Kiedyś, kiedyś dodałam tu recenzję książki historycznej Niemcewicz od przodu i tyłu. Obiecałam wtedy, że napisze coś jeszcze w tym guście.
Nie wszystkie książki będą jak Niemcewicz.... Większość nie będzie. Wiecie, poprawność polityczna oraz strach: co ludzie powiedzą? Co powie środowisko naukowe? Wiecie, obecnie sama mam takie dylematy! Zwłaszcza jak pisze pracę na zaliczenie...
Oki, więc tak: zacznijmy od Montaillou. Wioska heretyków 1294-1324. Nie jest to typa książka historyczna. Nie jest to też powieść historyczna. To bardziej... opowieść na podstawie dokładnych dokumentów zebranych przez Inkwizycję w czasie pogromu katarów we Francji. Można od podszewki poznać życie i mentalność zwykłych wieśniaków z Montaillou. Jak już się przebrnie przez początek (gdzie mamy dokładny opis stanu badań), docieramy do fascynującego środka. Życia codziennego, folkloru, religii, magii i... życia intymnego. Owszem! Święte Oficjum nawet o to wypytało poczciwych wieśniaków! A oni z chęcią opowiadali! Lektura wspaniała! Kto by się spodziewał, że w XII (o ile dobrze pamiętam) wieku ludzie byli tacy... niepruderyjni?? Tu romans z księdzem, tam z jakimś szlachcicem... Wow po prostu! Nie powiem, bym płakała ze śmiechu jak na Niemcewiczu..., ale przyznaję - zdarzało mi się być mocno oburzoną niektórymi pomysłami, czy tradycjami panującymi w Montaillou i okolicach. Czemu? A! To już odsyłam do książki! Założę się, że w bibliotece znajdziecie. Kupić łatwo chyba nie jest... Ale zawsze pozostają ebooki (których osobiście nie znoszę!).
Druga: Wielka masakra kotów i inne epizody francuskiej historii kultury. Jeszcze... bardziej. Bardziej realistyczna, bardziej brutalna i bardziej dosadna. Lekkość pióra autora sprawia, że czyta się fenomenalnie. A co z tytułowymi kotami? Miały pecha i urodziły się w kiepskich czasach. A tak poważnie - polecam! Dobrze się czytało! Takie nieco inne spojrzenie na historię. Zaczynasz od pierwszego rozdziału i... bajek! Tak, bajek! Kopciuszka, Tomcia Palucha i paru innych, przedstawionych nie tak, jak to robi dzisiaj Disney. I szczerze? To dopiero była momentami bulwersująca lektura! Albo drugi rozdział o tych nieszczęsnych kotach! Czemu pospólstwo mordowało koty??? Cóż... Naprawdę, nie umiem tego wyjaśnić w kilku prostych słowach. No i krzywiłam się, czytając jak zabijano te biedne stworzenia! Palenie żywcem, zakopywanie, wyrywanie futra... Boże! Niby mamy wspomnienia z epoki oświecenia, ale mam wrażenie, że to był większy ciemnogród niż średniowiecze! Poważnie, takie książki nieco weryfikują wiedzę wyniesioną ze szkoły. A szkoła uczy tylko pewnego stylu myślenia. Jak chcemy myśleć sami, to musimy nauczyć się krytykować. A żeby to robić, no cóż, trzeba czytać!
Ja to mam taką zasadę - poznaj jak najwięcej punktów widzenia, zanim ustosunkujesz się do czegoś. Nie ważne do czego. Czy to historia, czy życie codzienne. Grunt to szukać. A te poszukiwania czasem prowadzą nas w dziwne rejony, nieodkryte, nieuświadomione. I to jest według mnie fajne. I nieco przerażające. Ale wszystko co nowe, przeraża.
Nie wszystkie książki będą jak Niemcewicz.... Większość nie będzie. Wiecie, poprawność polityczna oraz strach: co ludzie powiedzą? Co powie środowisko naukowe? Wiecie, obecnie sama mam takie dylematy! Zwłaszcza jak pisze pracę na zaliczenie...
Oki, więc tak: zacznijmy od Montaillou. Wioska heretyków 1294-1324. Nie jest to typa książka historyczna. Nie jest to też powieść historyczna. To bardziej... opowieść na podstawie dokładnych dokumentów zebranych przez Inkwizycję w czasie pogromu katarów we Francji. Można od podszewki poznać życie i mentalność zwykłych wieśniaków z Montaillou. Jak już się przebrnie przez początek (gdzie mamy dokładny opis stanu badań), docieramy do fascynującego środka. Życia codziennego, folkloru, religii, magii i... życia intymnego. Owszem! Święte Oficjum nawet o to wypytało poczciwych wieśniaków! A oni z chęcią opowiadali! Lektura wspaniała! Kto by się spodziewał, że w XII (o ile dobrze pamiętam) wieku ludzie byli tacy... niepruderyjni?? Tu romans z księdzem, tam z jakimś szlachcicem... Wow po prostu! Nie powiem, bym płakała ze śmiechu jak na Niemcewiczu..., ale przyznaję - zdarzało mi się być mocno oburzoną niektórymi pomysłami, czy tradycjami panującymi w Montaillou i okolicach. Czemu? A! To już odsyłam do książki! Założę się, że w bibliotece znajdziecie. Kupić łatwo chyba nie jest... Ale zawsze pozostają ebooki (których osobiście nie znoszę!).
Druga: Wielka masakra kotów i inne epizody francuskiej historii kultury. Jeszcze... bardziej. Bardziej realistyczna, bardziej brutalna i bardziej dosadna. Lekkość pióra autora sprawia, że czyta się fenomenalnie. A co z tytułowymi kotami? Miały pecha i urodziły się w kiepskich czasach. A tak poważnie - polecam! Dobrze się czytało! Takie nieco inne spojrzenie na historię. Zaczynasz od pierwszego rozdziału i... bajek! Tak, bajek! Kopciuszka, Tomcia Palucha i paru innych, przedstawionych nie tak, jak to robi dzisiaj Disney. I szczerze? To dopiero była momentami bulwersująca lektura! Albo drugi rozdział o tych nieszczęsnych kotach! Czemu pospólstwo mordowało koty??? Cóż... Naprawdę, nie umiem tego wyjaśnić w kilku prostych słowach. No i krzywiłam się, czytając jak zabijano te biedne stworzenia! Palenie żywcem, zakopywanie, wyrywanie futra... Boże! Niby mamy wspomnienia z epoki oświecenia, ale mam wrażenie, że to był większy ciemnogród niż średniowiecze! Poważnie, takie książki nieco weryfikują wiedzę wyniesioną ze szkoły. A szkoła uczy tylko pewnego stylu myślenia. Jak chcemy myśleć sami, to musimy nauczyć się krytykować. A żeby to robić, no cóż, trzeba czytać!
Ja to mam taką zasadę - poznaj jak najwięcej punktów widzenia, zanim ustosunkujesz się do czegoś. Nie ważne do czego. Czy to historia, czy życie codzienne. Grunt to szukać. A te poszukiwania czasem prowadzą nas w dziwne rejony, nieodkryte, nieuświadomione. I to jest według mnie fajne. I nieco przerażające. Ale wszystko co nowe, przeraża.
***
Historia dnia codziennego: Jak to ja, musiałam spotkać fascynującą osobę. Albo tak: Fascynującą Osobę. Kto to taki? Szczerze? Nie mam pojęcia! Oto starszy, siwy facet z wąsem i okularkami w czarnej oprawce. I z książkę. Z ciekawości zerknęłam jaką. Cóż, lekki szok - książka po francusku! Musiałam zrobić niezła minę xD Czytał sobie spokojnie w mpku. Szybko, czyli zna dobrze francuski. Zastanawiałam się, czy to nie jakiś podstarzały wykładowca filologii francuskiej, ale styl ubierania się nie pasował na wykładowcę akademickiego. Więc zgaduję, że pewnie jakiś miłośnik, fan. Kiedyś w szkołach zamiast angielskiego uczono francuskiego (moja Babcia zna francuski!). Może to pokłosie tamtych czasów??
***
Sorki, odbiegłam od tematu! Na regale historyka nie powinny dominować tylko podręczniki. W ogóle, jak ktoś czyta, to chyba chce jakoś poszerzać swoją wiedzę w różnych zakresach. Na przykład dzisiaj na UMCSie była konferencja. Jeden z tematów: Motywy historyczne w literaturze fantastycznej. Nie poszłam i żałują. Eh... Wina mojego lenistwa. No i wolałam pobuszować w Empiku. ^^"
Prawdę mówiąc, tyle myśli mi się kłębi w głowie, że nie bardzo wiem o czym pisać. Po mojej prawej stronie wisi korkowa tablica. I stosik przyczepionych do niej karteczek z notatkami. Pomysły na opowiadania. Cytaty. Cele na każdy dzień. Ręcznie rysowana mapka (paskudna, powiem Wam!). Kartka z UMCSu promująca archeologię. A ja sobie stukam w klawiaturę. Nieco bez celu. Choć chciałam przekazać COŚ WAŻNEGO. Chyba swoją filozofię. Może radę. Może refleksję. Ale tak naprawdę chciałabym inspirować. Inspirować do myślenia. Jak mnie pewne rzecz/ osoby inspirują. Czy mi się udaje? Mam nadzieję!
Szukajcie swojej drogi!
Pozdro,
K.L.
PS. "Literatura jest medium refleksji" - cytat, choć nie pamiętam czyj. Chyba profesora literatury. Dla mnie literatura to magia!
Tak, literatura to magia. :)
OdpowiedzUsuńO ile Ty rozczytujesz się w historycznych książkach, o tyle ja - w japońskich. ;) Sporo ich się zaczyna robić na mojej półce, ale to wciąż kropla w morzu.
Hehe, zastanawiam się, co ludzie myślą, kiedy widzą, jak czytam coś po japońsku. :P
Buziaki!