Przejdź do głównej zawartości

Przeklęta

     


         Są rzeczy, które zdarzyć się nie powinny.
       
         Tak czasem myślę. Dlaczego? Bo moje życie jest jedną z tych rzeczy.
     
         Byłam szczęśliwa. Przez ostatnich kilkanaście lat. Żyłam w zupełnej nieświadomości otaczającego mnie świata. Może to nie jest dobre. Może tak nie powinno być. Ale życie w nieświadomości jest szczęśliwe. Mówię to, bo kiedy odkryłam kim jestem, mój świat się zawalił. No, przesadzam trochę. Świat się nie zawalił, jednakże... Wszystko stało się inne.
       
~*~
           Był piękny dzień. Ale takie historie zawsze zaczynają się w pięknej scenerii... Szłam przez park. Jesień ozłociła drzewa, było naprawdę ciepło. Nie potrzebowałam nawet płaszcza, wystarczył mi lekki żakiecik. Ludzie tego dnia wyjątkowo zapełniali ścieżki dla pieszych, a rowery śmigały tuż obok mnie. Myślałam o tym, co powinnam dzisiaj zrobić. Zakupy, obiad, posprzątać. Iść na kawę z dziewczynami. O! I, oczywiście, wpaść do biura. W końcu nie każdy szef da sobie sam radę... Mimo iż nie byłam sekretarką szefa, musiałam pełnić funkcję jego asystentki. I tak naprawdę odwalałam czarną robotę. Jednakże dostawałam za to uczciwe pieniądze, więc nie miałam zamiaru się uskarżać... 
             I wtedy właśnie TO  się zdarzyło. Zemdlałam. Zupełnie bez powodu. Na chwilę straciłam świadomość, więc nie wiem co się ze mną działo. Ale gdy się już obudziłam, leżałam na ławce w parku, a przy mnie stał mężczyzna o prawie srebrzystych włosach. Był tak niezwykły, że już sam jego widok przyprawił mnie o gęsią skórkę. Wpatrywał się we mnie. Nie pojmowałam dlaczego. Może  był to skutek upadku. A może dziwnie silnej energii, którą nieznajomy wręcz promieniował. Nie wiem. W każdym bądź razie, nie potrafiłam sklecić żadnej, rozsądnej myśli, już o zdaniu nie wspominając. 
             -Niesamowite-to były jego pierwsze słowa.-Jak taka przeciętna osoba jak ty, mogła zostać wybrana...-potrząsnął pięknymi włosami. 
             -O czym mówisz?-wychrypiałam. O Jezu, czułam się naprawdę paskudnie. Z perspektywy czasu mogę uznać, że to była jego sprawka. Przeklęty dupek!
             -Oczywiście, nic nie wiesz. Może byłoby lepiej, byś się nigdy nie dowiedziała...-zastanowił się przez chwilę. Jego sarkastyczne słowa naprawdę mnie zirytowały. 
             -Jesteś jakimś prześladowcą?-wypaliłam i usiadłam. Uniósł brew.-Tak, jesteś. Inaczej czemu miałbyś przejmować się kimś, kogo tak na dobrą sprawę nie znasz?-udałam, że się zastanawiam. 
             -Nie jestem. I gdybym miał wybór, to by mnie tu nie było. Musisz iść ze mną-oznajmił ni z tego, ni z owego. 
             -Co? Oszalałeś?!-warknęłam.
             -Rozejrzyj się-powiedział z pobłażliwością w głosie. Niechętnie wykonałam polecenie. I wtedy mój wzrok padł na harmider nieopodal. Ludzie wrzeszczeli, niektórzy płakali, ogólnie, wielkie zbiegowisko. Ale nie to mnie przeraziło. 
              -Zaraz... Zaczekaj... To nie może się dziać!-krzyknęłam, dostrzegając jeden szczegół, który mną wstrząsną. Moje buty. W zasadzie to stopy, które nosiły MOJE BUTY.
              -Zapewne już się tego domyśliłaś... Tak, umarłaś-powiedział najzupełniej spokojnie.
              -Nie prawda!-wrzasnęłam ogłuszająco. Skrzywił się odrobinę. Spojrzał na mnie jak na dziecko, które niczego nie wie.
              -Więc jak TO wyjaśnisz?-zapytał machając w nieokreślonym kierunku ręką. Niby jak miałam TO wyjaśnić? Co wyjaśnić?! Przecież żyłam, nie? Myślałam, czułam, oddychałam... Czy to nie było życie?-Nie, to nie jest życie-odpowiedział, jakby doskonale znając moje myśli. Posłałam mu spojrzenie spode łba. Co on sobie myślał? A może... O tak! To mistyfikacja! Jakieś porąbane przedstawienie! To by tłumaczyło wszystko...
              -Słuchaj, koleś-powiedziałam, wstając.-Nie mam zamiaru brać udziału w tym cyrku. Chcę wieść całkowicie normalne, pozbawione takich przygód życie-machnęłam ręką w taki sam sposób jak on wcześniej. Uniósł brew. Po raz pierwszy zwróciłam uwagę na jego oczy. O ile włosy miał srebrne, o tyle oczy wyglądały zaskakująco normalnie. Zwyczajna zieleń... No dobrze, nie zwyczajna. Zielone oczy to prawdziwa rzadkość, zwłaszcza w tak chłodnym kolorze najprawdziwszych szmaragdów... Przyjrzałam mu się z większą uwagą. Zapewne uchodził za przystojnego. Na mnie męska uroda nie robiła wrażenia, poza tym-wkurzył mnie do tego stopnia, że gdyby nawet był Johnnym Deppem to nie dałabym mu więcej niż 5 gwiazdek w skali dziesięciostopniowej!-W ogóle: kim ty jesteś?-wypaliłam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Świetnie!
               -Aniołem Śmierci-odpowiedział bardzo poważnie. Zagapiłam się na niego, a potem parsknęłam śmiechem. Gdy dzisiaj o tym myślę, sądzę, że to nie była normalna reakcja. Kawałek dalej leżało...moje ciało, najpewniej, przede mną stał psychol, podający się za anioła śmierci, a ja się z tego śmiałam. Musiałam mieć nie po kolei w głowie!-Me imię to Samael-powiedział, a jego głos zmienił się. Stał się odległy. Można by rzec: mistyczny.
              -Super-mruknęłam.-Więc co? Mam tu umrzeć?-zapytałam czysto retorycznie.
              -Nie przyszedłem cię zabić. Już umarłaś-wyjaśnił mi.-Jestem tu by powstrzymać cię przed śmiercią ostateczną.
              -Że niby co? A to dlaczego?-nie no! To jest gorsze od tych horrorów trzeciej kategorii, przy których człowiek może się tylko śmiać! Samael wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie pokręcił głową.
              -Nie masz tu nic do roboty. Dlatego zaśnij. Kiedy się obudzisz, będziesz kimś innym-wyciągnął rękę i położył ją na moim czole. Że co...? Miałam wrażenie, że spadam. Tak jakbym leciała w dół, a wszystko co do tej pory widziałam, zostawało... w górze. A potem... straciłam oddech. Dusiłam się, jakbym była pod wodą. Walczyłam, choć nic nie widziałam, nic nie słyszałam. Tylko czułam. A potem nastała jasność. Zerwałam się z łóżka. To był sen. Głupi, idiotyczny sen. Rozejrzałam się po moim pokoju. Taki sam bałagan jak zawsze. Wstałam i podeszłam do okna. Dzień. Zwykły dzień. Bez aniołów śmierci, czy jakichkolwiek innych. Żyłam, oddychałam, czułam. Dopiero stając przed lustrem, przeżyłam mały szok. Ja, przeciętna, szara mysz wyglądałam wręcz zjawiskowo! Moje włosy układały się w piękne, kasztanowe fale, a oczy wyglądały jak płynne złoto. Jednak nie to było najlepsze! Moja twarz! Czy ja naprawdę miałam tak idealne rysy twarzy? Takie harmonijne i regularne? Przypatrywałam się sobie z niesłabnącym zdziwieniem. To byłam ja...a jednak nie ja.
               -No i jak się czujesz?-ten głos sprawił, że wrzasnęłam. Obejrzałam się za siebie. Stał oparty o framugę drzwi. Rozbawiony uśmiech wypłyną na usta Samaela.
               -To był przecież sen!-krzyknęłam.
               -Chciałabyś-powiedział zgryźliwie.-Ubieraj się. Miałem zabrać cię wczoraj, ale chyba twoja głowa ucierpiała w wypadku, więc...-wzruszył ramionami. O Boże! O BOŻE!!! Musiałam jakoś się otrząsnąć. Musiałam poukładać sobie fakty. Ale co do cholery było faktem, a co wymysłem mojej chorej wyobraźni!? No dobra... Zacznijmy od początku. Ten koleś to Samael, anioł śmierci. Przyszedł tu by mnie zabrać...ale nie zabić. A ja już nie żyłam. Tak oto przedstawiały się fakty.
               -Niby dokąd chcesz mnie zabrać?-zapytałam.
               -W miejsce, w którym wyjaśni się wszystko. Zrozumiesz swoją rolę, a ja nie chcę strzępić sobie języka dwukrotnie, więc ubieraj się!-warknął zły. Hm... Wkurzyłam go? Nie zastanawiając się nad tym, wykonałam polecenie. Samael złapał mnie za przedramię i nagle moje mieszkanie zniknęło. Zamiast niego pojawiła się jasna komnata przypominająca wnętrze świątyni grackiej. Samael nie czekał na mnie, tylko ruszył przed siebie. Cóż, nie miałam większego wyboru, więc poszłam za nim... Jednak po drodze oglądałam co tylko zdołałam. Kolumny wyglądały na wykonane z białego marmuru. Podłoga z ciemnego granitu. A gdzieniegdzie stały białe posągi... Jednak każdy wyglądał jak wyjęty z innej epoki. Choć wszystkie stylizowane były na klasyczne greckie. Z jednej strony-piękno tego miejsca sprawiało, że chciałam tu zostać i podziwiać jego cuda. Z drugiej-czułam się obserwowana i miałam ochotę uciec.
                -Witaj, Samaelu-usłyszałam kobiecy głos. Zerknęłam na mojego przewodnika. Zatrzymał się przed drzwiami... Nie, to złe określenie. To były wrota! Najprawdziwsze, ciężkie, gotyckie wrota! Gotyckie wrota? W greckiej świątyni? Czy tylko ja widziałam tutaj pewną niespójność? Potem dopiero zerknęłam na kobietę. I mimowolnie westchnęłam. Helena Trojańska mogła się przy niej schować. Kogoś tak pięknego i zniewalającego nigdy w życiu nie widziałam! Drobna blondynka o wielkich, świetlistych oczach i delikatnej twarzy. Ah! Co ja bym dała by tak wyglądać! A nie... Wysoka, koścista... Słowem-strach na wróble!
                -Witaj, Adrianno-mruknął Samael i skinął jej lekko głową. Adrianna zerknęła z ciekawością na mnie.-Tak, to ONA-te półsłówka zaczynały mnie wkurzać!
                -Oh! Więc zaprowadź ją szybko przed oblicze Wieszczek! Z pewnością wszyscy będą chcieli ją zobaczyć!-powiedziała Adrianna. Uśmiechnęła się ciepło w moim kierunku, jakby chciała dodać mi odwagi... Cóż, skrzywiłam się w odpowiedzi, niezdolna przywołać na twarzy choć w przybliżeniu podobny wyraz.
              -Kim jest Adrianna?-zapytałam.
              -Hm... W twoim świecie nazwałabyś ją aniołem-powiedział Samael. Zagapiłam się na jego plecy. Aniołem?
              -To wyjaśnia czemu jest taka piękna-mruknęłam zazdrośnie. Zielone oczy zerknęły na mnie. Błysnęło w niech rozbawienie i, chyba mi się zdawało, zdziwienie.-A Wieszczki?
              -Sama je poznasz, za kilka sekund-wzruszył ramionami. Jak powiedział, tak też się stało. Sala, w której się ostatecznie znaleźliśmy, wyglądała jak żywcem wyjęta z jakiegoś horroru. Poza tym- była zadymiona, mroczna i nieciekawie urządzona. Z kolei Wieszczki był trzema kobietami, w prostych szatach, a ich jedyne ozdoby stanowiły wisiorki przeróżnego rodzaju i kształtu.
               -Oto ona!-podpłynęły do mnie. Otoczyły, a Samael stanął z boku. Bez niego poczułam się... samotna i mała. Wieszczki chodziło wokół mnie, a ich czarne włosy pochłaniały wszelkie światło. Oczy miały upiornie błękitne. I byłyby łudząco do siebie podobne... gdyby nie figura, wzrost i rysy twarzy.-Przybyłaś w końcu! Czekałyśmy długo, aż ta, która zmieni oblicze świata, przybędzie!-odezwały się jednocześnie. Ćwiczył te kwestię, czy jak? W tym momencie byłam przerażona.
              -To Izolda-odezwał się Samael. Szczerze nie znosiłam swojego imienia! Moi rodzice mnie nienawidzili...bo jak można dziecku nadać tak fatalne imię? Wszyscy pamiętają co się stało z Tristanem i Izoldą! Poza tym- Izolda znaczyło tyle co "piękna". A mi do pięknej było daleko.
              -Tak, Piękna-powiedziały Wieszczki.-Izoldo, czy wiesz czemu tu jesteś?-w tym momencie nie wytrzymałam.
              -Nie, do diabła. Wszyscy tylko ględzą i ględzą... "Ona, ona, ona!" A ten tam-wskazałam Samaela, zaciekawionego moimi słowami.-odmówił udzielenia mi odpowiedzi., na dokładkę twierdząc, że jestem martwa!-podniosłam głos. Wieszczki jednak się nie zirytowały.
              -Ma charakter-orzekła jedna z nich.
              -Potencjał też ma-dodała druga.
              -Izolda była dobrym wyborem-zakończyła trzecia. Klasnęły w dłonie, a ja poczułam się jakby mnie ktoś zdzielił pałką w głowę. Upadłam na kolana, niespecjalnie się przejmując tym co się dzieje dookoła mnie. A działo się wiele... Rytuał, który mnie zmienił, był długi i skomplikowany. Oraz, bolesny. Przynajmniej dla mnie. Ostanie moje wspomnienie to potworny ból, a potem ciemność.
***
               Cóż, to był historia początku mojego nieznośnie długiego życia. 
               Następną rzeczą jakiej się dowiedziałam, było to, że stałam się bronią w rękach Samaela. Łowcą Dusz dokładniej. Podlegałam tylko Śmierci, czyli Aniołowi Śmierci. Czyli Samaelowi. A ponieważ, Łowców Dusz było jak na lekarstwo...W zasadzie, nie było ich w ogóle. Nigdy wcześniej nie było Łowców Dusz, bo i aniołowie radzili sobie z tym całkiem nieźle... Jednak, jak się okazało, ktoś chciał nieco utrudnić nam życie, więc powołano Łowcę Dusz-istotę niebezpieczną, która jak strzała - wypuszczona, trafiała w cel. Dodatkowo, Łowca Dusz był przeklęty. Czyli zawieszony w stanie między życiem a śmiercią. Byłam martwa, więc teoretycznie umrzeć już nie mogłam. A jednak musiałam wrócić do mojego ludzkiego życia, a rozkazy od Samaela wypełniać niezwłocznie i bezbłędnie. Inaczej lała się krew. Ludzka, dodam. Jak spaprałabym robotę, to ucierpieliby ludzie. 
               -Czy możesz już przestać babrać w tym zeszycie? Masz kolejny cel-Samael nabrał dziwacznego zwyczaju, by zjawiać się u mnie o dowolnej porze dnia i nocy. W dodatku nie dbał, czy byłam akurat na spotkaniu u szefa, czy brałam prysznic, czy może akurat siedziałam z książką na kolanach. Pojawiał się i wywracał mój dzień do góry nogami. 
               -Zostaw mi namiary i uznaj sprawę za załatwioną-mruknęłam. Poza tym, to nie żądne zeszyt! To mój pamiętnik, który zaczęłam prowadzić od dnia mojej śmierci. Samael parsknął krótkim śmiechem.
               -Nadal zastanawia mnie to, jak taka przeciętna kobieta mogła zostać Przeklętą-w dodatku, droczył się ze mną. Musiał się pieruńsko nudzić w swojej idealnej posiadłości...-No, powiedz mi, Piękna, jak to się stało?-nie dawał za wygraną. W dodatku, jeśli jakoś się do mnie zwracało, to zawsze było to per "piękna". Przeważnie udawało mi się go ignorować. Przeważnie.
               -Ty mi powiedz. Sam mnie wybrałeś-wbiłam w niego oskarżycielskie spojrzenie.-Daj mi spokój, Samaelu. Wykonam robotę i wracam do mojego nudnego życia-dodałam. 
               -Hm...-zniknął w nanosekundę, bez słowa wyjaśnienia. To jego kolejny, irytujący nawyk! 
               Wzdychając, zerknęłam na pozostawioną kopertę. Aniołowie nie wpadli na to, że mogą wysyłać mi smsy. Albo maile. Za każdym razem dostawałam kremową kopertę z lakową pieczęcią Samaela, którą mógł złamać tylko adresat tej wątpliwej korespondencji. Ubrałam się w strój do polowania. Czyli w czerń. Wyglądałam trochę jak Selena z Underwoorlda. Wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi. Zmieniłam je. Czy wspomniałam, że Samael mi płacił? Nie? Cóż, więc Anioł Śmierci płacił mi bajeczne sumy pieniędzy za każde zadanie. 
               
               Podsumowując:     
              
               Jestem nieprzyzwoicie bogata.
              
               Wiodę podwójne życie.
              
                I jestem martwa.       

                Kurde, zadanie czeka! Złamałam pieczęć, zerknęłam na nazwisko i podążyłam tropem, który mnie prowadził tam, gdzie odnajdę duszę do zniszczenia.

~*~
               Hey!
              Przeklęta to wytwór mojej pogiętej wyobraźni, powstały już jakiś czas temu, jednak nie był póki co ukończony. Tak więc ukończyłam i oddaję. 
              Poza tym- ah, rzuciłam się jak hiena na anioły i demony :D Najpierw Seven Devils, teraz to ;)
              O! I imię Heleny Trojańskiej to przypadek ;)

              Pozdro,
              
              K.L.  

Komentarze

  1. Cóż, gdyby Samuel był Johnnym Deppem to dałabym mu te 10 punktów na 10, a nie pięć. Nawet za niewyparzony język(i tak bym skakała z radości xD), choć tu nasz Sam Izoldy raczej nie obraził xD W ogóle ten Bóg śmierci w mojej wyobraźni jest tak zajebiście przystojny. Rany, kocham srebrne włosy. To najcudniejszy kolor włosów jaki istnieje. <3 już nie wspomnę jak on zajebiście wyglądałam w mojej wyobraźni z tymi szmaragdowymi oczami. :D
    A te Wieszczki skojarzyły mi się z takimi trzema wiedźmami, co chyba były Losem w Disneyowskim Herkulesie. xD Pewnie mi się skojarzyło, bo dziś na polsacie leciał i świeżo po filmie przeczytałam tą historię. :D
    W ogóle bardzo fajny pomysł. Może wspomnienie o Helenie było przypadkiem, ale bardzo tu pasowało. Choć w jednym spodziewałam się czegoś innego. Właściwie to ja myślałam, że Izolda będzie zamieniać się w broń Sama, a dokładnie w kosę śmierci, i będzie sam zabierać duszę za pomoca broni, a nie ją wysyłać. xD Ale za to wyszło oryginalnie, bo nie spodziewałam się, że pozwoli jej wrócić do normalnego życia i że jeszcze będzie jej płacić. Chyba bym nie narzekała na tak płatną robotę, ale z drugiej strony bym nie chciała. Niektórym ludziom łatwo odebrać życie, jeśli byli dupkami, a załóżmy, że musi zabić taką 9letnią dziewczynkę, która ma tylko ojca. Ten ojciec bez niej byłby samotny, codziennie ją odwiedza w szpitalu (bo załóżmy, że ona ma wadę serca), czyta jej bajki, opowiada, a tu wpada Izolda i musi ją zabrać. :C Współczuję Izoldzie takiej pracy.
    A przykład wzięty z spn... za dużo serialów xD
    Pozdro! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wyczerpującą wypowiedź :D
      Heh o tak, za dużo serialów ;) Ale owszem- praca Izoldy jest... hm... jakby to określić? Chamska! O tak, to chamskie zajęcie, które jej się nie podoba!
      Hm... I nie SamUel. Samael. SamAel to...hm... jest demonem utożsamianym ze śmiercią. Z tego co wiem, to jedno z jego imion owszem, brzmi Samuel, ale by było bardziej mistycznie, niech będzie Samael xD
      Wieszczki były zapożyczone z mitologi greckiej xD
      Cóż... Przeczytałam tak dużo różnych książek, że danie takiego zajęcia Izoldzie, które będzie w dodatku płatne, a "Pan Śmierci" będzie obłędnie przystojny, nie jest niczym AŻ TAK wyjątkowym jakby się wydawać mogło ;) Poza tym: moja wyobraźnia nie zna granic xD
      Pozdro :D

      Usuń
    2. Ja bym powiedziała, że jej praca jest też trochę smutna. xD
      Samael... Rany, ja to dobrze czytałam, ale jak częłam pisac to nie wiem czemu, ale myslałam, że Samuel. W kazdym razie Sam to Sam. XD
      Lubię przystojnych facetów w opowiadaniach. Takimi nigdy nie pogardzę. Tylko takich więcej :D

      No i przy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział! :D

      Usuń
    3. Zapewne jest... Każdy zawód ma jakieś plusy (tu: kasa) i jakieś minusy (tu: de facto-zabijanie).
      Heh, spoko ;) W jak pisałam- to podobne imiona i niekiedy się je łączy :D
      Cóż, ja lubię przystojnych facetów zarówno w opowiadaniach, jak i real life ;)
      Zaraz wpadnę xD

      Usuń
  2. Pierwsza myśl: Ja pie*dolę! Jak można zrobić taką krzywdę dziecku i nazwać je Izolda?!
    Ale może od początku. Zazdroszczę Ci wyobraźni (moja ostatnio podsuwa mi tylko wizje rodem z horrorów)! Pomysł mi się podoba jak jasna cholera, a w dodatku świetnie to napisałaś :)
    Chyba na miejscu Izoldy zemdlałabym na tej ławce jeszcze raz ( i to nie tylko dlatego, że dowiedziała się, że jest martwa)! A Samaelowi powiedziałabym parę słów. I co z tego, że jest cholernie przystojny, jak jeszcze od nikogo za zbyt cięty język po mordce nie dostał?! Uch! Już ja bym go kultury nauczyła (tak, wiem, że to Anioł Śmierci)!
    Właściwie, to nie widzę nic nienormalnego w jej reakcji. Przychodzi gościu, twierdzi, że nie żyjesz, a on jest Aniołem Śmierci. Ponad połowa moich znajomych by go wyśmiała, a reszta sprawdziłaby, czy aby nie ma gorączki.
    A tak w ogóle to bardzo podoba mi się główna bohaterka (choć imię mnie dobija). Dziewczyna ma charakter i się nie certoli, tylko mówi co myśli!
    Nie no, spoko, nie dość, że jest Łowcą Dusz, ma przystojnego jak diabli szefa, to jeszcze jej za to płacą (bycie przeklętą to szczegół xD)!

    Pozdrawiam i weny życzę- Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD Długo myślałam jak dać głównej bohaterce na imię... I jakoś nawinęła się Izolda z "Tristana i Izoldy" xD
      Oh, dziękuję :*
      Cóż... Jakbyś była Izoldą, to byłabyś martwa (teoretycznie), więc mogłabyś mu nagadać ;)
      Szczerze? Pomijając jej zawód, to bym mogła ścierpieć cała resztę xD

      Usuń
  3. O, w tym opowiadaniu pojawiła się moja imienniczka! xD Choć ja niestety anioła nawet nie przypominam ;_;
    Nie chciałabym być na miejscu Izoldy. Wolałabym w spokoju umrzeć ^^' No ale co zrobić. Ale Samael jest boski xD Choć również nieco irytujący :P Sama Izolda zaś... cóż, bohaterka w Twoim stylu, że się tak wyrażę ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niom, pojawiła ;)
      Moim stylu?? Ojej... ^^"
      Dzięki za komentarz :*

      Usuń
    2. Ano tak :D
      U mnie, na tojikomerareta-tori, nowa notka jakby co ;)

      Usuń
  4. Witam! :D zapraszam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas wreszcie nowy rozdział, zapraszamy :*

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie nowy rozdział, zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowy rozdział VN :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie nowy rozdział! : D Zapraszam do przeczytania! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam! :D zapraszam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie nowy rozdział, zapraszam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszamy na nowy rozdział VN pt. "Pan nieidealny" :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamiętniki Wampirów, a Pamiętniki Wampirów...

            ... czyli między książką a serialem.                       Z nudów zaczęłam czytać Pamiętniki  Wampirów.  I byłam zszokowana tym jak bardzo książka różni się od filmu! Lecz zanim przejdę do tematu moich dzisiejszych rozważań, uprzedzę, że cały wpis może zawierać spojler dotyczący zarówno Pamiętników... ,  jak i innych przykładowych filmów/ serialów i książek.            Tak więc czytacie na własną odpowiedzialność!            Może nie jestem na czasie- w końcu słynna era wampirów  przeminęła i teraz mamy zupełnie inne czasy, zupełnie inne prądy w popkulturze i... ogólnie, jest zupełnie inaczej, niż wtedy gdy to ja byłam nastolatką! Wiem, brzmi to nieco chaotycznie, ale! W końcu dotrę do sedna sprawy.            Więc zaczynajmy!            Różnice:            -Elena w książce jest blondynką, nie brunetką jak w serialu            -Elena ma czteroletnią siostrę, nie brata            -Bonnie jest ruda            -Elena ma dwie przyjaciółki: Meredith i Bonnie.

10 dram, które mnie urzekły...

        ... i które obejrzałam w tym roku xD         Nigdy wczesniej nie brałam się za dramy. Tak jakoś...uznałam, że mangi są najlepsze i nie ma sensu zawracać sobie du*y najpewniej beznadziejnymi próbami ekranizacji... Myślałam: "To będzie tak jak z książkami! Ekranizacje są beznadziejne!" (przynajmniej w większości). No i powód numer dwa: dostęp do neta. Z tym to bywało ciężko... Jak się ma młodszych braci i jeden komp na 3 osoby...          Ale co tam! Dorobiłam się własnego lapka, podłączyłam do sieci... I odkryłam, że dramy nie są jednak aż takie złe! Nauczyłam się nie patrzeć na mangi, które czytałam, a które trafiły na ekran. Poza tym- zainteresowały mnie też dramy nie kręcone na podstawie mang... No i coś co mnie bawi do teraz- Koreańczycy i Japończycy robiący te same dramy, z tą samą lub zbliżoną fabułą... Przykład?  You're Beautiful. Znane też (w Korei) jako Minamysinyeoeo lub (w Japonii) jako Ikemen desu ne.  Tajwańska wersja też powstała =) Czy tylko mnie t

Helena

                      Parys był przystojnym młodzieńcem, któremu zawsze sprzyjali bogowie. Widziała go na tym przyjęciu, widziała uśmiechniętego, ciemnowłosego mężczyznę. I tak bardzo go pragnęła! Ale niestety, jej mąż siedział obok, pilnując jej niczym jastrząb. A przynajmniej tak jej się wydawało. Mogła sypiać z kim chciała, pod warunkiem, że zachowała dyskrecję. I nikt niczego nie mógł zauważyć. Zwłaszcza jej mąż! Życie było takie... nudne. A jej pan... Menelaos! Ten stary dureń! Jakże go nie znosiła! A jego brata? Agamemnon był mściwym, żądnym władzy sukinsynem!            Jak mogła się uwolnić od tego durnia? I jego strasznego brata? Parys, książę trojański, był idealnym kandydatem do tej misji! Znany ze swych podbojów miłosnych, zwodził kobiety z równą łatwością, z jaką syreny ściągały rybaków na skały! Helena nie miała złudzeń-lepszy byłby jego brat, Waleczny i dzielny Hektor o wiele lepiej pasował by do jej wyobrażeń... Ale Hektory był wierny żonie. Helena nie umiała