Witam! Jako iż nic konstruktywnego nie piszę, a planowałam napisać recenzję trylogii Hobbita... Cóż, zamieszczam piosenkę, która ciągnie się za mną od Bitwy Pięciu Armii ;) Tak to się jakoś złożyło, że wena odeszła, gdy zaczęłam pisać... Hm... znacie ten stan? Nagle macie doskonały pomysł, a potem... od ucieka! To potwornie irytujące! Dlatego na Czarownicę... nie ukończyłam wciąż rozdziału. To tyle tłumaczeń mojego zaniedbania blogowego. Co do Hobbita... Jackson pojechał po bandzie. I to dosłownie! Cóż, w konfrontacji z LOtR, Hobbit wypada... kiepsko. Film(y) mi się podobały! Bo nie mogę powiedzieć, że nie. Obsada ciesząca oko, muzyka pieszcząca ucho i całkiem nie najgorsze efekty specjalne... Ale! Można sobie było niektóre wątki darować, a dodać kilka innych, których mi brakowało (chociażby pogrzeb Thorina!). Nie brakowało zabawnych momentów, gdzie parskałam śmiechem na sali w kinie,