A tych Brzydul jest kilka! Zaczynając od najstarszej z 1999 roku, kolumbijskiej. Pierwowzoru wszystkich Brzydul, a kończąc na tej z Gruzji. Przyznam, że ja widziałam "tylko" cztery z powstałych.
A zaczęło się to od jednej kolumbijskiej telenoweli, którą namiętnie oglądała szeroka publiczność! I każdy kraj ( a przynajmniej kilka!) uznało, że można nakręcić swoją wersję! Czy udaną? Hm... No, zależy od punktu widzenia! Jak ja wpadłam w tę telenowelę? Wiecie jak to bywa! Było gdzieś po roku 2000. Gdy na stałe weszły do telewizji telenowele brazylijskie, kolumbijskie, argentyńskie... słowem-tasiemce z Ameryki Południowej! Oglądałam i Zbuntowanego anioła i różne inne telki. Omawiałyśmy z przyjaciółkami przy soku na przerwie kolejne odcinki jakiegoś bzdurnego romansidła i nic a nic nie rozkminiałyśmy o co w tym wszystkim chodzi! Przystojny główny bohater w typie Księcia z bajki, śliczna główna bohaterka w typie Kopciuszka.... i zła macocha (albo była żona), źli ludzie i masa przeszkód na drodze do szczęścia. Bajka dla dorosłych kobiet- bo przecież w życiu nie ma tak prosto, że Książę zakocha się w Kopciuszku i będą żyli długo i szczęśliwie!
Ale po kolei! Nasza biedna Brzydula trafia do domu mody. Świetnie nie? Paskuda w świecie piękności-umarłabym tam na jej miejscu. Oczywiście, musi, ale to musi znaleźć swojego Księcia i tym Księciem jest nie kto inny jak jej ultra, mega przystojny szef! Oczywiście, Książę jej nie zauważa! Jakżeby mógł? Otoczony kobietami playboy i z zazdrosną narzeczoną na karku? Nie ma szans! A jednak! Coś się dzieje! Firma, którą zarządza, ma kłopoty i uratować ją może nie kto inny jak Kopciuszek! I zaczyna się istne pandemonium! W całym tym cyrku Książę robi wszystko (w tym uwodzi Kopciuszka) by jego firma nie zbankrutowała i przy okazji, by Zarząd się nie dowiedział o jego machinacjach. Pech chce, że Kopciuszek dowiaduje się o niecnych machlojkach Księcia i...go zdradza a potem ucieka do innego kraju wraz z Dobrą Wróżką! Dobra Wróżka doprowadza do totalnej metamorfozy Kopciuszka i już mamy Królewnę adorowaną przez tabun Rycerzy, a wśród nich jednego, głównie wybijającego się na tle reszty. Kopciuszek-Królewna wraca do swojego kraju, gdzie musi stawić czoła wszystkim, którzy jej nienawidzą. W międzyczasie Książę zdaje sobie sprawę ze swoich prawdziwych uczuć i umiera (najsłowniejszej) z tęsknoty za Kopciuszkiem. Rzecz jasna po wielu... mniej miłych wypadkach Książę i Kopciuszek-Królewna trafiają przed ołtarz. I mamy Happy End.
Problem w tym, że tak naprawdę to nie jest takie proste. Obejrzałam po raz drugi w życiu kolumbijską Brzydulę. I teraz, jako osoba trochę starsza, zamiast zastawiać się nad powalającą urodą Kopciuszka i jej intelektem, myślę o tym jak ludzie mogą być bezwzględni wobec innych. Jak nieczuli. Oraz jak wiele zależy od wyglądu danej osoby! I jak niewiele ludzi zwraca uwagę na charakter... Smutne i okrutnie prawdziwe. Jak dla mnie to jest totalna tragikomedia. Podszyta melodramatem. Tak naprawdę mimo wielu zabawnych momentów na takich filmach powinno się ryczeć. I zastanawiać nad "ułomnością natury ludzkiej", że tak zacytuję jakiegoś gościa.
Druga Brzydula, a dokładniej Brzydula Betty ma swój romans w USA. Nasza Betty pracuje w czasopiśmie o modzie. I... no własnie. I serial zostaje ściągnięty z anteny gdyż zmierza donikąd w całych 4 sezonach! Jak dla mnie słabiutka ekranizacja.
A zaczęło się to od jednej kolumbijskiej telenoweli, którą namiętnie oglądała szeroka publiczność! I każdy kraj ( a przynajmniej kilka!) uznało, że można nakręcić swoją wersję! Czy udaną? Hm... No, zależy od punktu widzenia! Jak ja wpadłam w tę telenowelę? Wiecie jak to bywa! Było gdzieś po roku 2000. Gdy na stałe weszły do telewizji telenowele brazylijskie, kolumbijskie, argentyńskie... słowem-tasiemce z Ameryki Południowej! Oglądałam i Zbuntowanego anioła i różne inne telki. Omawiałyśmy z przyjaciółkami przy soku na przerwie kolejne odcinki jakiegoś bzdurnego romansidła i nic a nic nie rozkminiałyśmy o co w tym wszystkim chodzi! Przystojny główny bohater w typie Księcia z bajki, śliczna główna bohaterka w typie Kopciuszka.... i zła macocha (albo była żona), źli ludzie i masa przeszkód na drodze do szczęścia. Bajka dla dorosłych kobiet- bo przecież w życiu nie ma tak prosto, że Książę zakocha się w Kopciuszku i będą żyli długo i szczęśliwie!
Ale po kolei! Nasza biedna Brzydula trafia do domu mody. Świetnie nie? Paskuda w świecie piękności-umarłabym tam na jej miejscu. Oczywiście, musi, ale to musi znaleźć swojego Księcia i tym Księciem jest nie kto inny jak jej ultra, mega przystojny szef! Oczywiście, Książę jej nie zauważa! Jakżeby mógł? Otoczony kobietami playboy i z zazdrosną narzeczoną na karku? Nie ma szans! A jednak! Coś się dzieje! Firma, którą zarządza, ma kłopoty i uratować ją może nie kto inny jak Kopciuszek! I zaczyna się istne pandemonium! W całym tym cyrku Książę robi wszystko (w tym uwodzi Kopciuszka) by jego firma nie zbankrutowała i przy okazji, by Zarząd się nie dowiedział o jego machinacjach. Pech chce, że Kopciuszek dowiaduje się o niecnych machlojkach Księcia i...go zdradza a potem ucieka do innego kraju wraz z Dobrą Wróżką! Dobra Wróżka doprowadza do totalnej metamorfozy Kopciuszka i już mamy Królewnę adorowaną przez tabun Rycerzy, a wśród nich jednego, głównie wybijającego się na tle reszty. Kopciuszek-Królewna wraca do swojego kraju, gdzie musi stawić czoła wszystkim, którzy jej nienawidzą. W międzyczasie Książę zdaje sobie sprawę ze swoich prawdziwych uczuć i umiera (najsłowniejszej) z tęsknoty za Kopciuszkiem. Rzecz jasna po wielu... mniej miłych wypadkach Książę i Kopciuszek-Królewna trafiają przed ołtarz. I mamy Happy End.
Problem w tym, że tak naprawdę to nie jest takie proste. Obejrzałam po raz drugi w życiu kolumbijską Brzydulę. I teraz, jako osoba trochę starsza, zamiast zastawiać się nad powalającą urodą Kopciuszka i jej intelektem, myślę o tym jak ludzie mogą być bezwzględni wobec innych. Jak nieczuli. Oraz jak wiele zależy od wyglądu danej osoby! I jak niewiele ludzi zwraca uwagę na charakter... Smutne i okrutnie prawdziwe. Jak dla mnie to jest totalna tragikomedia. Podszyta melodramatem. Tak naprawdę mimo wielu zabawnych momentów na takich filmach powinno się ryczeć. I zastanawiać nad "ułomnością natury ludzkiej", że tak zacytuję jakiegoś gościa.
Druga Brzydula, a dokładniej Brzydula Betty ma swój romans w USA. Nasza Betty pracuje w czasopiśmie o modzie. I... no własnie. I serial zostaje ściągnięty z anteny gdyż zmierza donikąd w całych 4 sezonach! Jak dla mnie słabiutka ekranizacja.
Z kolei BrzydUla jest tworem polskim i całkiem trafionym! Ale to ma swoje proste wytłumaczenie-jest wierna pierwowzorowi z nielicznymi odstępstwami ;) Z tego co się orientuję to puszczają ją na TVN7 :D
No i witamy tak dla odmiany w Niemczech! I nasi zachodni sąsiedzi pokusili się o wyprodukowanie własnej Brzyduli w B jak Brzydula. Serial niezły, gdyż ma całkiem niezły humor :D Choć przyznam, że nie obejrzałam całości (litości, to ma prawie 700 odcinków!!!) to jednak ma swoje zalety... Ale ilość odc skutecznie odstrasza do zabrania się za nią xD
No, mam wrażenie, że mój blog robi się lifestylowy xD No ale może powinnam to wyjaśnić? Na moje życie składa się kilka rzeczy- i są to książki, filmy, muzyka, studia i pisanie. Dorzuciłabym jeszcze babskie zakupy: ubrania i kosmetyki (jestem statystyczną kobietą!). Więc de facto piszę o tym co mi najbliższe. A nic nie nastraja tak do przemyśleń jak muzyka, filmy czy książki ;)
Hm...robi się ze mnie dziennikarka! O zgrozo! Już się na temat dziennikarzy wypowiadałam, więc nie będę powtarzać tego.
A tu proszę! Znalazłam w sieci taki oto filmik :
I tak oto spotykają się wszystkie Brzydule :D
Oglądałam tylko naszą polską wersję i strasznie ją lubiłam! :D Miło wspominam i miałam zaciesz, gdy ostatnio trafiłyśmy na kilka odcinków wraz z Kao i Suzu. Ale to fakt, przykre jest, że ludzi tak bardzo ocenia się po wyglądzie. Często robi się to nawet nieświadomie - sama jestem tego przeciwniczką, a przecież nieraz łapię się na tym, że np. jak widzę jakąś lalunię, to myślę "O rany, co za pustak, pewnie mózg jej wyparował" (często nie jest to mylne pierwsze wrażenie, ale jednak bywa inaczej). Okropne, ale prawdziwe :(
OdpowiedzUsuńTaaak, wiem. Dlatego napomknęłam o tym przy okazji. Cóż, ja siebie też czasem (czasem często) łapię na ocenianiu innych po wyglądzie.... Wstyd się przyznać nawet, ale! Kiedyś trafilam na książkę "Przetrwają najpiękniejsi". I z naukowego punktu widzenia (zadziwiające, ale to książka naukowa!) wychodzi na to, że ocenianie urody innych ludzi to część naszego procesu ewolucji o.O Wow! Kto by się spodziewał? I szczerze mówiąc-wszystko się we mnie buntuje przeciwko takiemu myśleniu... Ale jak mówiłam-z badań wynika, że nic nie poradzimy na nasz kod DNA.
UsuńHa! Ja obecnie oglądam polską BrzydUlę :D Skoro już leci w TV, to czemu nie?? ;)
A do kolumbijskiej zachęcam :D
Dzięki za komentarz :*
No proszę, nie wiedziałam! O.o
UsuńHeh, póki nie ukończę studiów, raczej się za to nie zabiorę, jak już coś oglądam, to powinno być po japońsku - przyjemne z pożytecznym ^^'
Swoją drogą, wczoraj, późno, bo późno, ale jednak, ukazał się u nas nowy rozdział, zapraszam :)
Dobrze myślisz ;) Studia są ważne, a zwłaszcza gdy się je lubi :D
UsuńZaraz luknę ;) Ale dopadłam jedną książkę i jakoś mnie wciągnęła, więc nie wiem czy przeczytam... A chcę dokładnie przeczytać rozdział ^^
Nigdy nie oglądałam brzyduli, choć o naszej polskiej wiele miłych rzeczy słyszałam. :D Ale jakoś mnie nie ciagnie to naszych seriali, jestem uprzedzona trochę. :D
OdpowiedzUsuńI sporo tych brzydul. XD
Cóż, a ja nie znoszę polskich tasiemców! A BrzydUlę obejrzałam tylko dlatego, że to cover tej z Kolumbii (a tę uwielbiałam!).
UsuńCóż, jeśli będziesz miała kilka wolnych chwil, to polecam obejrzeć ;)
Wiem xD Też byłam w szoku xD