Mira zgasiła papierosa obcasem drogich szpilek. Theo właśnie flirtował z kelnerką. Dziewczyna chichotała jak szalona, trzepocząc rzęsami. Mścicielka mimowolnie prychnęła. Król wilkołaków rzadko chodził sam spać. A jeszcze rzadziej zachowywał się przyzwoicie. Dla Miry było to nie do pomyślenia. Ona przestrzegała zasad, które ustanowiono tysiące lat temu. Musiała. Jako Mścicielka i Strażniczka Praw. Nie mogła pozwolić sobie na samowolkę... O mało się nie roześmiała. Była potężna, niebezpieczna i w zasadzie nikt nie mógł jej zaszkodzić. Wszyscy tak bali się jej zdolności, że robili w gacie na sam dźwięk jej imienia. Nie żeby jej to przeszkadzało. Była dobra w rozsiewaniu strachu i paniki. Pomagało jej to, gdy ścigała kolejne cele. Nagle Theo stracił zainteresowanie kelnerką. Wyprostował się gwałtownie i zaczął węszyć. Mira uniosła brew i uśmiechnęła się upiornie. -To twoja sprawka?-zapytał z wyrzutem, po francusku. Jej uśmiech s