Czyli jak uległam modzie!
Nie od dziś wiadomo, że, 50 twarzy Greya robi furorę na świecie. Pamiętam, gdy zetknęłam się z tą książką po raz pierwszy... Intrygująca okładka i tytuł. I pamiętam jak bardzo chciałam wiedzieć w czym rzecz! Co ta książka w sobie ma, że kobiety ją kochają?? Cóż, rzecz jasna, dowiedziałam się! Ale po kolei.
Zanim przeczytałam, zanim dostałam w swoje łapki... Dowiedziałam się, że to erotyk. Hm... Trzeba przyznać, że wtedy nie tykałam erotyki. Taka była ze mnie... pruderyjna dziewczyna. Więc cisnęłam tę książkę z powrotem na półkę, na której stała i... żyłam szczęśliwie, nie interesując się nią. Aż koleżanka dopadła mnie i mówi "infantylna, głupia, beznadziejna". I ponieważ to moja przyjaciółka, nie tknęłam 50 twarzy Greya przez kolejne miesiące. I kolejne "aż". Aż pewna czarująca młoda dama podesłała mi PDFa kilka dni temu... I zachęcała do przeczytania, gdyż sama wybiera się na ten film (a przynajmniej kumpele próbują ją przekabacić). Książkę ściągnęłam na dysk. A ponieważ wtedy dotrzymywałam towarzystwa Geraltowi z Rivii, więc do skończenia tomu V nawet nie tknęłam Greya x) Co prawda, zwiastun do filmu widziałam już wcześniej... Ale o tym za chwilę :D
Tak więc rozstałam się z Geraltem i podążyłam do zmysłowej (tak mi się wydawało) krainy Greya i panny Steel (czy ktoś zauważył, że to nazwisko słynnej pisarki romansów dla kobiet??). Jak to się zaczyna? Ano, jak to w każdym romansie! Anastasia Steel ma przeprowadzić wywiad do studenckiej gazety z bogatym Christianem Greyem. Cóż, nie rozwodząc się nad panna Steel, która w dużym skrócie: ma niską samoocenę, kujonek z niej i nigdy nie miała chłopaka oraz jest dziewicą (co ma cholera kluczowe znaczenie dla całej powieści), prezentuje się najzupełniej nijako, czyli jak większa część z nas, kobiet, które oceniamy się baardzo krytycznie (jak to my, kobiety, mamy w zwyczaju widzieć każą fałdkę tłuszczu, czy ona jest, czy nam się wydaje, że jest). Przejdźmy zatem do NIEGO. Osławionego erotomana Christiana Greya! Jak opisuje go Ana? Jako Adonisa, cudownego, idealnego, takiego faceta, na którego widok miękną ci kolana, a oczy, szare... "srebrne", wprowadzają twoje serce w dziki rytm... Hm... Taak, tak Ana widzi Greya. Ale Ana nie może wiedzieć, że jej bóstwo skrywa kilka niefajnych sekretów. Cóż, reszta jest do przewidzenia: Grey goni za Aną, ona mu umyka, potem ona goni za nim... bla, bla, bla...
Co do książki- Boże! Ileż ja wycierpiałam czytając "to" dzieło! Styl, który przyrównałabym do dziecinnego. Brak zaskakujących momentów (poza jednym, w barze... choć można było się tego domyślić...hm...). Głowna bohaterka, która doprowadza człowieka do szewskiej pasji i... Grey. Nieprzewidywalny, tajemniczy Grey. Ten co to ma być szalonym erotomanem. Facet z problemami, ostatecznie jakich wielu. Tyle, że ma kilka zer na koncie więcej niż taki przeciętny Franek. I ja doskonale rozumiem czemu kobiety oszalały na jego punkcie. Z jednej strony-władczy, silny, odnoszący sukcesy. Z drugiej-pogubiony we własnych uczuciach... O tak, kobiety takich kochają! Nawet ja dałam się na to złapać (przyznaję nie bez wstydu), choć z całego serca nienawidzę apodyktycznych facetów, którzy chcą kontrolować każdy mój krok. I zapewne wydrapałabym Greyowi te jego śliczne oczęta, gdybym spotkała go w realnym świecie... Zapewne. Bo ostatecznie i ja padłam ofiarą fascynacji i uroku jakie otaczają Christiana. Ale, takich facetów nie ma na tym świecie, więc nigdy się nie przekonam, jakby potoczył się mój własny, książkowy romans xD
Po zastanowieniu muszę oddać Anie sprawiedliwość-jeden moment, za który mogłaby zdobyć mój szacunek (który spada, gdy koleżanka powiedziała mi co będzie w kolejnych częściach). Za ostatni rozdział. Za to, że... a co ja wam spojlerować będę... A se przeczytajcie! :P
Tak więc przedstawiają się moje wrażenia na temat książki. Przejdźmy do filmu, który ma mieć swoją premierę w Walentynki (fuj! nienawidzę Walentynek ;/). A dla miłego przerywnika, obejrzyjmy zwiastun...
Nie od dziś wiadomo, że, 50 twarzy Greya robi furorę na świecie. Pamiętam, gdy zetknęłam się z tą książką po raz pierwszy... Intrygująca okładka i tytuł. I pamiętam jak bardzo chciałam wiedzieć w czym rzecz! Co ta książka w sobie ma, że kobiety ją kochają?? Cóż, rzecz jasna, dowiedziałam się! Ale po kolei.
Zanim przeczytałam, zanim dostałam w swoje łapki... Dowiedziałam się, że to erotyk. Hm... Trzeba przyznać, że wtedy nie tykałam erotyki. Taka była ze mnie... pruderyjna dziewczyna. Więc cisnęłam tę książkę z powrotem na półkę, na której stała i... żyłam szczęśliwie, nie interesując się nią. Aż koleżanka dopadła mnie i mówi "infantylna, głupia, beznadziejna". I ponieważ to moja przyjaciółka, nie tknęłam 50 twarzy Greya przez kolejne miesiące. I kolejne "aż". Aż pewna czarująca młoda dama podesłała mi PDFa kilka dni temu... I zachęcała do przeczytania, gdyż sama wybiera się na ten film (a przynajmniej kumpele próbują ją przekabacić). Książkę ściągnęłam na dysk. A ponieważ wtedy dotrzymywałam towarzystwa Geraltowi z Rivii, więc do skończenia tomu V nawet nie tknęłam Greya x) Co prawda, zwiastun do filmu widziałam już wcześniej... Ale o tym za chwilę :D
Tak więc rozstałam się z Geraltem i podążyłam do zmysłowej (tak mi się wydawało) krainy Greya i panny Steel (czy ktoś zauważył, że to nazwisko słynnej pisarki romansów dla kobiet??). Jak to się zaczyna? Ano, jak to w każdym romansie! Anastasia Steel ma przeprowadzić wywiad do studenckiej gazety z bogatym Christianem Greyem. Cóż, nie rozwodząc się nad panna Steel, która w dużym skrócie: ma niską samoocenę, kujonek z niej i nigdy nie miała chłopaka oraz jest dziewicą (co ma cholera kluczowe znaczenie dla całej powieści), prezentuje się najzupełniej nijako, czyli jak większa część z nas, kobiet, które oceniamy się baardzo krytycznie (jak to my, kobiety, mamy w zwyczaju widzieć każą fałdkę tłuszczu, czy ona jest, czy nam się wydaje, że jest). Przejdźmy zatem do NIEGO. Osławionego erotomana Christiana Greya! Jak opisuje go Ana? Jako Adonisa, cudownego, idealnego, takiego faceta, na którego widok miękną ci kolana, a oczy, szare... "srebrne", wprowadzają twoje serce w dziki rytm... Hm... Taak, tak Ana widzi Greya. Ale Ana nie może wiedzieć, że jej bóstwo skrywa kilka niefajnych sekretów. Cóż, reszta jest do przewidzenia: Grey goni za Aną, ona mu umyka, potem ona goni za nim... bla, bla, bla...
Co do książki- Boże! Ileż ja wycierpiałam czytając "to" dzieło! Styl, który przyrównałabym do dziecinnego. Brak zaskakujących momentów (poza jednym, w barze... choć można było się tego domyślić...hm...). Głowna bohaterka, która doprowadza człowieka do szewskiej pasji i... Grey. Nieprzewidywalny, tajemniczy Grey. Ten co to ma być szalonym erotomanem. Facet z problemami, ostatecznie jakich wielu. Tyle, że ma kilka zer na koncie więcej niż taki przeciętny Franek. I ja doskonale rozumiem czemu kobiety oszalały na jego punkcie. Z jednej strony-władczy, silny, odnoszący sukcesy. Z drugiej-pogubiony we własnych uczuciach... O tak, kobiety takich kochają! Nawet ja dałam się na to złapać (przyznaję nie bez wstydu), choć z całego serca nienawidzę apodyktycznych facetów, którzy chcą kontrolować każdy mój krok. I zapewne wydrapałabym Greyowi te jego śliczne oczęta, gdybym spotkała go w realnym świecie... Zapewne. Bo ostatecznie i ja padłam ofiarą fascynacji i uroku jakie otaczają Christiana. Ale, takich facetów nie ma na tym świecie, więc nigdy się nie przekonam, jakby potoczył się mój własny, książkowy romans xD
Po zastanowieniu muszę oddać Anie sprawiedliwość-jeden moment, za który mogłaby zdobyć mój szacunek (który spada, gdy koleżanka powiedziała mi co będzie w kolejnych częściach). Za ostatni rozdział. Za to, że... a co ja wam spojlerować będę... A se przeczytajcie! :P
Tak więc przedstawiają się moje wrażenia na temat książki. Przejdźmy do filmu, który ma mieć swoją premierę w Walentynki (fuj! nienawidzę Walentynek ;/). A dla miłego przerywnika, obejrzyjmy zwiastun...
Skoro już nacieszyliśmy oczy, czas przejść do dalszej części mojego wywodu.
Zwiastun zapowiada ciekawy film... Serio! Choć podeszłam z dużym dystansem do niego. Ale co ja tam będę ukrywać... Muzyka! Jak muzyka mnie przekona, to i do filmu się przekonuję xD A tu mnie przekonała. Cóż, czekam, gdyż z chęcią obejrzę film, który, zanim się jeszcze pojawił, zbiera już krytyczne opinie.
A teraz kilka perełek, które znalazłam na forach...
Co mnie rozwaliło to fakt, że ktoś napisał, iż sceny erotyczne w książce są wyuzdane... Litości! Toście nie czytali prawdziwych erotyków! Cóż, kąśliwie stwierdzę, że może dla kobiet, które mają paskudne życie erotyczne, albo faceta bez wyobraźni... Albo są dziewicami. Dziewicom się cholera, nie dziwię. Mają prawo. W tym wieku... w sensie, XXI, seks to nie temat tabu. Można sobie poczytać fora internetowe (choć to marne źródło informacji...), albo obejrzeć pornosa. Wszystko jest dla ludzi. "Przesuwajmy granice", jak to gdzieś w książce powiedział Christian Grey.
I rozwalające podsumowanie z filmweba, na którym pod zwiastunem do filmu, zostało napisane, że mówiąc kolokwialnie, film to będzie gniot, że nie tak sobie głównych bohaterów wyobrażałam, że książka "ma drugie dno"... okey, nie chce mi sie dalej męczyć... Zacznijmy od tego, że nie oceniajcie filmu po zwiastunie (a książki po okładce). Film to film. Książka to książka. Przy tym pozostańmy. Po drugie-no w mordę! Ludzie! Ogarnijcie się! Każdy wyobraża sobie swoich ulubionych (albo i nie) bohaterów inaczej! Nie można każdemu dogodzić! Ja to bym osobiście zmieniła w obsadzie ewentualnie aktorkę grającą przyjaciółkę Any... Ale zobaczymy PO filmie. Po trzecie-jakie ku*** drugie dno??!!?!? Gdzie Wy widzicie w tym drugie dno?? Do teraz nie mogę się nadziwić, że ktoś zauważył tam coś więcej, poza seksem i dziecinną naiwnością Anastasi.
Uff... To były męczące dwa dni... Czytania w sensie. Dla mnie ta książka to komedia. Po prostu komedia. Ni to erotyka, ni romans, ni to coś innego.
I pozwolę sobie dodać linka do recenzji niejakiej pani Malwiny, która napisała komentarz pt. Pięćdziesiąt odcieni irytacji. Mam nadzieję, że pani Malwina się nie obrazi, gdyż zgadzam się z jej recenzją w stu procentach. Ciekawostką w tej recenzji jest to, że pani M. przytacza życiorys autorki 50 twarzy Greya. Polecam się z nim zapoznać, gdyż to wiele wyjaśnia... :)
Wisienka na koniec-czyje życie erotyczne uległo zmianie po przeczytaniu tej książki? Czy ktoś mi to może powiedzieć? o.O
A żeby nie było...poczytajcie sobie jeszcze o książce xD Wywiad z seksuologiem :D Oddajmy się w ręce specjalisty xD
Tak więc- film czy książka??
Fenomen na rynku numer 2, czyli Ewa Chodakowska!
A kimże ta kobieta jest?
To polska królowa fitnessu! Przyznam szczerze, że nie mam jakieś jazdy na ćwiczenia... Ot, czasem* sobie pobiegam, czasem* się porozciągam, a już najbardziej lubię śmigać na rowerze** :) Dlatego na fitness jakoś nie miałam parcia.
Ale! Od fenomenu Chodakowskiej minął jakiś rok. Jej nazwisko jest ogólnie znane. A przynajmniej kojarzone. Więc chyba nie muszę się nad tematem rozwodzić zbytnio. Ja wpadłam na pomysł by spróbować ćwiczeń Ewy, po tym jak uznałam, że czas stracić kilka cm w talii (nie podoba mi się mój brzuszek ;/). Więc kupiłam sobie płytkę z ćwiczeniami Chodakowskiej i w domu dawaj! I to było najgorsze 40 minut w moim życiu! Mięśnie paliły żywym ogniem (z autopsji wiem, że tak ma być, nie zmienia to jednak faktu, że boli), spocona byłam jak szczur, a wodę piłam jak koń... Cóż, te ćwiczenia efekty dają, ale Chodakowska to blond terminator! Wyciśnie z ciebie wszystko, do ostatniego westchnienia. Na koniec nie masz siły nawet jej przeklinać! Po prostu paść na twarz i leżeć... A potem modlić się, by nie bolało wszystko... Dosłownie wszystko.
Tak więc polecam masochistom i tym, którzy mają DUŻĄ motywację. Cała reszta odpadnie po 15 minutach xD Mam żenującą kondycję, więc pewnie w końcu wrócę do Chodaka i jej ćwiczeń, ale poszukam na YouTubie czegoś lżejszego, bym nie umarła przed końcem sesji xD
Wnioski na koniec?
Uległam modzie. Ja i wiele innych osób. Skusiłam się na coś, co zachwalali inni. Co jest przez społeczeństwo akceptowane. Coś co jest na topie. A na topie jest Chodakowska i Christian Grey. Czy ktoś z Was też im ulegnie? Chciałabym się tego dowiedzieć! ;)
PS. Ewa ma zaje*istą figurę! Jestem zazdrosna o ten płaski brzuch!
*-oznacza to ni mniej ni więcej "raz na ruski rok" xD
**-akurat tę aktywność fizyczną uwielbiam, więc zdarza mi się jeździć codziennie ;)
Witaj kotku,
OdpowiedzUsuńsprawa się ma tak:
1) mówisz że wiedza o seksie w XXI poziomie jest dostępna dla każdego? otóż nie. Co o tym wie osoba która dotychczas takiej batalii nie stoczyła? OK, książki, czasopisma, fora, filmy, poradniki - ale to tylko teoria. TYLKO. I nic nie daje. więc nie dziw się dzieweczkom że tak sie napalają na to co wyczytają w tej ks. Są po prostu zielone jak ganja.
2) wyuzdane sceny - e tam. Takie fantazje to każdy z Nas miał w dzieciństwie, jak już dorastał i coś tam gdzieś wyczytał. szału nie ma :D
3) - co do kompleksów zgodzę się - macie ich full wypas :D
4) a co do fałdek - kotuś, TY najwięcej mi o nich prawisz :D
5) Chodakowska - wkurzajaca baba z kasą i mozliwościami. Zarabia na tym, więc ćwiczy. z tego żyje. nie musi pracować więc może sie głodzic i zamęczać. i stać ją na odżywki, tiaminy, siłkę, masaże itd...
6) piękne ciało - g..o prawda, XXI wieczna propaganda której niestety ulegacie. Nomalni faceci na to nie lecą. Głupich nie ma. No, nie ma ich wielu :D
7) - masz fajną figurę wiec po ciula Ci Chodakowska z ćwiczeniami dobrymi do trafienia na salę chirurgiczną? :D
No to tyle kotku.
A - artykulik jak zwykle świetny. JESTEŚ MOJA ULUBIONĄ PISARKĄ :D Ubóstwiam Cię pod niebiosa :D
Czołgiem!
No i właśnie wypowiedział się facet ;) Moje Panie-czytajcie! :D I zapomnijcie o kompleksach!
UsuńDziękuję :* Ty za to jesteś moim ulubionym wierszokletą ;)
Uch, nie uległam ani jednej, ani drugiej modzie. Swoją drogą, pamiętam mój zawód, gdy dowiedziałam się, o czym jest "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Bo kiedy pierwszy raz usłyszałam tytuł, pierwsza moja myśl była taka, że może to jakiś nowy fajny thriller czy coś. xD Ewentualnie coś psychologicznego. A tu takie nie wiadomo co. :( W każdym bądź razie nie czytałam i raczej nie planuję, choć zobaczymy, jak to będzie. A film? Do kina się nie wybiorę, może kiedyś obejrzę online z ciekawości albo z nudów, ale jakoś mnie nie ciągnie. A Walentynek też nie lubię. -.-
OdpowiedzUsuńCo do Chodakowskiej - to nie dla mnie. Nie znoszę ćwiczeń (choć od pewnego czasu muszę ćwiczyć przez wzgląd na problemy z plecami), więc podziękuję. :D
Hahaha xD Ja po tytule spodziewałam się mrocznego fantasy xD
UsuńO proszę! Mam w Tobie bratnią duszę! Walentynki i ćwiczenia! :D
50 twarzy greya... nic nie mam do tej książki, ale mi osobiście nie przypadła do gustu. Głównie przez po prostu głupią bohaterkę. Przeczytałam 200 stron i koniec. xD Ale film może obejrzę, choćby z ciekawości. Kto wie. xD Ale z tymi kompleksami to prawda. Ja mam ich tysiące... ale wolę mieć fałdki niż ćwiczyć... XD kiedyś próbowałam ćwiczyć, przez dwa miesiące robiłam brzuszki, koło setki dziennie i nic mi to nie dało, więc rzuciłam ćwiczenia i nie wiem czy kiedyś jeszcze wróce. xD
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział! :3
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! :D
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to uważasz że Yannefer miał z czym rację co do rossa? bo to akurat mnie ciekawi. :D
Pamiętam wampiry z Van Helsinga (czy jak nazywał się ten film) chyba pierwszy horror jaki oglądałam w swoim życiu i przypomniało mi sie, że wtedy przed zmierzchem poznałam po raz pierwszy wampiry tak na ekranie. :D Bo to w sumie chyba był horror, już nie pamiętam. C: ale powiem ci, że w tej mani dobre jest to, że chciałaś mroczniejszych wampirów od tych ze zmierzchu. :D Tylko nie zrozum mnie źle, że nie lubię zmierzchu czy coś. mam do tej serii sentyment, bo dzięki niej ja jako dziecko 6 klasy podstawówki polubiłam książki. :D
Serio? Grey to FF zmierzchu? niby w jakim cudem? xD w sumie o tym spoilerze możesz mi powiedzieć, bo ja już tyle wiem... XD np o tej ciąży czy zaręczynach. moja kuzynka ma na tym punkcie fioła więc pozwalam jej o tym ze mną rozmawiać, bo to ją niesamowicie uszczęśliwia xD
Muszę przyznać że twoja notka mnie zainspirowała do ćwiczeń i się dzisiaj.... rozciągałam. XD
Może kiedyś zabierzemy się za ćwiczenia. xD
Pozdrawiam! ^^