Isztar
Siedziała wśród zwojów i świec. Jak zwykle, sama. Choć nigdy jej to nie przeszkadzało. Studiowanie było sensem jej istnienia. A wiedza nigdy nie powinna zostać zapominania. Po wezwaniu do Świątyni Przeklętych Dusz i złożeniu wizyty Sachmet była nieco rozstrojona nerwowo. Potrzebowała książek i spokoju z nich płynącego. Przewracała strony ze starego papieru, zapisane w języku zapomnianym przez ludzi. O tak, tego potrzebowała! Starożytne zwoje, pergaminy i księgi zawsze sprawiały, że czuła niewiarygodny spokój...
-Pani?-rozległ się spokojny głos. Do biblioteki wszedł mężczyzna, którego można by wziąć za buddyjskiego mnicha. Miał na sobie długą togę w kolorze śnieżnej bieli. Jednakże nie miał wygolonej głowy jak mnich. I był nieśmiertelny.
-Tak?-zapytała, zatopiona w lekturze.
-Czy sprawy przybrały zły obrót?-zapytał spokojnie.
-Nie. Czemu? Lilith przychyliła się do mojej prośby. A Sachmet... Cóż, zupełnie nieświadomie mi w tym pomogła. Z pewnością powstrzymałaby Bast przed przejęciem we władanie Ameryki Południowej...
-Pomyślałem tylko, że bogini Sachmet będzie miała więcej rozsądku. Czyż to nie ona w dawnych wiekach pokonała Kali?
-Tak, ona. Ale Sachmet od dawna żyje w pokoju z resztą, woli rozrywkę od walki. A Kali nie dała jej póki co pretekstu, by zetrzeć ją w proch. Poza tym Kali rośnie w siłę. Nie sądzę, by tym razem Sach udało się ją tak łatwo pokonać...-Isztar w ogóle nie podnosiła wzroku znad księgi. Jednakże już dawno temu przestała czytać. Pochłaniało ją teraz kalkulowanie obecnej sytuacji. Lilith pozwoliła Bast na objęcie kolejnego kraju we władanie. Sachmet nadal bawi się ze śmiertelnikami. Kali knuje przeciwko Sachmet i Naamah. Hekate tworzy sobie armię stworów podległych jej woli. Naamah pomaga ludziom jak tylko może, a także wspomaga swoimi mocami naturę. A Isztar siedzi zamknięta w bibliotece.
-A Lilith?-przerwał jej rozmyślania mnich.
-Lilith...-dopiero teraz Isztar odrywa wzrok od księgi. Prostuje się, a potem opiera głowę na oparciu fotela.-Trudno powiedzieć o czym myśli. Przyjęła ofiarę. Ale sprawia wrażenie niezainteresowanej życiem ludzi...
-Lilith to zdecydowanie największa intrygantka. Mówi jedno, robi drugie, a na myśli ma trzecie-mężczyzna pozwolił sobie na delikatną ironię.
-O tak! Wiem o tym. Sądzę, że tym razem zbiera siły. Być może w końcu obali starego Lucyfera...
-Lilith tego nie zrobi. Lucyfer jest jej potrzebny.
-Owszem. Zapominasz jednak, drogi Illiumie, że Lilith jest przebiegłą lisicą. Nie popełnia błędów i cierpliwie czeka na rozwój wypadków, obserwując, planując i czasem podpuszczając pomniejsze demony na siebie nawzajem.
-Tak, pani-Illium skłonił się nisko. Był jednym z bibliotekarzy. I najbardziej zaufanych doradców Isztar. Jakimś cudem ten złotowłosy mężczyzna pewnego dnia trafił do jej biblioteki i został w niej jako jeden z nielicznych. Isztar rzadko pozwalała komukolwiek porządkować swoje zbiory. Już nie mówiąc,by obdarzała kogokolwiek zaufaniem! A jednak Illium wkradł się w jej łaski. Był inteligentny i kochał książki równie mocna jak ona sama. Kogoś takiego mogła obdarzyć zaufaniem. Umiarkowanym, ale jednak zaufaniem. Większość osób, które jej służyła, nie miała nawet tyle.
Nagle w Bibliotece rozległ się huk. Isztar wstała. Zmarszczyła brwi, zerkając na Naamah, która stanęła w drzwiach. Srebrnowłosa bogini trzymała na rękach dziecko. Isztar uniosła brew. Illium wycofał się, kłaniając się nisko.
-Isztaaaaaar!-jęknęła płaczliwie Naamah.-Pomóż muuuu!-Isztar wywróciła oczami.
-To ludzkie dziecko-powiedziała opanowanym tonem.-Chcesz bym je uleczyła?-zapytała, choć doskonale znała odpowiedź. Naamah zawsze pomagała potrzebującym. Tym różniła się od pozostałych bogiń. Isztar zerknęła na malca. Chłopiec. Miał może ze trzy miesiące. Umierał. Moce Naamah nie przywracały do życia. Poza Isztar nikt nie umiał zawrócić ze ścieżki śmierci człowieka. Hekate od wieków starała się poznać jej sekret, ale Isztar zazdrośnie strzegła swej wiedzy. Hekate nauczyła się jednak ożywiać ciała. A to nie wróżyło niczego dobrego. Isztar odepchnęła na bok te myśli.
-Tak! Proszę, Isztar!-Naamah miała łzy w oczach. Żadko pozwalała sobie płakać. Jednak do Isztar przybiegała, ilekroć coś jej się nie udawało. A na przestrzeni tysiącleci zdażało się to dość często. Naamah była w końcu taka młoda... Isztar westchnęła i dotknęła główki dziecka... I natychmiast zabrała rękę, jak poparzona. Naamah zerknęła na nią.
-Wiedziałaś? I mimo to prosisz mnie, bym go uleczyła?!-zapytała Isztar. Podniosła nieznacznie ton głosu. Ale to wystarczyło, by Illium zjawił się w drzwiach z krótkim, zakrzywionym mieczem w ręku. Szybko zlustrował spojrzeniem Isztar, Naamah i dziecko w jej remionach.
-Ależ Isztar... Nic nie zostało jeszcze przesądzone. Dobrze o tym wiesz-błagała ją Naamah.
-I co zrobisz? Wychowasz go? To dziecko-syknęła.-będzie naszym wrogiem. Bez względu na wszystko, chłopiec wyrośnie na wojownika. I nawet TY nie zapobiegniesz temu.
-Wiesz przecież, że nie możemy sprzeciwiać się Przeznaczeniu. Nawet nam nie wolno tego robić--przekonywała Naamah.-Poza tym... rewolucja się zbliża-spoważniała.-Ulecz Angelo. Ten chłopiec musi przeżyć, by zmienić świat.
-Oszalałaś-pokręciła głową Isztar, ale wykonała prośbę Naamah.-Przeżyje-powiedziała tylko i odwróciła się na pięcie.
-Dziękuję, Isztar-z czułością spojrzała na chłopca. Isztar zerknęła na nią przez ramię. Angelo nie tylko zostanie potężnym wojownikiem. Ale Isztar nie powiedziała o tym, co zobaczyła Naamah. Młoda bogini miała rację- przeznaczenie MUSI się wypełnić. Bez względu na wszystko.
***
-Pani?-Illium wszedł do komnaty Isztar. Bogini siedziała na parapecie okna i wpatrywała się w księżyc. W całym pokoju leżały rozrzucone przedmioty do wróżenia, wymyślone przez ludzi. Isztar czasem z nich korzystała. Przekonała się, że w rękach osoby z mocą, te rzeczy potrafią pokazać przyszłość.
-Wejdź. Angelo... To dziecko...-potrząsnęła głową.-Naamah doskonale wiedziała, że jego przyszłość jest ostateczna i niezmienna.
-Czy to zagrozi naszej misji?-zapytał Illium.
-Owszem. Powinnam była zabić to dziecko. Teraz Naamah je wychowa. I sprawi, że...
-Zniszczę Angelo, jesli tego sobie zażyczysz-oznajmił Illium. Isztar zerknęła na niego. Zapewne wiedzą jej nigdy nie dorówna. Ani mocą. Jednak inteligencją i odwagą z pewnością ją przewyższał.
-Nie. On musi przeżyć. Teraz jest już za późno. Gdybyś spróbował go zabić, sam byś zginął. Nie zrobimy nic w sprawie Angelo. Pozostańmy przy przekonywaniu reszty Siódemki do naszych celów. Bast już uległa. Sachmet również.
-Martwi mnie Lilith. Ona nie poddaje się manipulacjom.
-Nie. Ale jesli dojrzy kożyść w naszych planach, być może nas poprze.
-Być może-Illium wycofał się z komnat Isztar. Bogini westchnęła. Chciała by wiedza nie zaginęła. Chciała też, by świat poznał prawdę o boginiach. Ale wiedziała, że to ogromne ryzyko. Poza tym- Kali. Podła żmija, która pożądała władzy Lilith...
Choć boginie nie przyjaźniły się między sobą, to między Sachmet a Bast była nierozerwalna, siostrzana więź. Z kolei między Lilith a Naamah panował pewien rodzaj szacunku opartego na matczynym uczuciu tej pierwszej do tej drugiej... Choć Isztar nie do końco pojmowała skąd taki związek się w ogóle wziął. Lilith była najbardziej zimną, bezuczuciową kobietą jaką w życiu spotkała. Z kolei Naamah była wesołą, nieco rozpuszczoną dziewczynką o dobrym sercu. Co kłóciło się z jej wizytami w Świątyni Przeklętych Dusz i przyjmowaniem krwawych ofiar.
Isztar zastanowiła się nad Kali i Hekate. Obie knuły przeciwko Lilith. Obie miały wrogów. Wielu wrogów. Sachmet nie zniszczyła Kali tylko dlatego, że Lilith ją powstrzymała. Kali od tamtej pory nienawidziła z pasją Lilith. Z kolei Hekate... To Hekate miała być królową świata. Jednak Lilith wkroczyła i swoją charyzmą zniszczyła Hekate. Cóż, nie żeby Isztar im współczuła... Jakież to wszystko było głupie... Isztar pokręciła głową. Takie małostkowe. Takie ludzkie. Walczyły między sobą o władzę. Choć do konfrontacji nie doszło od eonów... I małe prawdopodobieństwo, by kiedykolwiek doszło. W końcu Lilith była najpotężniejszą z nich wszystkich. I trzymała, wbrew pozorom, żelazną ręką resztę bogiń. Nawet stary Luyfer się nie wtrącał w niepodzielną władzę rudowłosej demonicy. Bo tak powinny siebie nazywać- demonami. Tym przecież były. To tylko ludzie widzieli w nich boginie. Isztar westchnęła. Zdecydowanie ją to nie interesowało. Miała poważniejsze sprawy na głowie. Jak chociażby przestudiowanie jej ostatniego znaleziska z Tybetu... Wtała i podeszła do szafki. Otworzyła ją i wyciągnęła kamienne koło z pismem runicznym. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że koło pochodziło z czasów, zanim ludzie zaczęli spisywać swoje historie. Isztar usiadła na łóżku. Zastanawiała się, skąd to pismo pochodzi. Nie znała go. Litery były mieszanką różnych rodzajów pisma, a ona dostrzegała tu celtyckie runy, pismo azteków oraz kilka innych naleciałości. Mogłaby spróbować spisać wszystko w każdym z języków, który przychodził jej do głowy... To by nie był głupi pomysł...
-Illium-powiedziała cicho. Sługa zjawił się błyskawicznie.-Papier i pióro.
-Tak, pani-powiedział, skłonił się i udał wykonać polecenie. Po sekundzie zjawił się spowrotem.
-Możesz zostać-powiedziała Isztar, gdy Illium zamierzał opuścić jej komnatę.-Sądzę, że przyda mi się twoja ocena-mruknęła zamyślona. Wpatrywała się w dysk, toteż nie mogła dostrzec zaskoczenia, a potem szerokiego uśmiechu na twarzy swojego sługi. Illium skłonił się po raz kolejny.
-Dziękuję pani-powiedział uszczęśliwiony. Razem zaczęli pracę nad odcyfrowaniem dziwnego pisma z kamiennego koła.
~*~
Witam wszystkich!
Na powitanie Listopada (miesiąca poprzedzającego adwent i miesiąca, w którym możemy jeszcze poimprezować xD), dodaję kolejny rozdział!
Tak a propos- dziękuję za komentarze :D
Kolejny rozdział jeszcze się nie stwirzył, ale mam powody przypuszcać, że stworzy się... szybko ;)
Pozdro!
K.L.
Isztar, no nie powiem, podoba mi się (jak każda bogini XD). I jej sługa też jest fajny. C: Lecz co do tej na "N"... jakaś taka przesłodzona. Wyobrazilam sobie z jakim wesołym usmiechem przyjmuje te krwawe ofiary. :D
OdpowiedzUsuńIsztar wydaje się taka zrównoważona, spokojna i taka "spoko". :D Też lubię siedzieć w książkach... ale fabularnych, nie tych szkolnych xD
Nie mogę się doczekać części Lilith. :3 W każdej do tej pory części była wspominana, i strach i respekt jaki sieje swoją osobą sprawia, że chcę ją zobaczyć :D
I dziękuję za powiadomienie. <3
Pozdrawiam i weny!
Hahaha xD Mam tak samo ;D Książki, ale nie podręczniki xD
UsuńCóż, jakby nie było- to główna bogini... Czymś musiała zasłużyć na to miano ;)
A spoko :) Chciałam się wywiązać z umowy ;)
Dzięki i nawzajem :*
Polubiłam Isztar! Za miłość do książek, wiedzy, za to, że uzdrawia innych. :)
OdpowiedzUsuńHoho, Angelo mnie zaintrygował :D Ciekawa też jestem, co naprawdę siedzi w głowie Lilith. I czy Naamah faktycznie jest taka "dobra" (pomijając te ofiary itp.), jak się wydaje.
Zapraszam na nowy rozdział VN. Buziaki!
Isztar nie jest dobra... Nie do końca.
UsuńA o Lilith nie wiadomo nic na pewno ;)
Zapraszam na nowy rozdział Białej Czarownicy. :3
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz!
OdpowiedzUsuńIsztar polubiłam od razu. Może ze względu na jej miłość do książek, a może ze względu na to opanowanie i spokój, które z niej emanowały? Nie wiem. Tak, czy siak, ona coś knuje.
A Lilith? Szykuje coś wielkiego, normalnie w kościach to czuję!
Naamah jest... dziwna. Nie lubię jej. Najpierw przyjmuje ofiarę, a potem... bawi się w Matkę Teresę i ratuje biedne, umierające dzieciątka.
Pozdrawiam i weny życzę- Andzik
Miłość do wiedzy i książek... Isztar pod tym względem jest wyjątkowa. Jak zapewne zauwazyłaś- drugiej takiej w moim panteonie nie ma ;)
UsuńLilith zawsze coś szykuje... Ale przy tym jest cierpliwa... I bez pośpiechu realizuje swoje plany...
Naamah... to Naamah. I ona będzie miała swoje pięć minut x)