Sachmet
Tańczyła i tańczyła, a tłum wiwatował. Piękno i gracja- tym właśnie była. W dłoniach miała broń. Niebezpieczne piękno. Urzekające. Uderzenia bębna sprawiały, że muzyka wydawała się prymitywna. I wyzwalała w ludziach zwierzęta. Sachmet doskonale wiedziała co robi. Chciała by jej poddani utonęli w błogiej nieświadomości. By ich życiem kierowały zmysły i bestie, rządzące ich ukryta naturą. A ona, Sachmet, znała ludzką naturę o wiele lepiej, niż te biedne, słabe istoty śmiertelne mogłyby podejrzewać...
Gdy Sachmet tańczyła, ustawał wszelki ruch. Wszyscy wpatrywali się w nią. W jej taniec, pełen zmysłowej gracji. A potem ludzie tracili zdrowy rozsądek. Robili to, o czym nie śmieli nawet marzyć w nocy...
Pierwsze promienie słońca zawsze sprawiały, że Sach uciekała do swojego pałacu. A raczej... Do Tadż Mahal*- mauzoleum wzniesionego dla pewnej księżniczki. Nazywano go "świątynią miłości". Nie bez powodu z resztą. Sachmet zadomowiła się tu bardzo dawno temu. Tadż Mahal był piękną budowlą. Zawsze żałowała, że to nie pałac, ale! Z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu ludzie czcili swoich zmarłych bardziej niż żywych. Rzadko stawiano pomniki za życia komukolwiek...
-To dlatego, że oni czczą pamięć zmarłych-wyjaśniła Bast kiedyś. Jej kruczowłosa kuzynka władała Egiptem. A Egipcjanie jak żaden inny naród czcili swoich bogów i zmarłych. Piramidy były tego doskonałym przykładem.
-Czytasz mi w myślach, droga kuzynko?-zapytała Sach, rzucając się na wielkie łoże. O bogowie! Jakaż była zmęczona!
-Wiem co cię trapi. Tak jak ty wiedziałaś o moich zmartwieniach.-Czasem Sachmet nienawidziła spokoju swojej kuzynki. Po zniszczeniu Kemetu, Bast zamknęła się w sobie. Sachmet nie planowała takiego rozwoju sytuacji, ale było jej to całkiem na rękę. Ktoś musiał zachowywać zdrowy rozsądek, gdy Sachmet bawiła się do samego rana. A Bast była do tego wręcz stworzona! Spokojna, opanowana. Nigdy nie pozwalała, by emocje nią kierowały. Pomijając tamten jeden incydent. Kiedy Bast się zakochała. Sachmet nie mogła tego pojąć do dzisiaj. Ludzie byli tak bezdennie głupi. A bogini Egiptu oddała swoje serce jakiemuś marnemu człowiekowi! Sach aż się skrzywiła, przypominając sobie Nameta. Choć musiała oddać kuzynce sprawiedliwość- Namet był przystojny. I fascynujący. Trochę bardziej, niż reszta ludzi. Wystarczająco, by nawet Sachmet zwróciła na niego uwagę.
-Martwi mnie wezwanie Lilith-Sachmet zmieniła temat. Obie z Bast wyczuły wezwanie jednej z najstarszych i najpotężniejszych bogiń wszech czasów. Ich przywódczyni-Lilith.
-Niby czemu? Co jakiś czas Lilith chce nas zobaczyć, popytać o nowinki w świecie, a potem nas odprawi-Bast wzruszyła ramionami. Sach jednak wiedziała, że nonszalancka postawa kuzynki to tylko maska. Bast była równie mocno zaniepokojona, co Sachmet.
-Świątynie Przeklętych Dusz już dawno temu powinna zostać zburzona. Czemu Lilith tego nie zrobi?-warknęła Sachmet. Wstała i przeszła się po komnacie.
-Jak na nieśmiertelną, Lilith jest sentymentalna. To chyba jej jedyna wada-Bast wzięła w ręce puchar z kryształu.-Świątynia Przeklętych Dusz została wzniesiona w końcu dla niej. Nie sądzę, by Lilith ją kiedykolwiek zniszczyła.
-Nie znoszę tego miejsca-parsknęła Sach zirytowana. Biała świątynia doprowadzała ją do szału. Perfekcyjna, zimna, nieludzko doskonała. Sachmet widziała w życiu wiele doskonałości, ale świątynia Lilith zdecydowanie budziła u niej najmniej pozytywne emocje.
***
Sach z niezadowoleniem wspominała tamtą rozmowę. Lilith wezwała je niedługo przed dniem ofiary. Jakby wiedziała, co się wydarzy. Sachmet jakoś by się nie zdziwiła, gdyby w istocie tak było. Moc Lilith była niezmierzona. Jeśli któreś z bogiń mogła mieć dar jasnowidzenia, to była to najpewniej Lilith.
-Lil, skoro już tu jesteśmy, to oświeć nas-powiedziała Kali arogancko.-Po co nas tu wezwałaś? -Zadziwiasz mnie. Myślałam, że to oczywiste. Dzień był idealny, złożono nam ofiarę. Mogłyśmy czerpać moc ze śmierci, strachu i rozpaczy-powiedziała spokojnie rudowłosa.-Czyż to nie wystarczający powód?-Sachmet doskonale wiedziała, że nie. Kali z resztą też.
-Nie i dobrze o tym wiesz-warknęła Kali. Sachmet wywróciła oczami. Idiotka. Kto wkurza najpotężniejszą kobietę na świecie? Tylko samobójca. Choć Kali chowała kilka asów w rękawie. Kto wie, do czego była zdolna. Sach zerknęła na Bast. Kuzynka z na pozór klinicznym zainteresowaniem obserwowała Kali i Lilith. Jednak Sachmet potrafiła dostrzec w oczach Bast błysk zaciekawienia. Egipska bogini była znudzona życiem, ale spotkania Wielkiej Siódemki zawsze były ciekawe i rozwiewały nudę.
-Co zatem sugerujesz?-nikt nie ośmielił się wtrącić w tą dyskusję. Lilith nie podarowałaby takiej... nieuprzejmości. Sachmet o mało nie parsknęła śmiechem. Nieuprzejmość! Doskonały eufemizm!
-Nie rób ze mnie idiotki. Wiem, że masz jakiś plan. Zbieramy się w takim gronie rzadko. A skoro tak, to i okazja musi być wyjątkowa-Kali nieco się uspokoiła. Zimne oczy Lilith każdego by usadziły. Sachmet nigdy nie była zaskoczona faktem, że to Lilith rządzi Piekłem u boku Lucyfera. Choć biedny Lucek nigdy do końca nie zapanował nad niepokorną demonicą. Co czasem doprowadzało do spięć i cały świat był świadkiem wielkich wojen demonów. Zdaniem Sachmet ginęło wtedy stanowczo za dużo nieśmiertelnych... Choć przecież "nieśmiertelny" powinno równać się "nie umrze". Śmiertelnicy podlegali Śmierci. Demony i boginie nie. Więc jak to było możliwe? Sachmet nigdy nie potrafiła rozwiązać tej zagadki.
-To proste, Sach-mówiła Bast.-Każdy kiedyś umrze. Zwłaszcza, że nawet my jesteśmy zrodzone z śmiertelników. Nie ważne co jest po śmierci. Śmierć to stan przejściowy. Potem jest nicość... albo życie. Życie jest dla ludzi. My je oddałyśmy na rzecz "nieśmiertelności". Każdy płaci swoją cenę, Sach.
Sachmet szczerze nienawidziła tych słów. Nie miała zamiaru umierać. Nigdy. Eony, które przeżyła, to nadal było za mało. Jako jedna z nielicznych, nadal potrafiła cieszyć się życiem. Nie pragnęła umierać. Nie pragnęła nicości.
-Oj, Sachmet, Sachmet...-usłyszała cichy szept Naamah. Zerknęła na najmłodszą z nich wszystkich. Zdaniem Sach, Naamah była zbyt dobra, by zasiadać w tym zaszczytnym gronie. Ale Lilith ją zaaprobowała. Diabli wiedzieli dlaczego. Z pewnością miała w tym jakiś cel. Lilith rzadko robiła coś co się jej nie opłacało. Przynajmniej pozornie.
-Chciałabym już wrócić do domu-mruknęła marudnie.-Nie mam tu nic do roboty. Za twoim pozwoleniem, Pani-skinęła głową Lilith. Rudowłosa demonia przeszyła ją spojrzeniem.
-Bast, ty zostaniesz. Mam dla ciebie nowe zadanie-powiedziała Lilith. Sachmet zatrzymała się w pół gestu jak rażona piorunem. Bast zerknęła na ich władczynię z pozornym spokojem. Kiwnęła lekko głową. A potem machnęła ręką na Sachmet, by ta odeszła i niczym się nie przejmowała. Ostatnią rzeczą, jaką dostrzegła Sach, była Kali uśmiechająca się wrednie do jej kuzynki.
***
Piękna bogini maszerowała wzdłuż swojej komnaty, co jakiś czas łapią w dłonie wazony z kwiatami i roztrzaskując je o ściany. Służba przyglądała jej się z niemym przerażeniem, ale nikt nie ośmielił się jej zapytać o powód wzburzenia. Z kolei sama zainteresowana nie miała ochoty nikomu się spowiadać.
Sachmet od dawna nie czuła takiego przerażenia. Liczyła, że odejdzie wraz z Bast, jednak jej plan się nie powiódł. Była sama w Tadż Mahal, a jej kuzynka zapewne właśnie teraz rozmawiała z Lilith.
-Pani?-w drzwiach jej komnaty pojawiła się siwowłosa kobieta. Była wieszczką i miała ze sto lat. Sachmet pozwalała jej żyć tylko przez wzgląd na jej talenty.
-Mów-rozkazała, układając się na pięknym, dekadenckim szezlongu.
-Mam powody, by przypuszczać, że pani Bast została odesłana do Ameryki Łacińskiej-oznajmiła.
-Do rzeczy-warknęła poirytowana Sach. Jak ona nienawidziła tego całego pierdzielenia wróżek!
-Otóż pani Lilith zażyczyła sobie, by pani Bast zerwała wszelkie więzi z Tadż Mahal i jego mieszkańcami.
-Co!?-wrzasnęła Sachmet.
-Cierpliwości, pani. Już tłumaczę. Pani Lilith chce, by pani Bast wróciła do dawnej siebie. Uważa, że przebywanie z tobą, pani Sachmet, nie jest korzystne dla pani Bast...-nim staruszka skończyła mówić, błysnęło błękitne światło. Kobieta padła martwa na posadzkę. Sachmet zerwała się na równe nogi.
-Kto śmie wkraczać bez zaproszenia do mojej świątyni?!-powiedziała doniosłym, wściekłym głosem.-Kto śmie zabijać moich poddanych!?
-Przestań, Sachmet. Pogarszasz tylko swoją sytuację-rozległ się spokojny, beznamiętny głos. W krąg światła wyszła Isztar. Ubrana w ciemny płaszcz z kapturem, stanęła nad martwą staruszką. Sachmet płonęła rządzą zemsty. Nie żeby obchodziło ją ludzkie życie... Po prostu nie lubiła, gdy ktoś niszczył coś, co należało do niej.
-O czym ty niby mówisz?-warknęła. Isztar była uosobieniem spokoju. Nigdy się nie wściekała. Nigdy się nawet nie zirytowała. Nikt nie wiedział dlaczego tak było. Isztar władała całym Bliskim Wschodem od tysięcy lat.
-Nie drażnij Lilith. To niecierpliwa kobieta. I łatwo wpada w gniew-Isztar zerknęła beznamiętnie na ciało.-Ludzie... Cóż za ulotne istoty...-pochyliła się by zamknąć oczy staruszce. Gdy to zrobiła, odwróciła się i wyszła.
-Isztar!-krzyknęła Sachmet.
-Sach, nie zapominaj kto w hierarchii stoi najwyżej. I to nie jesteś ty, ani nawet Bast-Isztar zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Sachmet opadła bezwładnie na szezlong. Coś się szykowało. Teraz była tego pewna. Zamordowano jej wieszczkę. Isztar złożyła jej wizytę, choć wszem i wobec było wiadome, że jest zupełnie obojętna na innych nieśmiertelnych.
-Jasna cholera!-krzyknęła Sachmet do pustych ścian. Po raz pierwszy w swoim długim życiu poczuła się naprawdę samotna.
~*~
* pomińmy już to, kiedy Tadż Mahal został wybudowany...
Hey!
Publikuję, bo korci mnie, by usłyszeć opinię na temat Sachmet :D
Poza tym ostatnio jestem w wyśmienitym humorze i dobrze mi się pisze :)
Macie jakieś pomysły dotyczące opowiadania? Śmiało! Dawać w komentarzach! x)
Pozdro! (rezygnuję z "ave")
K.L.
Hey!
Publikuję, bo korci mnie, by usłyszeć opinię na temat Sachmet :D
Poza tym ostatnio jestem w wyśmienitym humorze i dobrze mi się pisze :)
Macie jakieś pomysły dotyczące opowiadania? Śmiało! Dawać w komentarzach! x)
Pozdro! (rezygnuję z "ave")
K.L.
Sachmet kojarzy mi sie z pewna osoba, którą i Ty dobrze znasz moja droga :D świetna robota! Więcej chce!
OdpowiedzUsuń"Więcej" się pisze xD
UsuńDzięki za odwiedziny i komentarz :)
Nadrobię w wolnej chwili, tymczasem dodałyśmy z Kao rozdział VN, zapraszamy :)
OdpowiedzUsuńNo dobra, korzystając z weekendu, nadrobiłam przynajmniej to.
OdpowiedzUsuńHm... Ciekawa jestem, co się szykuje, bo dziwne rzeczy się dzieją. Pewnie wyniknie z tego jakiś mały (?) chaos xD
A tak z innej beczki, jak można nie znudzić się tak długim życiem?! Ja bym ześwirowała...
Dziękuję za komentarz pod nowym rozdziałem :) Wiesz, zazdroszczę Ci tego "jestem w wyśmienitym humorze i dobrze mi się pisze" ^^' Ja na pisanie nie mam albo czasu, albo ochoty, albo weny, albo możliwości (nazwijmy to łagodnie strajkującym laptopem), albo... po prostu tego wszystkiego. Ech :/
Obiecałaś mnie powiadomić, chyba ci się zapomniało ;3
OdpowiedzUsuńPolubiłam Sach, i Bast też lubiłam,więc fajnie je było widzieć razem.Teraz mam mieszane uczucia co do Lilith. Rozdzieliła je, ale jej sentymentalność mi się podoba. :3
przy okazji. u mnie nn :3
Ups! Sorki ^^" Postaram się pamiętać, ale jednoczęsnie opublikowałam to i rozdział na Czarownicę i mi wyleciało z głowy ^^"
Usuń