Przejdź do głównej zawartości

Seven Devils cz.1 oraz małe info

             Seven Devils *
Do posłuchania przy czytaniu ;)


~*~
        


             Przed wiekami rządziły światem.
             Byłe niepokonanymi, siejącymi zniszczenie i dającymi rozkosz boginiami.
             Nie kochały nikogo.
             Pragnęły wszystkiego.
             Siedem wielkich, zapomnianych dziś, diabłów. Kobiet o niszczycielskiej sile.
             Jednak te kobiety nie pojawiły się znikąd. Każda miała swoją własną historię.

             Dziś spotkały się ponownie.

           
             Świątynia z białego kamienia wznosiła się ponad chmurami, wysoko w górach. Jej biała kopuła zwieńczona była ogromnym, złotym posągiem anioła z opuszczonymi skrzydłami i mieczem w dłoni. Do świątyni prowadziła tylko jedna ścieżka, zasypana przez śnieg. Jednak nikt nie wpadłby na to, by odwiedzać to miejsce, nawet w świetle poranka. Mimo bieli rozpraszającej światło, świątynia i samo to miejsce było upiorne. Choć anioł powinien być symbolem dobra, to w tym wypadku był strażnikiem tego miejsca i nie miał w sobie nic ze współczującej istoty.
              Kamienne ściany otaczało siedem grubych i zdobionych kolumn. Każda była inna, bo każda z nich symbolizowała inną potęgę. Na każdej wyryto imię pradawnej mocy. I przed wiekami pod każdą składano ofiarę. Raz w miesiącu ludzie zbierali się tu, by czcić którąś z bogiń. A robili to na wszelakie, różne sposoby. Od zabijania zwierząt, poprzez oddawanie młodych kobiet i mężczyzn, aż po zbieranie kwiatów i strojenia nimi kolumn. Jednak te czasy minęły, a świątynia od wieków stała pusta.
             I właśnie dlatego postanowiono, by była miejscem spotkań tych, które rządziły światem, a które obecnie spały głębokim, wiecznym snem. Choć już niedługo.
         
            -Spętajcie ich!-wrzasnął jeden z mężczyzn poganiających niewolników. Młody chłopak, zakuty w kajdany, z opadającymi na ramiona jasnymi włosami spojrzał na wysoką górę ze szczytem ukrytym w chmurach. To tam zmierzali.
            -Musimy się pospieszyć! Taka okazja zdarza się raz na tysiąc lat!-krzyknął inny.
            -O tak... W końcu planety ustawiły się odpowiednio...-radosny głos przebił się przez szloch niewolników. Było ich czternaścioro. Siedem kobiet i siedmiu mężczyzn. Wszyscy podążali w tym samym kierunku, ku temu samemu celowi: Świątyni Przeklętych Dusz.
            -Dlaczego my?-szloch kobiet.
            -Zamknijcie się! Musimy zdążyć!-smagnięcie batem. Głośne zawodzenia ustały. Wszyscy niewolnicy zostaną zabici. Co do tego nie było wątpliwości. Bo jak inaczej uwolnić siedem diablic, jeśli nie poświęcając czyjegoś życia? I jak je udobruchać, gdy już się je uwolni, jeśli nie dając im ofiary?
***
             -Ludzie są tak bezdennie głupi-mruknęła rudowłosa piękność, siedząca w wygodnym fotelu. Ubrana w purpurową suknię, bawiła się kosmykiem włosów z zaciekawieniem obserwując pochód.
             -Może powinnaś powiedzieć: odważni? Nikt się tu nie zapuszczał od pięciu wieków!-brązowowłosa kobieta w błękitnym kimonie zerknęła na towarzyszki. 
             -Ofiary z ludzi!-prychnęła brunetka o złocistej skórze.-Cóż za niedorzeczność! 
             -Czemu? Przecież ich krew da nam siłę-zaprotestowała brązowowłosa, unosząc złociste oczy i zerkając na inne swe towarzyszki. 
             -Przywitajmy ich odpowiednio-z radosnym uśmiechem oznajmiła białowłosa kobieta. Zmrużyła filuternie oczy.-Dawno już nie było takiej okazji!
             -Otóż to!-przyklasnęła jej inna kobieta w skąpym ubraniu stylizowanym na indyjskie sari.
             -Moje drogie-skarciła ich rudowłosa, zdecydowanie najstarsza i najpotężniejsza.-Stopmy ten śnieg. Niech robią co chcą. Poobserwujmy. Niech ich modlitwy i błagania dadzą nam siłę-jej mocny głos rozszedł się echem w świątyni. 
             Wszystkie siedem kobiet wstały ze swoich miejsc. Machnęły rękami od niechcenia. Dookoła świątyni śniegi stopniał, zakwitły kwiaty, a trawa się zazieleniła. Kolumny symbolizujące każdą z nich oplotły pnącza. Nikt nigdy by nie pomyślał, że to miejsce jest przeklęte. Było tu zbyt pięknie. 
            Gdy procesja dotarła na szczy, rozpoczną się krwawy rytuał. Żadna z kobiet jednak nie pojawiła się przed tymi ludźmi. Obserwowały wszystko z ukrycia. Śmierć niewolników nie zrobiła na nich wrażenia- na przestrzeni wieków widywały gorsze rzeczy. W końcu ludzie odeszli, niepocieszeni. Krew spływała po białych marmurach świątyni. 
            -Cudowne!-krzyknęła brązowowłosa.-Wspaniałe!
            -Nareszcie-szepnęła rudowłosa.
            -Dajmy temu światu nasze błogosławieństwo-odezwała się brunetka. Jednym głosem, w języku zapomnianym przez ludzi, wypowiadały słowa , które paść nie powinny. Siedem bogiń, siedem demonów, siedem diablic... Jakkolwiek je nie nazwiesz, zawsze będą to te same kobiety. 
             Lilith.
             Bast.
             Hekate.
             Isztar.
             Kali. 
             Naamah.
             Sachmet.
             Znów powstały by zawładnąć światem. Teraz nikt ich nie powstrzyma. 



            ~*~


   W przerwie między uczeniem się napisałam takie cóś ;) Ma to być wstęp do dłuższej opowieści. Może prolog? Nie istotne! W każdym bądź razie: zaczyna się mroczna, krwawa historia (ojejciu! zaczynam robić się pseudo mroczna!)
   
    Tak poza tym, wróciłam z wykopalisk. Jak było? Ogólnie bardzo pozytywnie. To były zdecydowanie najbardziej pouczające praktyki w mojej dotychczasowej karierze. I to nie dlatego, że samo stanowisko było ciekawe... Mam tu na myśli współpracę z ludźmi. Różnymi ludźmi.
    Moje pierwsze wspomnienie ze Skołoszowa (tak się nazywa ta miejscowość, w której kopałam)? Zaraz po przyjeździe przydzielono nam pokoje. Domek był starej zabudowy. Takiej powojennej. Tyle, że dobudowano do niego dwa pomieszczenia i odremontowano. Pokój mój i 3 moich koleżanek był najbardziej wystawiony na promienie słoneczne, najwięcej zlatywało się nocą do nas komarów i był... najmniejszy. Tak więc w pięć minut po przyjeździe do Skołoszowa i zobaczeniu naszego lokum, zabrałyśmy się za przemeblowanie łóżek i materacy. I jakoś tak nam się to udało zrobić, że miałyśmy więcej miejsca na bagaże :D Dziewczyny górą! :D
    A potem nagle nam oznajmiono, że mamy wstawać o 4 rano (jedna mikro łazienka, jedna mikro kuchnia. Gdzie niby ma się pomieścić 13 osób???), wszyscy musieli się wyrobić w pół godziny, bo na stanowisko trzeba było dojść (a to było ze 2 kilometry).  Po powrocie gotowałyśmy obiad dla wszystkich (no, ja tylko asystowałam! Jestem beznadziejną kucharką, toteż kroiłam, obierałam i rozkładałam sztućce i talerze). A potem... imprezka. Serio, na żadnych praktykach tyle się nie wybawiłam co tu. A najzabawniejsze jest to, że imprezy urządzaliśmy w... stodole. Autentycznie! Podłączyliśmy światło, podciągnęliśmy prąd, ustawiliśmy stare krzesła i stoły (zapewne pamiętające czasy II wojny). Przynosiliśmy flaszkę/ piwa/ cokolwiek procentowego i tak się zaczynały balangi. O dziwo, nawet sąsiedzi się nie skarżyli na hałasy xD
    Niestety, rozwaliłam mój aparat (chlip! chlip!) i nie mam swoich zdjęć. A te które mam nie są moje, poza tym nie nadają się do publikowania. Filmiki z resztą też nie. Gdyby ktoś to zobaczył, zwątpiłby w nasze pokolenie... Jak tak teraz o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że zachowywaliśmy się jak stado dzikich zwierząt wypuszczone na arenę cyrkową.
   Żal było wracać... Ale z drugiej strony- przez miesiąc spałam na podłodze (na materacu, żeby nie było), komary mnie żarły (niech wyzdychają!) i wstawałam skoro świt, by pomachać łopatą... Cóż, fajnie być w domu, mieć własny pokój, łazienkę i duuużą kuchnię... O tak, nareszcie jestem w domu!
    Heh, pamiętam moją pierwszą myśl po przyjeździe do Rzeszowa... "Ale tu głośno i cuchnie spalinami" xD Oraz "Czy to miasto zawsze było takie szare i bure?". Cóż, akurat tego dnia padało, więc nie ma się co dziwić :)
     
    Tak na marginesie: postaram się coś więcej naskrobać. W końcu naładowałam akumulatory :D

     Ave!
   
     K.L.




*Tekst piosenki z tłumaczeniem. Do poczytania dla ciekawskich :)

Holy water cannot help you now
A thousand armies couldn't keep me out
I don't want your money
I don't want your crown
See I have to burn
Your kingdom down

Holy water cannot help you now
See I've had to burn your kingdom down
And no rivers and no lakes can put the fire out
I'm gonna raise the stakes, I'm gonna smoke you out

Seven devils all around you
Seven devils in my house
See they were there when I woke up this morning
I'll be dead before the day is done

Seven devils all around you
Seven devils in your house
See I was dead when I woke up this morning
I'll be dead before the day is done
Before the day is done

And now all your love will be exorcised
And we will find you saying it's to be harmonized?
And it's an even sum
It's a melody
It's a battle cry
It's a symphony

Seven devils all around you
Seven devils in my house
See they were there when I woke up this morning
I'll be dead before the day is done

Seven devils all around you
Seven devils in your house
See I was dead when I woke up this morning
I'll be dead before the day is done
Before the day is done
Before the day is done
Before the day is done

They can keep me alive
'Til I tear the walls
'Til I slave your heart
And to take your soul
What have we done?
Can it be undone?
In the evil's heart
In the evil's soul

Seven devils all around you
Seven devils in your house
See I was dead when I woke up this morning
I'll be dead before the day is done
Before the day is done

Tłumaczenie:

Święcona woda nie może ci teraz pomóc,
Tysiąc armii nie utrzyma mnie z daleka.
Nie chcę twoich pieniędzy,
Nie chcę twojej korony.
Widzisz, przybywam by spalić
Twoje królestwo.

Święcona woda nie może ci teraz pomóc.
Widzisz, musiałam spalić twoje królestwo,
I żadne rzeki i jeziora nie ugaszą pożaru.
Podniosę stawkę, wypalę cię.

Siedem diabłów wokół ciebie,
Siedem diabłów w moim domu.
Widzisz, oni tam już byli, gdy się obudziłam dziś rano.
Przed końcem dnia będę martwa,

Siedem diabłów wokół ciebie
Siedem diabłów w twoim domu
Widzisz, byłam martwa, gdy obudziłam się dziś rano
Przed końcem dnia będę martwa,
Zanim minie dzień.

I teraz pozbędziesz się całej swej miłości
I znajdziemy cię pytającego, czy to może współistnieć
A nawet to jest równość.
To melodia.
To okrzyk wojenny.
To symfonia.

Siedem diabłów wokół ciebie,
Siedem diabłów w moim domu.
Widzisz, oni już tam byli gdy się rano obudziłam.
Przed końcem dnia będę martwa.

Siedem diabłów wokół ciebie,
Siedem diabłów w twoim domu.
Widzisz, byłam martwa, gdy obudziłam się dziś rano,
Przed końcem dnia będę martwa,
Zanim minie dzień,
Zanim minie dzień,
Zanim minie dzień.

Mogą utrzymywać mnie przy życiu
Dopóki nie wyburzę murów,
Dopóki nie zniewolę twego serca,
I nie zabiorę twej duszy.
Co my zrobiliśmy?
Czy można to cofnąć?
W sercu zła,
W duszy zła.

Siedem diabłów wokół ciebie,
Siedem diabłów w twoim domu.
Widzisz, byłam martwa, gdy obudziłam się dziś rano.
Będę martwa do końca dnia,
Zanim minie dzień.

Komentarze

  1. O, no proszę, kolejne opo. A Czarownicę i bestię dokończysz? ^^'
    Nie no, nieźle miałaś na tych praktykach. Ja bym nie przeżyła, ale cieszę się, że Tobie się podobało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście! Chcę dokończyć tamto opowiadanie.
      Hehe, kiedy trzeba coś zrobić, to to się robi. Tak samo jest z sztuką przetrwania :D

      Usuń
    2. Byłoby fajnie ^^'
      Niby tak :P

      Na tojikomerareta-tori pojawiła się nowa notka, zapraszam ;)

      Usuń
  2. Weszłam, a tu co? Naskrobałaś coś. :3 Zapowiada się ciekawie, lubię tematy siedmiu grzechów głównych. :3
    Cóż, jak sobie poczytałam twoje relacje to niezłe wakacje miałaś.:D I dobrze, że naładowałaś swoje akumulatory. :D
    przy okazji zapraszam w wolnej chwili do mnie na nowy rozdział. xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Weszłam tu całkowicie przez przypadek i co mi się pierwsze rzuciło w oczy? Tło. Niestety, ani trochę mi się nie podoba, o czym powiem bez bicia. Ale nauczyłam się, że nie należy oceniać bloga po tle, ani batonika po kaloriach (właściwie, to im większa cyferka przy tajemniczym symbolu ,,kcal" tym smak czekolady lepszy, co ciekawe.). Więc ucieszyłam się niezmiernie, gdy zobaczyłam moją ukochaną piosenkę ,,Seven Devils". Rozumiem, że to właśnie ona ,,natchnęła cię" do napisania tego jakby prologu? Jeśli tak, to jestem pocieszona, że nie tylko ja jestem zmanipulowana przez mój gust muzyczny xD

    Co do tekstu - fragment jest bardzo interesujący, literówek nie zauważyłam. Jestem ciekawa dalszej części i co się stanie. Świetnie sobie radzisz z opisami pomieszczeń, a żeby odjąć mojej wypowiedzi charakteru szkolnego powiem tak - było extra! (stara się wyobrazić swoją polonistkę mówiącą ,,extra" i utwierdza się w przekonaniu, że to na pewno odejmie wszystkiemu powagi). Czekam, aż jeszcze coś naskrobiesz :)

    Byłoby fajnie, jakbyś dodała rubrykę obserwatorów do bloga, żeby można było tylko ,,kliknąć" i już otrzymywać powiadomienia o nowych rozdziałach.

    Fajne wakacje miałaś :D Osobiście nie mogłabym tak żyć, bo ja kładę się spać o tej godzinie, o której ty musiałaś wstawać xD

    Pozdrawiam

    http://innowiercy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział VN :)
    opo.xx.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na XVIII rozdział VN :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział, zapraszam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam. U mnie nowy rozdział, zapraszam. :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamiętniki Wampirów, a Pamiętniki Wampirów...

            ... czyli między książką a serialem.                       Z nudów zaczęłam czytać Pamiętniki  Wampirów.  I byłam zszokowana tym jak bardzo książka różni się od filmu! Lecz zanim przejdę do tematu moich dzisiejszych rozważań, uprzedzę, że cały wpis może zawierać spojler dotyczący zarówno Pamiętników... ,  jak i innych przykładowych filmów/ serialów i książek.            Tak więc czytacie na własną odpowiedzialność!            Może nie jestem na czasie- w końcu słynna era wampirów  przeminęła i teraz mamy zupełnie inne czasy, zupełnie inne prądy w popkulturze i... ogólnie, jest zupełnie inaczej, niż wtedy gdy to ja byłam nastolatką! Wiem, brzmi to nieco chaotycznie, ale! W końcu dotrę do sedna sprawy.            Więc zaczynajmy!            Różnice:            -Elena w książce jest blondynką, nie brunetką jak w serialu            -Elena ma czteroletnią siostrę, nie brata            -Bonnie jest ruda            -Elena ma dwie przyjaciółki: Meredith i Bonnie.

10 dram, które mnie urzekły...

        ... i które obejrzałam w tym roku xD         Nigdy wczesniej nie brałam się za dramy. Tak jakoś...uznałam, że mangi są najlepsze i nie ma sensu zawracać sobie du*y najpewniej beznadziejnymi próbami ekranizacji... Myślałam: "To będzie tak jak z książkami! Ekranizacje są beznadziejne!" (przynajmniej w większości). No i powód numer dwa: dostęp do neta. Z tym to bywało ciężko... Jak się ma młodszych braci i jeden komp na 3 osoby...          Ale co tam! Dorobiłam się własnego lapka, podłączyłam do sieci... I odkryłam, że dramy nie są jednak aż takie złe! Nauczyłam się nie patrzeć na mangi, które czytałam, a które trafiły na ekran. Poza tym- zainteresowały mnie też dramy nie kręcone na podstawie mang... No i coś co mnie bawi do teraz- Koreańczycy i Japończycy robiący te same dramy, z tą samą lub zbliżoną fabułą... Przykład?  You're Beautiful. Znane też (w Korei) jako Minamysinyeoeo lub (w Japonii) jako Ikemen desu ne.  Tajwańska wersja też powstała =) Czy tylko mnie t

Helena

                      Parys był przystojnym młodzieńcem, któremu zawsze sprzyjali bogowie. Widziała go na tym przyjęciu, widziała uśmiechniętego, ciemnowłosego mężczyznę. I tak bardzo go pragnęła! Ale niestety, jej mąż siedział obok, pilnując jej niczym jastrząb. A przynajmniej tak jej się wydawało. Mogła sypiać z kim chciała, pod warunkiem, że zachowała dyskrecję. I nikt niczego nie mógł zauważyć. Zwłaszcza jej mąż! Życie było takie... nudne. A jej pan... Menelaos! Ten stary dureń! Jakże go nie znosiła! A jego brata? Agamemnon był mściwym, żądnym władzy sukinsynem!            Jak mogła się uwolnić od tego durnia? I jego strasznego brata? Parys, książę trojański, był idealnym kandydatem do tej misji! Znany ze swych podbojów miłosnych, zwodził kobiety z równą łatwością, z jaką syreny ściągały rybaków na skały! Helena nie miała złudzeń-lepszy byłby jego brat, Waleczny i dzielny Hektor o wiele lepiej pasował by do jej wyobrażeń... Ale Hektory był wierny żonie. Helena nie umiała