Nie jestem wybitną znawczynią kina. Dla mnie czy to film Richiego, czy innego reżysera nie ma znaczenia. Nie znam się na tym, ale! Ale filmweb to bardzo przydatna strona. I zanim poszłam do kina, gruntownie zapoznałam się z opiniami na temat filmu. Zarówno z recenzentami, jak i osobami takimi jak ja - które szukają dobrej rozrywki na poziomie. No okey, w miarę na poziomie. W końcu bijatyki, wielgachne węże, magiczne miecze i strzelanie z palców ogniem to chyba nie najwyższy poziom rozrywki i nie zmuszający do specjalnej refleksji... A może mi zwyczajnie brakuje spostrzegawczości...?
No nie ważne. Przejdźmy do filmu. Rzecz zaczyna się od epickiej walki Uthera z Mordredem. Pierwsza rzecz, która mnie zdziwiła-czarnoskóry rycerz w średniowiecznej Anglii! Cóż, ale to fantasy, rządzi się swoimi prawami. Więc co za różnica, czy mamy tam czarnego rycerza, czy nie? W fantasy wolno wszystko, nawet jakby ludzie mieli na rękach chodzić, byłoby to okey... Potem niestety, Uther zostaje zdradzony (nie powiem przez kogo :P) i Artur trafia do Londinium, do burdelu, gdzie wychowują go, a to niespodzianka!, prostytutki. Wyrasta na gniewnego i bardzo pyskatego młodzieńca, który trzęsie półświatkiem Londinium. Oczywiście, nie może przecież być zbyt sielankowo... Artur ma pecha i trafia do Camelotu, gdzie wyciąga magiczny miecz ze skały. I teraz dopiero rozpoczyna się prawdziwa historia. Artur musi odkryć kim jest, co skrywa jego przeszłość, której nie pamięta i czemu od dziecka dręczą go koszmary. Na pomoc przychodzą mu dawni wasale Uthera i Wiedźma. Artur ma sporo przygód, okazuję się nad podziw zręcznym strategiem i wojownikiem, a także przechodzi swoistą przemianę (niektórzy uważają, że baaardzo naciąganą-rzecz gustu!).
Osobiście urzekła mnie niesamowicie klimatyczna muzyka! Idealnie dobrana do filmu! Efekty specjalne też niczego sobie, a ostatnia walka Artura-majstersztyk. Zakochałam się, choć muszę przyznać, że aktor wybrany do roli Artura (wybacz Charlie!) średni mi przypadł do gustu. Ale rola Jude Law'a jako Vortingera... Oh, najlepszy czarny charakter jaki ostatnio widziałam na srebrnym ekranie!
Także polecam! Richie bawi się legendą, wybiera to co mu się podoba i tworzy nową opowieść. Ciekawą i nietuzinkową. Choćby dlatego warto obejrzeć Króla Artura: Legendę miecza!
K.L.
Komentarze
Prześlij komentarz