Miałam 2 tygodnie urlopu. Dwa tygodnie podczas których mogłam leżeć do góry du**, obijać się i naprawdę nic nie robić. I tak też było. Leżałam, jadłam niezdrowe jedzenie, okazjonalnie gdzieś wyszłam. A jaki był plan na te dwa tygodnie?? Otóż pisać, kończyć bloga, zacząć rozglądać za własnym mieszkaniem, odświeżyć znajomości, pouczyć się, poczytać... A co ja robiłam? Nic. Mam sporo materiału na notki, pisałam skrypty do rozdziałów, a jednak nic nie zrobiłam. To jakiś dramat ;/ Jestem leniem (Evanie, ukłony w Twoją stronę! Zaraz i tak nazwiesz mnie leniwcem!xP). Nie potrafię nic z tym zrobić, zmobilizować się... A chciałam napisać o czymś innym. O moim koledze, którego znam od liceum (czyli jakieś 7 lat!). To chłopak mojej najlepszej przyjaciółki. Ten, który rozumie mnie doskonale, choć jak sam mawia: "J. to jest jak kumpel. Nigdy nie widziałem w niej kobiety!". Czy to mnie obraża? Absolutnie! Z jakiegoś powodu takie