Czym w ogóle są pytania? Co mają na celu?
No, chyba w zależności od intencji pytającego... No ale załóżmy, że chcemy się czegoś dowiedzieć. Na zajęciach chociażby. Ale boimy się zapytać, by nie wyjść na debili... Mi się to często zdarza.
No, chyba w zależności od intencji pytającego... No ale załóżmy, że chcemy się czegoś dowiedzieć. Na zajęciach chociażby. Ale boimy się zapytać, by nie wyjść na debili... Mi się to często zdarza.
Sprawa ma się tak: otóż dzisiaj pomyślałam o sztuce zadawania właściwych pytań we właściwym czasie. Czyja to wina? Mojego promotora! (no, poniekąd!). Wpadłam z koleżanką na seminarium pewna, że dostanę burę za niedokończenie 1 rozdziału MGR, ale nic takiego się nie stało! Pan Prof W. zapytał nas, czy to MY nie mamy do NIEGO pytań! No, trochę zbaraniałam. Jak już zaczęłyśmy pytać, to odrzekł, że na "pytania warsztatowe" czas jeszcze przyjdzie później. I wtedy się zaczęło... Prof W. zaczął nas maglować o coś, czego się nie spodziewałyśmy (a może powinnyśmy?). Otóż zapytał po co piszemy takie, a nie inne prace magisterskie. Czemu utrudniamy sobie życie (nie powiedział tak dosłownie, ale taki był sens wypowiedzi), biorąc tematy interdyscyplinarne. Nie do końca historia, nie do końca literatura, etc. I kazał nam się zastanowić nad pytaniami do naszych prac! Jakie MY mamy pytania do tematu, czego poszukujemy, jakie odpowiedzi chcemy uzyskać, a potem przyjść i przedyskutować to z nim.
Nie wiem, czy jak to pisze, ma to jakikolwiek sens. Dla mnie nie ma. Za każdym razem na jego zajęciach czułam się totalnie głupia. Ma facet talent do zadawania pozornie łatwych pytań, które ostatecznie są cholernie... trudne. Skomplikowane.
Niestety, potem musiałam biec do pracy (i tak się spóźniłam ;/), więc nie miałam za bardzo okazji się na spokojnie zastanowić, ale! Czas się znalazł, jak już wracałam. I wiecie... Pomyślałam, że to nie sztuka znać odpowiedzi (znałam odpowiedzi na swoje pytania do pracy), ale sztuką jest zadać właściwe pytanie, w odpowiednim momencie. Takie, które zmusza do refleksji. Które karze nam myśleć.
Druga historia. Z egzaminu, z poprzedniego semestru. Na jeden z egzaminów Pan Prof P. kazał nam przyjść i zadać jemu pytanie! Chodziło o to, czy umiemy zdawać WŁAŚCIWE pytania odnośnie naszych prac magisterskich. Czy skupiamy się na odpowiednich problemach... OK, zaczynam za bardzo wjeżdżać na historię i niedługo dobrnę do problematyki badań historycznych, a nie w tym rzecz!
Jak już napisałam SZTUKA ZADAWANIA WŁAŚCIWYCH PYTAŃ WE WŁAŚCIWYM CZASIE. Czy umiemy to robić? Czy pytania, które powstają w naszych głowach w tym momencie są naprawdę dla nas ważne? Czy może skupiamy się na nie tych problemach, które są istotne?
Szczerze mówiąc nie znam odpowiedzi. Jak już się dzisiaj przekonałam, ja nie umiem zadawać właściwych pytań.
Choć jak teraz o tym myślę... to Prof W. chyba sprawdzał na ile orientujemy się w temacie, na ile wierzymy w tezy postawione w tematach naszych prac magisterskich. Na ile umiemy je obronić. I właśnie doszłam do wniosku, że oblałyśmy ten test (a ja już z pewnością!). Niestety, jedna z moich wielu wad, to całkowity brak asertywności. A druga - pewności siebie. I dlatego być może nigdy nie umiałam obronić swoich opinii. Hm... Cóż, niedługo wsiąknę w ten temat na dobre. Muszę. Magisterka sam się nie napisze ;)
I chyba ktoś mnie zmusił do myślenia :D
Pozdro,
K.L.
PS. Notka powstała w tamtym roku, w grudniu.
PS. Notka powstała w tamtym roku, w grudniu.
Pocieszyć Cię? Mam podobnie. xD
OdpowiedzUsuńFakt, to pocieszające :P
UsuńCześć, chciałam serdecznie zaprosić Cię na moje autorskie opowiadanie: mrok-weiry.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzy okazji jestem również adminką katalog-szuflada.blogspot.com ;) Jeśli masz taką chęć możesz dodać się do spisu blogów ;)