Przejdź do głównej zawartości

Seven Devils cz.8


Lilith



           Świat był niczym. Dla niej i jej podobnych. Ledwie namiastka tego, co ludzie nazywali "królestwem bożym".  Pełen bólu, cierpienia i samotności. A jednak! Ludzie tak bardzo czepiali się życia! Choć mieli je bezpowrotnie stracić. Miało zostać im odebrane. 
          Ale ona wiedziała. Znała tajemnicę. Ludzie mogli być śmiertelnikami, mogli umierać i mogli cierpieć, ale tak upartej, odważnej i jednocześnie tchórzliwej, zapobiegawczej i szalonej rasy nie widziano nigdy! Walczyli do końca. Do ostatniego oddechu. Czasem błagając o łaskę, czasem buntując się. Wierzyli w Los, Boga, Przeznaczenie. Albo nie wierzyli w nic, ale instynkt samozachowawczy brał w nich górę. A może zwyczajnie nie chcieli się pogodzić z wyrokiem jaki zapadł i dla czystej złośliwości ciągnęli swe marne życie? Cokolwiek to nie było, ona uważała, że ludzie to fascynująca rasa. I taka nieprzewidywalna!
          -Znowu ich obserwujesz?-Lilith usłyszała pytanie od jednego z ludzi Lucyfera, Asmodeusza. Była wściekła, gdyż nie mogła zapanować nad nieposłuszeństwem demona. Asmodeusz był jednym z najbardziej upierdliwych i znienawidzonych demonów w całym Piekle. Lucyfera czczono. Astarotha pożądano. Samaela unikano. Lewiatana się bano. Abaddona kochano. Lilith jednak nie znosiła ich wszystkich z równą siła, z jaką oni nienawidzili jej. I jej władzy. 
           -Asmodeuszu, czyżbyś znów odwiedził Naamah?-zapytała, zupełni ignorując jego pytanie. Przystojny upadły nie speszył się, gdyż podejrzał, że Lilith wie o jego małym romansie z jej ulubienicą. Niczym pantera okrążył jej tron, dłonie położył na oparciu i nachylił się tak, by móc szeptać do ucha bogini.
           -Piękno i inteligencja... to dwie rzeczy, które pociągają mężczyznę w kobiecie-Lilith zachowała kamienny spokój. Dawno minął czas, gdy na podobne zaczepki reagowała ostrym komentarzem. Była za stara by bawić się w subtelności. I za dobrze znała życie. A jeszcze lepiej poznała mężczyzn.
           -Odpowiedz-powiedziała spokojnie, jednak jej głos zabrzmiał jak grom. Asmodeusz wyprostował się.
           -Czemu pytasz jak...-nie zdążył dokończyć zdania, gdy Lilith złapała go za rękę i przeniosła do swojego pałacu. Wstała z tronu i przeszła się po wielkiej komnacie. Zapewne większość demonów, które nie były w jej rezydencji, podejrzewała, że pałac Lilith jest równie mroczny jak jego właścicielka. Ale nie. Asmodeusz bywał tu niezliczoną ilość razy. I piękno tego miejsca niezmiennie wprawiało go w zachwyt. O ile taka istota jak on mogła być zachwycona.
           -Zapominasz, mój drogi, że jestem jednym z władców-rzuciła mu powłóczyste spojrzenie. Wyglądało to jak groźba zmieszana z zaproszeniem do gry.
           -Tak, byłem u Naamah-odpowiedział. Przeciągnął strunę. Nie było powodu by bardziej drażnić rudowłosą. 
           -I widzisz... to nie bolało. Jak daleko mam cię wysłać, byś w końcu dał jej spokój? A może powinnam zamknąć cię w lochu?-zastanawiała się na głos. Asmodeusz wiedział, że jak raz trafi do podziemnego więzienia Lilith, to nigdy go nie opuści. A zważywszy na fakt, że jest nieśmiertelny, "nigdy" oznaczało bardzo długo. Roztropnie nie odezwał się ani słowem. Lilith popatrzyła na niego. Żadnej reakcji jednak się nie doczekała. Cicho westchnęła. Asmodeusz był na tyle inteligentny, by nigdy nie dać jej powodu, by mogła zamknąć go w swoim lochu. Jednak zawsze dawał jej powody, by chciała go zabić. Ale tkwili w impasie. Sługa Lucyfera nie mógł zginąć bez wyraźnej przyczyny, zwłaszcza jeśli był jednym z książąt piekielnych.
          -Jak daleko uznasz za stosowne-powiedział Asmodeusz po bardzo długiej chwili ciszy. Lilith posłała mu kolejne spojrzenie, ale tym razem jej oczy niebezpiecznie błysnęły. Asmodeusz poczuł chłód na plecach. Ale nie drgnął, nie mrugnął, zachował kamienna twarz. Wtedy Lilith odrzuciła głowę do tyłu i zaśmiała się.
          -Rozsądku ci nie brakuje. Jednak chyba pragniesz umrzeć. Nie będę cię tolerować, ani twojego ciętego języka-uśmiechnęła się jadowicie.-Zabieraj się stąd-powiedziała zimno.-A jeśli jeszcze któregoś dnia przyjdzie ci ochota na amory, to zastanów się co jesteś w stanie poświęcić za chwilę ułudy.
           Dwa razy nikt nie musiał mu powtarzać. Asmodeusz zniknął z pałacu Lilith, nim ta zdążyła coś dodać. Albo się rozmyślić. Mimo wszystko była boginią, władczynią i potężną nieśmiertelną. Rudowłosa bogini wyszła z jasnej sali. Przeszła korytarzami, a służba na jej widok szybko uciekała i kłaniała się w pas. Lilith nigdy nie dała im powodów do strachu, ale chyba jej błogosławieństwem było wzbudzać jak najgorsze uczucia u wszystkich, których spotkała. Naamah nie była inna. Też bała się jej. Jednak przeznaczeniem jasnowłosej dziewczyny było wstąpić do Siódemki. A za tym szło zaufanie do jej przywódczyni. Lilith znudzonym wzrokiem obejrzała swoje książki. Jej biblioteka zajmowała większą część jej zamku. Zapewne gdyby Isztar kiedykolwiek tu była, spróbowałaby jej odebrać przynajmniej część tych zbiorów. Lilith miała tu zgromadzoną wiedzę o jakiej nie śniło się nikomu z żyjących. Może poza Lucyferem. Jako jedyny bywał często w tym zamku i korzystał z wiedzy i zbiorów właścicielki.
           Jednak Lilith skierowała się do swojej sypialni. Rzuciła się na łóżko. Jedwab łagodnie otulił jej skórę. Była zirytowana bezczelnością Asmodeusza, głupią miłością Naamah, wojną idiotek uważających się za nieśmiertelne i arogancją Lucyfera. Westchnęła. Gdyby świat znowu był taki jak za jej śmiertelnego życia... taki prosty... Ale nie. Ona straciła prawo do prostego życia. Straciła je wraz z odejściem od Adama...
            Nie. Nie może o tym myśleć! To było tak dawno temu... Tak dawno, że nawet ona nie była pewna jak dawno. Kości Adama i Ewy zdążyły się rozlecieć w proch. Ich potomstwa również. A Lilith patrzyła na to z boku. Nie powstrzymała Ewy przed zjedzeniem owocu. Nie powstrzymała węża, choć mogła. Mogła zrobić wiele rzeczy, jak przeszkodzenie Kainowi w zabiciu brata. Lista rzeczy, które mogła zrobić, by odmienić historię ludzi była nieskończenie długa. Przestała zastanawiać się "dlaczego". Teraz robi tylko to na co ma ochotę. Tego nauczył ją Lucyfer. Jej pierwszy kochanek, jej mentor, jej władca, jej miłość. Był dla niej całym światem. Ale Lilith szybko przekonała się, że Lucyfer chce ją wykorzystać. Zrobił z niej potężnego demona. Oddanego i niebezpiecznego. Ale Lilith w przeciwieństwie do jego świty, okazała się inteligentniejsza. Mało, że uwolniła się spod władzy Lucyfera. Mało, że pokonała wszystkich książąt piekielnych. Nie, ona zachowała moc i nieśmiertelność, przez eony kształcąc się, eksperymentując i powiększając swoje moce do tego stopnia, że sam Lucyfer nie był w stanie jej zagrozić. I tak właśnie tkwili w martwym punkcie. A Lilith nudziła się niemiłosiernie. Nie było nikogo, kto mógłby jej zaszkodzić, czy ją pokonać. Nie miała ochoty wdawać się w wojnę z swoim stwórcą. Nie mogła wrócić na ścieżkę dobra. Utknęła w ty miejscu i nijak nie mogła się wyrwać.
             Oczywiście, od czasu do czasu znalazł się ktoś, kto rzucał jej wyzwanie... Jednak nikt nie był w stanie jej pokonać. Ostatnia była Morgana-nowa protegowana Lucyfera. Gdy Lilith o tym usłyszała (za uprzejmością Asmodeusza), ziewnęła. Upadły spodziewał się chyba innej reakcji. Może zazdrości. Ale po Lilith wiadomość spłynęła jak woda po kaczce. Znała wszystkie swoje zastępczynie, jednak żadnej nie udało się jej dorównać. Choć musiała oddać sprawiedliwość Morganie. Ta była najbliżej. Kruczowłosa, filigranowa piękność. Lilith doskonale wiedziała co pociąga w niej mężczyzn. Morgana sprawiała wrażenie nieporadnej kobietki. I to zgubiło wszystkich, którzy chcieli ją zniszczyć. Nie doceniali jej. Z kolei Lilith-ze swym wyglądem amazońskiej wojowniczki-wzbudzała powszechny strach i mimowolny szacunek. Nikt nigdy nie nie docenił jej umiejętności. Ale nikt też nie był w stanie obiektywnie powiedzieć do czego jest zdolna. Lilith swoje długie panowanie zawdzięczała swojemu talentowi. Lucyfer wybrał ją właśnie dla tego talentu. Jasnowidzenia. Chciał posiąść jej talent. Nie udało mu się. Nie mógł wiedzieć, że to ten talent ostrzeże Lilith przed nim.
              Tak właśnie przedstawiały się jej skomplikowane relacje z Lucyferem, Piekłem i historia jej panowania. Lilith przekręciła się na plecy. Machnęła ręką i sufit został zastąpiony przez nocne niebo. Wpatrywała się w konstelacje nad swoją głową. Zastanawiała się, czy znowu coś jej powiedzą. Drugą ręką machnęła w stronę gramofonu. Popłynęły dźwięki muzyki klasycznej. Spokojnej, nastrojowej.  Usłyszała szelest skrzydeł. Wiedziała kto ją odwiedził.
              -Czego chcesz?-zapytała, zamykając oczy. Gdy je otworzyła, nocne niebo zniknęło, a gramofon zamilkł. Błysnęły oślepiająco białe skrzydła, by po chwili zniknąć z pola jej widzenia. Wiedziała, że nie zobaczy ich nawet gdy spojrzy na archanioła.
              -Nie zamierzasz powstrzymać tej wojny?-zabrzmiał głęboki głos. Lilith poczuła na skórze echo tego głosu. Wstała. Powoli, jak kusicielka, którą była. Spojrzała na Kamaela. Uśmiechnęła się w sposób, który sprawiał, że mężczyźni padali jej do stóp. Jednak z archaniołem sprawa prosta nie była. W końcu nie bez przyczyny był kimś tak znacznym w Królestwie Bożym. Lilith wiedziała, że Kamael odpowiadał za zbieranie informacji o Piekle i jego sługach. Wyciągnęła to kiedyś od jednego z sługusów Kamaela, w czasie gdy pracowała dla Lucyfera. Ale czasy się zmieniają, a Lilith pracowała tylko dla siebie.
              -A powinnam? One rozpętały to. Niechaj i to zakończą. A czemu archaniołowie się nie wtrącą?
              -Wiesz dlaczego-Kamael usiadł na skraju jej wielkiego łoża. Zachowywał się nonszalancko, a nikt się tak nie zachowywał przy Lilith. Z bólem serca musiała przyznać, że zachowanie archanioła jej imponuje. Jednak głośno by tego nie powiedziała! Ani tego, że archanioł był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn jakich znała. Wyglądał niczym jeden ze starożytnych wojowników, długie, ciemne włosy opadały mu na ramiona, przepastne, czarne oczy elektryzowały. Jeśli Lilith kogoś się bała na tym świecie, to zdecydowanie był to ten archanioł.
              -Wiem, wiem... Nuuuda, Kamaelu. Nuda. Nie możecie się wtrącać w życie śmiertelników, ale przybywasz tu bo chcesz, bym zakończyła tę wojnę-zacmokała.-Jakież to aroganckie.
              -Arogancka to jesteś ty-Kamael przeszył ją spojrzeniem, a Lilith na ułamek przestraszyła się. Choć Kamael nie mógł jej pokonać. Ale nie tego się obawiała.
              -Kamaelu powiedz czego chcesz i odejdź. Chyba nie wolno ci tak beztrosko bratać się z wrogiem.
               -A czy ty jesteś moim wrogiem?-zapytał uwodzicielskim tonem, jednocześnie łapiąc w dłoń pasmo jej długich włosów.
               -Stoimy po przeciwnych stronach barykady-Lilith panowała nad głosem, chociaż nie przychodziło jej to łatwo.
               -Oj nie, Lilith. Ty nie stoisz po żadnej ze stron. W tym tkwi szkopuł. Zabijasz i nas, i ich. A twoja Siódemka nie odpowiada przed nikim, poza tobą. Z jednej strony jesteś bezwzględna jak Lucyfer, z drugiej brakuje ci jego okrucieństwa. Nie torturujesz dla próżnej przyjemności. Jak zabijasz to szybko. To swego rodzaju łaska, którą rozumie niewielu.
               -Kto cię przysłał?-zapytała zimno. Kamael cofnął się i czar prysł.
               -Czy to ważne?-wstał. Jego skrzydła pojawiły się znikąd. Piękne i potężne skrzydła archanioła. Kamael stanął na balkonie. Odwrócił się na moment.-Lilith jesteś lepsza niż uważasz i gorsza niż uważają inni. Lucyfer cię nie docenia. Jego demony cię przeceniają. Gdybyś chciała już dawno mogłabyś podburzyć przeciwko niemu Piekło.
               -Wiesz, że Lucyfer jest równie potężny jak ja.
               -Czyżby?-archanioł uniósł brwi, a potem zamachał skrzydłami, by zniknąć na horyzoncie. Wzrok kobiety przykuło coś białego. Schyliła się  by to podnieść. Pióro archanioła. Zerknęła na niebo. Zostawił je celowo? Słyszała, że pióra aniołów mają niezwykłe właściwości... A archanioła to już w ogóle. Szybko podeszła do szkatuły i schowała pióro. Lepiej by nikt o nim nie wiedział.
***
                Lilith ubrała się w czerń-kolor, który podkreślał barwę jej włosów. Suknia opinała jej muskularne ciało, głęboki dekolt podkreślał piersi, plecy eksponowała w całości. Cicho szeleściła satyna przy każdym kroku. Na szyi miała rubin wielkości pięści. Szła niespiesznym, dostojnym krokiem. Pojawiła się w sali obrad Lucyfera. Zastała tam tylko swojego byłego kochanka wraz z jego nową zabawką. Nie zaszczyciła Morgany spojrzeniem. Stanęła naprzeciwko pięknego, blond włosego mężczyzny. Kędzierzawe włosy Lucyfer miał przycięte wedle mody XXI wieku. Niebieskie, iście anielskie, oczy wpatrywały się teraz w Lilith. Bogini bez skrępowania usiadła w jednym z ozdobnych foteli. Kiedyś Lilith kochała te oczy. Dzisiaj napawały ją irytacją. Jak ktoś tak zły, mógł wyglądać tak cudownie? Nie pojmowała tego mimo swego wieku.
                -Karz swojej zabawce stąd wyjść. Musimy przedyskutować parę rzeczy-powiedziała arogancko. Lucyfer uśmiechnął się i zajął miejsce naprzeciwko jej. Morgana strzelała oczami od jednego do drugiego. 
                -Moja zabawka, jak to ujęłaś, zostanie tutaj-Lilith wzruszyła ramionami. Dopiero teraz popatrzyła na Morganę. Ubrana w krwistą czerwień, z pewnością chciała kusić. I z pewnością jej się to udawało. 
                -Twoja wola. 
                -Co cię do mnie sprowadza?-zapytał demon, opierając podbródek na złączonych dłoniach.
                -Wojna.
                -Masz na myśli ten cyrk, który rozpętała Siódemka?-uśmiechnął się.-Czyż one nie należą do ciebie?-zakpił.-Potrzebujesz pomocy by nad nimi zapanować?
                -Chcę wiedzieć, czy masz zamiar się wtrącić-zignorowała zaczepki. Gdyby wpadła w szał, mogliby się tu mocno poranić. I nadszarpnęłaby swoją godność. Lucyfer chciał ją sprowokować. Proszę bardzo! Odkuje to sobie przy najbliższej okazji.
                -Załatwiaj sprawy swojego zoo z dala od mojego królestwa-Lucyfer odchylił się na krześle.-Może... kiedy skończysz z tymi durnymi istotami... czyż w składzie Siódemki nie powinny zajść pewne zmiany?
                -Całkiem możliwe-Lilith wygięła usta w uśmiechu. 
                -Co powiesz na moją propozycję: Morgana wejdzie w skład Siódemki, w zamian ja zlikwiduję twój drobny problem-Lilith odchyliła głowę do tyłu i zaczęła się śmiać. Dźwięk wibrował w sali. Gdy z powrotem popatrzyła na swojego rozmówcę, jej oczy błyszczały wesoło.
                -Nie będę miała problemu z poskromieniem zbuntowanych dzieci. A Morgana...-popatrzyła na brunetkę jakby chciała zabić ją na miejscu.-Czy podporządkuje mi się?
                -Oczywiście.
                -I jednocześnie będzie gościła w twoim łożu-zauważyła z przekąsem.-A jak wiemy, przez sypialnię płyną wszystkie sekrety tego świata.
                -Lilith, Lilith, Lilith... Nic się nie zmieniłaś-zauważył Lucyfer z iskrą w oczach. Być może iskrą szacunku.-Nie będę się wtrącał w twoje sprawy... Pozwól tylko, że sam rozprawię się z tymi, którzy byli na tyle głupi, by przejść na stronę Kali i Hekate. 
                -Oczywiście. 
                -Wyruszymy razem?-zapytał wstając. Lilith również wstała. Uśmiechnęła się drapieżnie.
                -Nie pamiętam kiedy ostatnim razem walczyliśmy ramię w ramię, a nie przeciwko sobie-zauważyła.
                -Zbyt dawno. Morgano! Pójdziesz z nami. Będziesz obserwować najpotężniejsza kobietę na świecie. I uczyć się, by któregoś dnia jej dorównać-Morgana skłoniła się, eksponując dekolt. A potem popatrzyła na Lilith z dziką furią. Rudowłosa zbyła to pogardliwym uśmieszkiem. Z pomocą swoich mocy dobyła miecza. Wraz z Lucyferem przenieśli się do pałacu Hekate. 
***
                -Jak to?! Lucyfer i Lilith?! Oni nie walczą razem! Chyba, że przeciwko sobie!-krzyczała Kali. 
                -Pani, doradzam wysoko posuniętą ostrożność-powiedział Hirithiki. 
                -Przecież Lucyfer nie pojawiłby się tutaj! On do czarnej roboty wysyła swoich sługusów-zauważyła Hekate. 
                -To z pewnością Lucyfer.
                -Kurwa mać!-wrzasnęła Kali.-Zabij te kurwy! Nie mogą przeżyć! Świat ma spłynąć krwią tych suk i całego ścierwa, które się tu panoszy!
                -Uspokój się. To nie koniec-zauważyła zimno Hekate. -Lilith nas nie zabije. Nie ma nas kim zastąpić.
                -Naprawdę w to wierzysz?-zapytała z przekąsem Kali.
***
               Lilith nie splamiła sukni krwią. Ani miecza. Po prostu zabijała swoimi mocami. Lucyfer ruszył ukarać głupców, którzy ośmielili się mu sprzeciwić. Morgana za to podążała za nią jak cień. Nie wchodziła jej w drogę, ani nie pomagała. Lilith jednak była niezadowolona z jej obecności. Nie potrzebowała szpiega, który doniesie o wszystkim Lucyferowi. Zatrzymała się tylko na chwilę, przed drzwiami, za którymi czekały na nią dwie zdrajczynie.
              -Witaj Hirithiki-powiedziała z uśmiechem na ustach.
              -Bądź pozdrowiona, bogini Lilith-Hindus ukłonił jej się. Kali wysłała go, by zabił Lilith. 
              -Cóż, ponieważ przelano dość krwi ostatnio...dam ci wybór. Odejdź, zrzeknij się prawa do długowieczności i wszystkiego co wiązało cię z Kali, a ja pozwolę ci przeżyć jedno ludzkie życie. W przeciwnym razie zginiesz-zauważyła, opierając się na mieczu. 
              -Wybacz, pani. Nie przyjmę twojej hojnej oferty. 
              -Hm... lojalność to piękna i rzadka cecha-mruknęła Lilith.
              -Co ty robisz?!-nie wytrzymałą Morgana.
              -Rozmawiam-odparła spokojnie Lilith.-Łaska, Hirithiki. Wiesz co oznacza to słowo?
              -Wiem, pani.
              -Czy kiedykolwiek okazałeś łaskę?
              -Nigdy pani. 
              -Kali zrobiła z ciebie świetnego psa-zauważyła Lilith. Pstryknęła palcami.-Nie okazałeś łaski moim sługom. Gniją w lochach tej twierdzy. Poniżone, torturowane-potrząsnęła głową.-Czy żyją? 
              -Nie.
              -Kali wydała taki rozkaz?-Lilith uniosła brwi.
              -Tak.
              -Rozumiem-poruszyła się z zadziwiająca prędkością. Hirithiki nie zdążył zareagować. Raniła go, ale nie zabiła. Poprzecinała nogi za kolanami.-Zabierzcie go. Mój loch ostatnimi czasy stał się pusty-powiedziała do demonów, które się pojawiły na wezwanie swojej pani. Widowiskowo wyważyła drzwi, niszcząc je w drzazgi. Poczuła napierające na nią moce dwóch bogiń. Na jej ustach pojawił się kpiący uśmiech. 
              -Nie masz szans-syknęła Kali.
              -Tak, oczywiście-pokiwała głową Lilith. Poruszała się z gracją i wdziękiem, zbliżając się do dwóch przerażonych kobiet. Ich ataki nie robiły na niej wrażenia. Zastanowiła się, czy aby Morgana nie była od nich potężniejsza... Może powinna ją przyjąć?
              -Nie!-usłyszała skowyt. Westchnęła. Cięła mieczem. Suknie Kali i Hekate opadły. Przyszpiliła je swoimi mocami do ściany. Krzyknęła na demony Lucyfera.
              -Są wasze. Zablokowałam ich moce. Mają przeżyć. Dostarczcie je do mojego lochu-odwróciła się na pięcie.-A! Kali! Hirithiki przeżył. Spotkacie się jeszcze-dodała. I wyszła. Kali i Hekate czekał los Isztar, Bast i Sachmet. Tylko, że to nie był koniec. I obie o tym wiedziały. Lilith słyszała jak Kali krzyczy, by ją zabito. Hekate  wybrała milczenie. Wiedziała do czego dojdzie, gdy Lilith wkroczy na scenę. Nie spodziewała się jednak, że to nastąpi tak szybko. 
               Lilith przemierzała mroczne korytarze. Powolnym krokiem zmierzała w kierunku jednego lochu. Otworzyła drzwi. Tak jak powiedział Hirithiki. Trzy boginie zostały zamordowane. I to z wyjątkowym okrucieństwem, nawet jak na standardy Hekate. Obejrzała rany. Żałowała, że nie zjawiła się wcześniej. Z góry dochodziły krzyki. I odgłosy świętowania. Jak zwykle na polu bitwy. Lilith pstryknęła palcami i przeniosła się do Świątyni  Przeklętych Dusz. Kapłanki, które tu przebywały, stanęły przed Lilith. 
              -Przygotujcie ciała-powiedziała spokojnie. Sama opuściła Świątynię. Pojawiła się na progu domu Naamah. 
              -Pani!-usłyszała głos służącej. Kobieta padła na kolana. 
              -Wezwij Naamah-powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Kobieta migiem zniknęła w innej części domu. Po chwili przed Lilith stała Naamah, ubrana na ludzką modłę-w dżinsy i koszulę. Lilith parsknęła z niesmakiem.-Przebierz się. Mamy ważne rzeczy do zrobienia,
              -Czy... Lilith, czy ty... zakończyłaś sprawę?-zapytała Naamah. 
              -Tak. Pospiesz się-Lilith zniknęła równie nagle jak się pojawiła. Naamah stała osłupiała, ale czuła, że ma się udać do Świątyni Przeklętych Dusz. Szybko przebrała się w długą, białą suknię. I podążyła za swoją mentorką.
              Lilith stała po środku wielkiej sali. Zniknęły trony bogiń. Na środku stały trzy kamienne stoły. A na nich leżały trzy ciała, zawinięte w białe płótna. Lilith wpatrywała się w martwe twarze. Sama miała na sobie śnieżnobiałą suknię z długimi rękawami, a w talii srebrny pasek. Włosy zostały upięte i ozdobione kwiatami kalii. Naamah zbliżyła się, rozpoznając z daleka twarze Isztar, Bast i Sachmet. Zacisnęła powieki. To nie powinno się wydarzyć. 
              -Ale się wydarzyło. Kali i Hekate są zapewne w moim lochu. A jak nie, to demony mają zabawę-zauważyła wypranym z emocji głosem.-Czy możesz uwierzyć, że widziałam jak dorastają? Jak zmieniają się z dzieci w kobiety? A potem jak zostają niszczone przez świat? I jak stają po mojej stronie? Jak żądzą jako boginie z Wielkiej Siódemki?-Naamah nie odzywała się ani nie przerywała. Lilith kazała ułożyć stos. A po chwili sama go podpaliła. Jedna samotna łza spłynęła po jej policzku. Jedyny wyraz żałoby. Lilith stała w tym samym miejscu aż do momentu, gdy ze stosu pozostała jedynie kupka popiołu. 
              -Co teraz zamierzasz?-zapytała Naamah. 
              -Lucyfer zaproponował Morganę do Siódemki.
              -Morganę?!-Naamah podniosła lekko głos. Lilith skinęła głową.
              -Lepiej mieć wroga przy sobie-mruknęła Lilith.-Gdzieś na świecie właśnie w tym momencie rodzą się dzieci. Trójka niezwykłych dzieci. Musimy je odnaleźć-powiedziała Lilith. 
              -Czy to...reinkarnacja?
              -Czy to ważne? Odnajdź te dzieci i obserwuj. Za kilka lat Siódemka znów będzie w komplecie-Lilith odprawiła władczym gestem Naamah. Blondynka szybko zniknęła z pola widzenia mentorki. 
              Lilith przeniosła się na dach świątyni. Usiadła na marmurowym kamieniu. Oparła głowę na rękach. Usłyszała trzepot skrzydeł. Przed nią pojawił się Kamael. Archanioł nic nie powiedział. Usiadł obok niej. W ciszy wpatrywali się w stający, nowy dzień. W wschodzące słońce. 
             -Każdy świt daje nową nadzieję-powiedziała nagle Lilith. Westchnęła gdy kula oderwała się od horyzontu. Feeria barw oszałamiała swoją intensywnością. Wszystkie odcienie pomarańczowego, czerwonego i żółtego mieszały się z indygo, błękitem i kobaltem. Coś pięknego... Lilith nie zdawała sobie sprawy, że powiedziała to na głos, aż Kamael przytaknął. 
             -Przykro mi-powiedział. 
             -Czemu? Doszłoby do tego prędzej czy później-Lilith wzruszyła ramionami.
             -Ale mimo wszystko czujesz żal-Lilith nienawidziła niezwyklej empatii aniołów. 
             -Nie twoja sprawa. Skompletuję Siódemkę znowu.
             -Lubiłaś je. 
             -Kamaelu!-Lilith po raz pierwszy się zirytowała. Wstała, szeleszcząc suknią. I nagle potknęła się. I zaczęła spadać w dół. Nic by jej się nie stało, gdyby uderzyła w kamienną podłogę, ale Kamael uznał, że powinien jej pomóc. Złapał ją w locie i podfrunął z powrotem na ich miejsce. Lilith pomyślała, że ktoś musi robić sobie z niej żarty, bo ona była boginią, a boginie nie potykają się o własne suknie. Błysk rozbawienia w oczach archanioła utwierdził ją w tym przekonaniu. Demonica zaczęła nawet podejrzewać archanioła o to!
             -Lilith, czemu zakończyłaś wojnę?-zapytał.
             -Znudziła mi się-wzruszyła ramionami.
             -Czyżby?
             -Nie licz na odruchy człowieczeństwa-powiedziała od razu.-Nie mam takowych. Nie mogłam dłużej pozwalać Kali i Hekate się panoszyć. To nadszarpnęło moją reputację.
             -Oczywiście. Kłamiesz na mój, czy swój użytek?-zapytał z przekąsem.
             -Kamaelu, te dwie właśnie są gwałcone przez całą armię demonów.  A potem skończą w moim lochu. A  słyszałeś, by ktoś kiedyś przeżył moje tortury? Bym kogoś nie złamała?
             -Nie. Ale ty się chcesz zemścić. Inaczej byś je pozabijała. 
             -Zemsta...to takie demoniczne!
             -Ludzkie. Ludzkie też.
             -Robisz ze mnie na siłę człowieka. A ja nie jestem człowiekiem.
             -Nie jesteś. Ale masz człowieczeństwo-Lilith westchnęła. Pora dać nauczkę temu upartemu archaniołowi. Uderzyła go.  A przynajmniej spróbowała. Kamael uniknął ciosu i ją unieruchomił. Lilith uniosła brwi. Szarpnęła się. Nie puścił. 
             -No proszę! A ja myślałam, że jesteś słabszy-nikły uśmiech wykrzywił wargi archanioła. Wypuścił ją, gdy zyskał pewność, że nie zaatakuje go znowu.  
             -Do zobaczeni, bogini Lilith-powiedział, kłaniając jej się.-Spotkamy się ponownie, choć mam nadzieję, że okoliczności będą przyjemniejsze-uśmiechnął się rozbrajająco. I odleciał. Lilith patrzyła za nim przez chwilę, by przenieść się do swojej rezydencji. Była zmęczona. Potrzebowała spokoju. I snu. Szybko zrzuciła swoje ubrania, pozbyła się ozdób i naga opadła na łoże. Sypiała sama, choć wielu sądziło, że jest inaczej. I czasem bywało inaczej. Machnęła ręką. Przed jej oczami stanęła scena nietypowa. Naamah z dzieckiem. Lilith obserwowała bieg wydarzeń. Przyszłość ukrytą dla wszystkich demonów, poza nią. Więc to dziecko będzie zabójcą? A no proszę! Uśmiechnęła się drapieżnie. Albo ich zniszczy, albo ocali. Wybór dokona się gdy osiągnie odpowiedni wiek. Co może nastąpić i za tysiąc lat. Lilith ziewnęła. Wizja się skończyła. Zamknęła oczy i zapadła w trans podobny do snu.
~*~
KONIEC

             Tak, tak... To koniec. Seven Devils w końcu zostało zakończone. Jak Wam się spodobała Lilith? Sporo osób czekało tylko na nią :D
              
              Dzięki za wszystkie komentarze i wsparcie! 
            
              A! Dedyk dla wszystkich czytających Seven Devils!

              Tak w ogóle muszę się pochwalić-obroniłam licencjat! :D

              Pozdro!

              K.L.

              P.S. zapraszam do przeczytania Personalnie!

Komentarze

  1. Ach, początkowe rozkminki o ludziach i życiu tak bardzo prawdziwe! Sama się dziwię, dlaczego ludzie tak bardzo czepiają się życia, które jest przecież tak ciężkie i męczące. Koniec końców i tak je stracą (znaczy mówię tu o życiu doczesnym, bo co dalej, to już kwestia wiary).
    Kamael był boski! A Lucyfer o aparycji anioła musiałby sprawiać naprawdę… dziwne wrażenie.
    Dobrze, że Lilith i Lucyfer powstrzymali wojnę, ale szkoda, że nie dało się tego zrobić nieco mniej drastycznie x_x Mimo wszystko jednak w Lilith jest sporo ludzkich uczuć. Fajna postać z niej wyszła. Ogólnie trochę się zdziwiłam, że wszystko poszło tak szybko, no ale w sumie czego innego się po niej spodziewać? Jak już się za coś weźmie, to prędko to skończy.
    Heh, zakończenie otwarte, jakby nie patrzeć. Też takie lubię (choć raczej tworzyć niż czytać - w sensie w książkach, bo w opowiadaniach aż tak mi to nie przeszkadza). :) I co teraz? Będziesz pisać coś nowego czy też zabierzesz się raczej za dokończenie Czarownicy i Bestii? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilith ogólnie miała być... nie wiem jaka xD Miała sprawiać, że świat drży w posadach. Że na jej widok czuje się mimowolny szacunek, ale nigdy nie zastanawiałam się jaką ma być osobą... A jej ludzkie cechy...co tu ukrywać, planowałam by była ludzka. Cóż, muszę dodać, że jej rozterki natury moralnej są podyktowane tym, że czytam "Wiedźmina", a powiem szczerze, że Geralt jest uderzająco podobny pod tym względem do Lilith (a raczej na odwrót-Lilith jest podobna do Geralta), przynajmniej w moim odczuciu.
      Cóż, ja wyznaję zasadę, że demon musi być urzekający, by mógł kogoś skusić. W końcu brzydota, czy strach nie kuszą, a sprawiają, że chce się uciec ;)
      Hahaha xD Mam tak samo :D
      Chcę dokończyć Czarownicę i Bestię. Bo jakby nie patrzeć-mam następny pomysł, ale nie zabiorę się z aniego, dopóki Czarownica... jest niedokończona.

      Usuń
  2. W końcu pojawiła się moja ulubiona postać! Idealnie wykreowałaś Lilith, właśnie tak ją sobie wyobrażałam. : D Coś miała z demona, ale archanioł miał racje, że zostaly z niej ludzkie cechy, czy coś w ten deseń. To sprawiało, że była jeszcze bardziej wyjątkowa niż pozostałe boginie. Cieszę się, że taki nędzny los spotkał te boginie, które się zbuntowały.
    W ogóle genialne zakończenie. Wizja Lilith i jak zapada w sen. Idealne. :D Bardzo mi się podobało. W ogóle miałam więcej myśli ci przelać na komentarz, ale jakoś nie jestem w stanie. :C ten głupi ból piłuje moją wenę. xD

    Tak propo mnie, tak mam się z czego odchudzać. Spokojnie mogę zrzucić 4 kilo, bo wtedy miałabym idealną figurę, ale nie potrafię. Dziś jeden plus mojego męczeństwa, nic nie jadłam nie jestem głodna i ogólnie cały dzień leżę w łóżku przed telewizorem. Weszłam aby ci komentarz napisac, bo jak bym tego nie zrobiła... to pewnie potem też nie xD
    Pozdrawiam! i brawo za obronę! : DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za twe słowa :D Cóż, cieszę się, że Lilith jest taka jaką chciałaś ją widzieć ;) Moją bolączką było, czy uda mi się stworzyć demona, który sprosta oczekiwaniom czytelników ;) Ale skoro widzę, że się udało, to się cieszę :)
      Hahaha :D Też tak często mam xD Tracę wątek najczęściej w połowie i nie pamiętam co napisać miałam jeszcze xD Dlatego ze mną najlepiej dyskusje prowadzić ;)


      Heh, jasne :D A ja muszę zejść o rozmiar, bo wkurza mnie, że nie zapinam się w mój ulubiony żakiet ;)
      Tak w ogóle-nie polecam głodówek, tylko ćwiczenia. I zdrowe odżywianie. Z tego co wiem to tak można schudnąć bardziej...długotrwale ;)
      Dzięki :* Stresująco było xD

      Usuń
  3. Zapraszam na nowy rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm wiesz co nawet nie wiedziałam że dodajesz jakieś opowiadanie na tym blogu D: Kurczę muszę to nadrobić! Jak to zrobię to dam ci znać całości :) Ech tylko w związku z tym że mam teraz licencjat trochę to zajmie :/ No nic postaram się jak najszybciej to zrobić ;P Hmm co do Bollywood... Miał taki okres że oglądałam masakryczną ilość tego typu filmów xD Mój ukochany to "Czasem słońce, czasem deszcz" xD Ach kocham te piosenki normalne! <3 I tak jak ty latałam po domu i śpiewał jakieś urwane zdania co kompletnie mi nie wychodziło ale było przynajmniej zabawnie xD Hmm ale akurat filmów z których dodałaś piosenki nie znam ^ ^"

    W ogóle dziękuje za kom :*
    Ach tak Wybranka nie ma łatwego życia i to dosłownie każda... W przyszłości rozwinę ten wątek i wszystko wyjaśnię :P Ach nie mogę się doczekać! Cóż widzę że pan M. wyraźnie nie przypadł ci do gustu xD Serio Kage cię wnerwił? Eee czemu? O.o" Hahaha rozumiem fajnie że masz takich obrońców xD Niestety Aya jest jedynaczką ^ ^" Co do Clarinos... Ona jeszcze nie raz, nie dwa zrobi coś nienormalnego i wbrew logice więc powoli się przyzwyczajaj :p

    Nie ma za co :* A no wywołał, wywołał a jak miał nie wywołać xP Czekam na kolejny rozdział :p

    Pozdro i weny :*

    Suzu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ból licencjatu xD
      Oj racja! Mój pierwszy i jeden z ulubionych! ^^

      Hm... To się cieszę, bo to ciekawe jest, ich historia w sensie! ;)
      Taaak, wnerwił mnie ;/ Może dlatego, że ja mam właśnie obrońców ;) I nie umiem postępowania Kage zrozumieć.
      Tia... Aya nie ma łatwego życia...
      Boże! NAwet nie strasz!

      Dzięki za komentarz :*

      Weny, Suzu, weny! ;)

      Usuń
    2. Ech licencjat to zło :/ W ogóle jakoś nie może do mnie dojść że w tym roku piszę licencjat O.o"
      Hahaha rozumiem rozumiem xD Nie no ten film ma coś w sobie <3

      Skoro tak to możesz być spokojna historia pierwszej Wybranki i nie tylko będzie powracać jeszcze i to wiele razy xD W ogóle strasznie chciałabym napisać prequel PP ^ ^" Ach noo po prostu mam tyle scenek w głowie że masakra! Co prawda byłoby to dość eeeeeeeeeee brutalne itd ale co tam do takiej "Gry o tron" nie dorastałoby do pięt xD
      Ech rozumiem i w sumie trochę rozumie ale mi tam go jest bardziej żal niż jestem na niego zła ^ ^" Bądź co bądź biedaczek nie może nic zrobić...
      Hahaha Clarinos niebawem pokaże nam zupełnie inną twarz xD Dzięki niej sytuacja co poniektórych obróci się o jakieś 360 stopni xD

      Dzięki ale weny to ja mam tyle że nie mam kiedy pisać xP No a ja tobie też jeszcze raz życzę weny i zapraszam na rozdział który wreszcie mogłam dodać bo od piątku nie miałam neta :/

      Buzaki :*

      Usuń
    3. Tia...jakby studia nie mogły być jednolite jak za dawnych dobrych czasów... ;/
      Oj ma... <3

      Więc co cię przed tym powstrzymuje?? :D
      Boże Gra... wymiata! Powiem tak-książki nie czytałam ^^" Bo ja nigdy nie zabieram się za coś co jest mega, ultra popularne xD Ale serial obejrzałam za namową przyjaciółki. I był dobry :D Więc i książkę też kiedyś przeczytam ;)
      Chyba 180?? xD Tez często popełniam ten bład ^^"

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamiętniki Wampirów, a Pamiętniki Wampirów...

            ... czyli między książką a serialem.                       Z nudów zaczęłam czytać Pamiętniki  Wampirów.  I byłam zszokowana tym jak bardzo książka różni się od filmu! Lecz zanim przejdę do tematu moich dzisiejszych rozważań, uprzedzę, że cały wpis może zawierać spojler dotyczący zarówno Pamiętników... ,  jak i innych przykładowych filmów/ serialów i książek.            Tak więc czytacie na własną odpowiedzialność!            Może nie jestem na czasie- w końcu słynna era wampirów  przeminęła i teraz mamy zupełnie inne czasy, zupełnie inne prądy w popkulturze i... ogólnie, jest zupełnie inaczej, niż wtedy gdy to ja byłam nastolatką! Wiem, brzmi to nieco chaotycznie, ale! W końcu dotrę do sedna sprawy.            Więc zaczynajmy!            Różnice:            -Elena w książce jest blondynką, nie brunetką jak w serialu            -Elena ma czteroletnią siostrę, nie brata            -Bonnie jest ruda            -Elena ma dwie przyjaciółki: Meredith i Bonnie.

10 dram, które mnie urzekły...

        ... i które obejrzałam w tym roku xD         Nigdy wczesniej nie brałam się za dramy. Tak jakoś...uznałam, że mangi są najlepsze i nie ma sensu zawracać sobie du*y najpewniej beznadziejnymi próbami ekranizacji... Myślałam: "To będzie tak jak z książkami! Ekranizacje są beznadziejne!" (przynajmniej w większości). No i powód numer dwa: dostęp do neta. Z tym to bywało ciężko... Jak się ma młodszych braci i jeden komp na 3 osoby...          Ale co tam! Dorobiłam się własnego lapka, podłączyłam do sieci... I odkryłam, że dramy nie są jednak aż takie złe! Nauczyłam się nie patrzeć na mangi, które czytałam, a które trafiły na ekran. Poza tym- zainteresowały mnie też dramy nie kręcone na podstawie mang... No i coś co mnie bawi do teraz- Koreańczycy i Japończycy robiący te same dramy, z tą samą lub zbliżoną fabułą... Przykład?  You're Beautiful. Znane też (w Korei) jako Minamysinyeoeo lub (w Japonii) jako Ikemen desu ne.  Tajwańska wersja też powstała =) Czy tylko mnie t

Helena

                      Parys był przystojnym młodzieńcem, któremu zawsze sprzyjali bogowie. Widziała go na tym przyjęciu, widziała uśmiechniętego, ciemnowłosego mężczyznę. I tak bardzo go pragnęła! Ale niestety, jej mąż siedział obok, pilnując jej niczym jastrząb. A przynajmniej tak jej się wydawało. Mogła sypiać z kim chciała, pod warunkiem, że zachowała dyskrecję. I nikt niczego nie mógł zauważyć. Zwłaszcza jej mąż! Życie było takie... nudne. A jej pan... Menelaos! Ten stary dureń! Jakże go nie znosiła! A jego brata? Agamemnon był mściwym, żądnym władzy sukinsynem!            Jak mogła się uwolnić od tego durnia? I jego strasznego brata? Parys, książę trojański, był idealnym kandydatem do tej misji! Znany ze swych podbojów miłosnych, zwodził kobiety z równą łatwością, z jaką syreny ściągały rybaków na skały! Helena nie miała złudzeń-lepszy byłby jego brat, Waleczny i dzielny Hektor o wiele lepiej pasował by do jej wyobrażeń... Ale Hektory był wierny żonie. Helena nie umiała