydowanie krew ludzka. Tego jednego była pewna. Theo gwizdnął za jej plecami. Mścicielka powstrzymała go gestem. Podeszła do Czarownika. Butem rozmazała linię pentagramu. Mężczyzna od razu wrócił do siebie. Musiał być pogrążony w głębokim transie. Popatrzył na Mirę ze złością, a potem jego wściekłość ustąpiła miejsca przerażeniu. Pobladł jeszcze bardziej gdy zobaczył Theo za plecami Miry. 
               -To ty zaczarowałeś tamto dziecko? - zapytała. Czarownik zerwał się na równe nogi. Spróbował rzucić zaklęcie, ale Mira była szybsza. W jednej chwili stała krok przed Theo, a w drugiej trzymała za gardło Czarownika, który zaczął charczeć, gdy za mocno zacisnęła dłoń. 
               -Cuchnie - rzucił Theo z rozbawieniem. - Puść go, nie wiadomo gdzie się szlajał. 
               -Odpowiadaj - warknęła, tym razem po ukraińsku. 
               -Mścicielka - syknął. Podrapał jej smukłą dłoń żółtymi pazurami, które skojarzyły się Mirze ze szponami. Skrzywiła się. Obrzydliwe. Cisnęła nim przez całą długość pokoju. 
               -No, no, no! Wiedziałem, że mnie do niego doprowadzisz- Theo obrócił się błyskawicznie. Za nimi stał Awija. Mira syknęła. 
               -Wynocha, to nasza zdobycz - trzeba przyznać Theo, że miał ikrę. Ani myślał ustąpić pola Mścicielowi. Mira nie była pewna, czy to głupota, czy odwaga. Zadziwiające, że jedno i drugie szło najczęściej w parze! 
               -Zejdź mi z drogi, psie - warknął Awija. Theo jednak zastąpił mu drogę. Zaczął warczeć jak bestia, którą w istocie był. Awija zatrzymał się i dopiero teraz na niego popatrzył. Uśmiechnął się pogardliwie. W tym czasie Mira rąbnęła kantem dłoni w kark Czarownika, który runął na zakurzoną podłogę. Dopiero wtedy odwróciła się do Awijii. Kołysząc biodrami, podeszła do niego, mijając  warczącego Theo. 
                -To ty zejdź nam z drogi - powiedziała. 
                -Bo? - zapytał Awija zaczepnie. 
                -Bo przekonasz się skąd wzięła się moja legenda - uśmiechnęła się słodko, a w jej wykonaniu wyglądało to upiornie. Zdaniem Theo, gdyż Mira, która wyglądała jak wcielenie Afrodyty, władająca tak potężnymi mocami, z uroczym uśmiechem nie mogła zwiastować niczego dobrego. Przypuszczał, że dni Awijii są policzone. Nie był aż tak głupi, by wtrącać się w rozgrywkę dwójki nieśmiertelnych. 
                 -Małe pieski głośno szczekają, ale nie gryzą - stwierdził Awija. Theo pomyślał, że zaraz zrobi się tu gorąco, a siedzenie w piwnicy z dwójką wściekłych Mścicieli nie jest dobrym pomysłem. 
                 -Małe pieski tak - zgodziła się białowłosa. Theo nie zdążył zarejestrować ruchu. Cios spadł na Awiję znienacka, ale Mściciel równie szybko go zablokował. Nagle obje zaczęli poruszać się znacznie szybciej, niż Theo mógł nadążyć. Widział tylko rozmazane kształty i głuche uderzenia oraz świst powietrza. Piwnica była za mała, by mogli tu walczyć swobodnie, ale widać to im nie przeszkadzało. Theo cofnął się, złapał nieprzytomnego Czarownika, przerzucił sobie przez ramię i wyszedł. Nie miał ochoty brać udziału w walce Mścicieli. Poza tym Mira celowo, lub przypadkiem, odsłoniła przejście między nim, a wyjściem. Skorzystał tylko z okazji do ucieczki. Widząc na jakim poziomie są Mściciele, tylko głupiec próbowałby z nimi walczyć. Theo nie był głupcem. A gdyby był, nie byłby Alfą. Ani niepodzielnym władcą wilkołaków. 
                  Theo wyniósł Czarownika z podziemi zamku. Rzucił mężczyznę pod ścianą, a sam usiadł na kamiennych stopniach. Jakoś nie było wielu turystów. Może godzina nieodpowiednia. A może Awija usunął wszystkich ludzi i nieludzi ze swojej drogi, by nikt mu czasem nie przeszkodził... Theo zaczął bawić się telefonem, czekając na powrót Mścicieli. Nie wątpił, że z tego starcia tylko jedno wyjdzie o własnych siłach na zewnątrz. Nie minęło piętnaście minut, a obok niego stanęła Mira. Uniósł brwi. Nie miała nawet draśnięcia, a jej nienaganny strój nadal był... nienaganny. Wygładziła mankiety koszuli. Poprawiła okulary. 
                  -Idziemy?  - zapytała spokojnie. Nie wyglądała nawet na zmęczoną. Theo nie zapytał. Nie chciał wiedzieć. Przerzucił Czarownika przez ramię. Mira ruszyła przed siebie, a alfa za nią. Możliwe, że nigdy nie będzie miał okazji jej dorównać. Bardzo możliwe, że nigdy nie będzie mógł też z nią walczyć. 
                 Akurat tym się nie martwił za bardzo.  
***
                -Co zrobiła?! - zagrzmiał Radosław Owczarek, premier RP. 
                -Tak mi doniesiono - mruknęła cichutko asystentka Owczarka. Radek potarł skroń. 
                -Na wszystkie demony, czy Mira zawsze musi zwracać na siebie tyle uwagi? - jęknął. - Powiadom wszystkich. Mira na szczęście wyjeżdża jeszcze dzisiaj. Nikt ma jej nie przeszkodzić, czy to jasne?!
               -Tak, panie premierze - jego asystentka czmychnęła jakby ją sam Lucyfer ścigał. Owczarek oparł się o fotel i drżącą ręką wychylił duszkiem pół szklaneczki wódki.
***
                Spokojny zmierzch zapadł nad Warszawą. Mira Mścicielka i Theo Francuski wyjechali. Czarownik miał pecha i trafił do Unii. Tam się z nim nie patyczkowali. Zastosowanie zaawansowanych technik śledczych sprawiło, że przyznał się do wszystkiego co mu zarzucono. 
                W tym samym czasie rząd Rosji rozpoczął poszukiwania Mściciela Awijii, który rozpłynął się w powietrzu. Mira milczała, jakoby miała z nim jakąkolwiek styczność w Polsce. Ani Czarownik, ani Theo również się o tym nie zająknęli. 
                Miały, zaczarowany wilczek pozostał w watasze paryskich wilkołaków. Skutki zaklęcia powoli zaczęły mijać, a dziecko odzyskiwało równowagę psychiczną. 
               Mira wsiadła do swojego Maserati po załatwieniu sprawy z Czarownikiem i zniknęła. Mówiło się, że pojechała na południe. Nikt jednak nie wiedział, czy aby na pewno. 
               Świat wrócił do normy. 
               Aż do następnego razu.


~*~
               Witam witam! 
               Rozdział był już częściowo napisany od dawna, więc wystarczyło dokończyć. 
               To już ostatnie spotkanie z Mirą i Theo. Pożegnania bywają bolesne, mam jednak nadzieję, że opowiadanko się podobało :)
                Pozdro!
                K.L.
            

Komentarze

  1. Cieszę się, że udało Ci się doprowadzić to opowiadanie do końca! Trwało to rok, ale jednak. xD
    Dobrze, że mały wilkołak jakoś doszedł do siebie. Tak mi go było żal. ;_;
    Mira to jednak profesjonalistka. Załatwić innego Mściciela ot tak sobie i nawet się przy tym nie spocić, nie pobrudzić? Szacun. xD
    Polska chyba może na chwilę odetchnąć z ulgą, skoro co poniektóre osoby ją opuściły. xD

    Tak swoją drogą, to powiadamiaj o nowych rozdziałach, notkach itd. na grupie na Fejsie - po to ona powstała (nie tylko dla VK itp.!). ;)

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :*
      Ah, ja też się cieszę ;)

      Oh, to może wrzucę info? ;)
      Pozdro! :*
      K.L.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamiętniki Wampirów, a Pamiętniki Wampirów...

            ... czyli między książką a serialem.                       Z nudów zaczęłam czytać Pamiętniki  Wampirów.  I byłam zszokowana tym jak bardzo książka różni się od filmu! Lecz zanim przejdę do tematu moich dzisiejszych rozważań, uprzedzę, że cały wpis może zawierać spojler dotyczący zarówno Pamiętników... ,  jak i innych przykładowych filmów/ serialów i książek.            Tak więc czytacie na własną odpowiedzialność!            Może nie jestem na czasie- w końcu słynna era wampirów  przeminęła i teraz mamy zupełnie inne czasy, zupełnie inne prądy w popkulturze i... ogólnie, jest zupełnie inaczej, niż wtedy gdy to ja byłam nastolatką! Wiem, brzmi to nieco chaotycznie, ale! W końcu dotrę do sedna sprawy.            Więc zaczynajmy!            Różnice:            -Elena w książce jest blondynką, nie brunetką jak w serialu            -Elena ma czteroletnią siostrę, nie brata            -Bonnie jest ruda            -Elena ma dwie przyjaciółki: Meredith i Bonnie.

10 dram, które mnie urzekły...

        ... i które obejrzałam w tym roku xD         Nigdy wczesniej nie brałam się za dramy. Tak jakoś...uznałam, że mangi są najlepsze i nie ma sensu zawracać sobie du*y najpewniej beznadziejnymi próbami ekranizacji... Myślałam: "To będzie tak jak z książkami! Ekranizacje są beznadziejne!" (przynajmniej w większości). No i powód numer dwa: dostęp do neta. Z tym to bywało ciężko... Jak się ma młodszych braci i jeden komp na 3 osoby...          Ale co tam! Dorobiłam się własnego lapka, podłączyłam do sieci... I odkryłam, że dramy nie są jednak aż takie złe! Nauczyłam się nie patrzeć na mangi, które czytałam, a które trafiły na ekran. Poza tym- zainteresowały mnie też dramy nie kręcone na podstawie mang... No i coś co mnie bawi do teraz- Koreańczycy i Japończycy robiący te same dramy, z tą samą lub zbliżoną fabułą... Przykład?  You're Beautiful. Znane też (w Korei) jako Minamysinyeoeo lub (w Japonii) jako Ikemen desu ne.  Tajwańska wersja też powstała =) Czy tylko mnie t

Helena

                      Parys był przystojnym młodzieńcem, któremu zawsze sprzyjali bogowie. Widziała go na tym przyjęciu, widziała uśmiechniętego, ciemnowłosego mężczyznę. I tak bardzo go pragnęła! Ale niestety, jej mąż siedział obok, pilnując jej niczym jastrząb. A przynajmniej tak jej się wydawało. Mogła sypiać z kim chciała, pod warunkiem, że zachowała dyskrecję. I nikt niczego nie mógł zauważyć. Zwłaszcza jej mąż! Życie było takie... nudne. A jej pan... Menelaos! Ten stary dureń! Jakże go nie znosiła! A jego brata? Agamemnon był mściwym, żądnym władzy sukinsynem!            Jak mogła się uwolnić od tego durnia? I jego strasznego brata? Parys, książę trojański, był idealnym kandydatem do tej misji! Znany ze swych podbojów miłosnych, zwodził kobiety z równą łatwością, z jaką syreny ściągały rybaków na skały! Helena nie miała złudzeń-lepszy byłby jego brat, Waleczny i dzielny Hektor o wiele lepiej pasował by do jej wyobrażeń... Ale Hektory był wierny żonie. Helena nie umiała